Słoneczno-deszczowe bzy

Święto Bzów po raz pierwszy, a była to już VII jego edycja, wyszło poza granice gminy Siedlisko i zawitało do Bytomia Odrzańskiego. W sobotnie popołudnie przywitanie wodniackiej parady, w której płynął statek Laguna z kilkoma innymi jednostkami pływającymi, wyszło bardzo okazale.
Na bytomskim brzegu na delegację siedliszczan, w której była m.in. bzowa królowa oraz wójt Dariusz Straus, przedstawiciele Fundacji Karolat oraz mieszkańcy, czekała spora grupa bytomian.

– Jeszcze tylu osób na naszej promenadzie nie widziałem, nawet podczas otwarcia portu, bo wtedy złapała nas ogromna burza. Dlatego jestem wdzięcznym moim mieszkańcom za to, że tak pięknie przyjęli naszych przyjaciół z Siedliska – mówi burmistrz Jacek Sauter, gospodarz pierwszego dnia wspólnego święta.

Na niedzielę nie zamówili pogody

Po uroczystym powitaniu mieszkańcy obu miejscowości przeszli w miejsce, w którym wspólnie posadzili 45 sadzonek bzu. Wzdłuż budynku inkubatora ma z nich wyrosnąć bzowa „ściana”, która będzie witać wszystkich podpływających do Bytomia Odrzańskiego.   

Po wspólnym sadzeniu odbył się barwny korowód, a po nim głos zabrał J. Sauter. – W historii to święto organizowane było wspólnie przez nasze dwie miejscowości. Mam nadzieję, że w przyszłości powstanie most łączący Bytom Odrzański i Siedlisko. I w trakcie kolejny edycji Święta Bzów będziemy witać królową bzów już na moście. Dzisiaj, przez wspólną organizację, postawiliśmy pierwszy krok w tym kierunku – stwierdził podczas otwarcia ze sceny burmistrz Bytomia Odrzańskiego.

W niedzielę w Siedlisku swoją obietnicę doprecyzował. – My, politycy samorządowi mamy to do siebie, że lubimy obiecywać. Więc ja chcę obiecać, że most wybudujemy za siedemdziesiąt lat. Z tej obietnicy nikt mnie nie rozliczy, bo mnie już nie będzie – zażartował burmistrz Sauter, który już całkiem poważnie, dzień po imprezie dodaje: – Dla mnie najistotniejsze jest to, że mentalnie, symbolicznie most nas połączył. Że byliśmy razem, że świętowaliśmy wspólnie. Że połączył nas statek, który pływał między naszymi miejscowościami, na czym bardzo mi zależało podczas planowania imprezy. W tym wszystkim szkoda tylko, że w drugim dniu figla spłatała nam pogoda… – stwierdza bytomski włodarz.

Faktycznie deszcz sprawił, że niedziela z bzami w Siedlisku nie wypadła tak, jak chcieliby tego organizatorzy imprezy. Nie padało tylko podczas korowodu, który zdążył wejść na dziedziniec i wtedy zaczęło lać jak z cebra.

 – Marcin, wszystko dopięliście na ostatni guzik, ale nie zamówiłeś pogody u najwyższego – z takim życzliwym zdaniem do Marcina Kuli zwrócił się jeden z uczestników imprezy.
 – Faktycznie pogoda nie dopisała, na marginesie powiem, że słońce mielimy tyko dwa razy: podczas pierwszej edycji i ubiegłorocznej, czyli aura nam nie sprzyja. Muszę powiedzieć, że wobec czegoś, na co nie ma się wpływu, trzeba przejść do porządku dziennego – mówi o nieprzychylnej aurze Marcin Kula z zarządu Fundacji Karolat.

Z racji płaczącego nieba koncert orkiestry „Elektryka”, który pierwotnie był zaplanowany na dziedzińcu, odbył się z kaplicy zamkowej. Ok. 16.30, kiedy deszcze minęły, pozostali artyści wystąpili pod gołym niebem.

„Wierzę, że przypłyną”

M. Kula podkreśla, że w tym roku bytomski samorząd, który debiutował w organizacji imprezy, sprostał oczekiwaniom Fundacji Karolat. – Ze współpracy jesteśmy bardzo zadowoleni. Na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, ale na gorąco, jak rozmawialiśmy między sobą po imprezie, stwierdziliśmy, że Bytom nas trochę uratował, gdyby patrzeć na imprezę przez pryzmat tej nieszczęsnej pogody – podkreśla M. Kula. Podobnie jak J. Sauter podkreśla znaczenie tego symbolicznego spotkania w sobotę na promenadzie. – Kiedy zobaczyłem tych ludzi stojących w tamtym miejscu, do głowy przyszło mi skojarzenie z rokiem 1907, kiedy otwierany był most. Teraz i wtedy, co pokazują zdjęcia z początku XX wieku, było tak samo dużo ludzi, za co tym dzisiejszym mieszkańcom Bytomia Odrzańskiego jestem ogromnie wdzięczny – podsumowuje członek zarządu FK.

Obie strony deklarują, że kiedy kurz opadnie, na pewno usiądą do rozmów, co dalej. Dwudniowa formuła imprezy wypaliła i chciałoby się, że za rok było tak samo. – To Fundacja Karolat jest oczywiście stroną decyzyjną. Nam na pewno zależy na tej współpracy – mówi burmistrz Sauter.
Co na to w FK?: – Spotkamy się, porozmawiamy, wtedy ustalimy, co dalej. Na pewno można powiedzieć, że nasz bytomski partner stanął na wysokości zadania, żeby wszystko się udało. Czas pokaże, co dalej – ucina Kula.

My, uczestnicy Święta Bzów, czekamy na powtórkę. – Siedliszczanie muszą do nas przyjechać przynajmniej za rok, żeby zobaczyć z wysokości wody, jak wyrosła po naszej stornie bzowa „ściana”. Wierzę, że przypłyną – kończy burmistrz Sauter.
Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content