„Doktor” na zielonej murawie

Michał Perszke, student wydziału lekarsko-dentystycznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, pokazał, że ma uzdolnienia nie tylko związane z medycyną. Został brązowym medalistą Mistrzostw Świata Lekarzy i Zawodów Medycznych MEDIGAMES. – Jak pewnie każdy chłopak, marzyłem w dzieciństwie, żeby zagrać w koszulce z orłem na piersi. I udało się – mówi bytomianin, na co dzień piłkarz Odry Bytom Odrzański

Impreza, na której z bardzo dobrej strony pokazał się Michał Perszke, odbyła się na początku lipca we Francji. Droga do powołania była zaskakującą i nieoczekiwana. W połowie maja 20-letni bytomianin ze swoją drużyną uniwersytecką wziął udział w Akademickich Mistrzostwach Polski Lekarzy. – Nie udało się wyjść z grupy, chociaż mieliśmy bardzo fajną drużynę, w której grał m.in. były zawodnik Ekstraklasy z Łódzkiego Klubu Sportowego Nazad Asaad i jeszcze kilku innych bardzo dobrych zawodników, ale zabrakło szczęścia w meczach grupowych i odpadliśmy. Mi natomiast grało się bardzo dobrze na tym turnieju, aż żal było, że tak szybko się skończył – wspomina majowe zawody, które odbyły się w Bydgoszczy Perszke.

W niedługim czasie okazało się jednak, że jego dobra forma została zauważona. – Wróciłem do normalnego życia studenckiego, zaczynała się sesja, egzaminy, nauka. Chciałem wszystko szybko pozaliczać i rozpocząć wakacje. Przygotowywałem się do dwóch egzaminów tu, w rodzinnym Bytomiu Odrzańskim, gdy zadzwonił do mnie telefon od trenera z uniwersytetu i jednocześnie zawodnika kadry lekarzy. Powiedział, że od tego roku zmieniły się zasady w powoływaniu zawodników i że w kadrze może znaleźć się dwóch studentów. Zapytał, co ja na to, żeby pojechać na Mistrzostwa Świata.

Pytał o zbliżające się egzaminy, czy wyjazd nie zaszkodzi mojej sesji egzaminacyjnej, ale też o to, czy poradzę sobie z presją. Dla dzieciaka ganiającego od wczesnych młodych lat za piłką, odpowiedź była oczywista – zaznacza Michał, na co dzień zawodnik Odry Bytom Odrzański, przez kolegów ochrzczony pseudonimem „Doktor”.

„Ten zawód kręcił mnie od małego”

M. Perszke w zasadzie od pierwszej lekcji biologii w szkole interesował się człowiekiem.
– Ciekawiły mnie anatomia, fizjologia. Starałem się tę wiedzę zdobywać, z czasem także zacząłem myśleć o tym, że chciałbym kiedyś pomagać ludziom. To coś niesamowitego, jak kilku ludzi, jakiś zespół lekarzy, może ciężko chorego pacjenta przywrócić do życia. Wiadomo, że to wielka odpowiedzialność, ale dzięki temu też duża dawka adrenaliny. I choć nie mam tradycji rodzinnych, to zawód lekarza kręcił mnie od małego – opowiada M. Perszke

Jego pierwszym idolem była serialowa postać dr House’a, niekonwencjonalnego, szalonego, a zarazem genialnego lekarza.
– Był dosyć specyficzną postacią, ale w serialu fantastycznie pomagał ludziom. Paradoksalnie sam sobie nie potrafił pomóc. To był mój taki pierwszy idol, wzór. Niezapomniane wrażenia wzbudził we mnie film „Bogowie” o nieżyjącym profesorze Zbigniewie Relidze. Też świetny film i postać, która nie zostawała przedstawiana tak kolorowo, idealistycznie, tylko zgodnie z prawdą. Mimo swoich zakrętów życiowych prof. Religa z wielką determinacją dąży do przeprowadzenia pierwszego przeszczepu serca. Niesamowita historia – z zachwytem opowiada Perszke, który obecnie jest na etapie czytanie książki „Stulecie chirurgów”.

Michał ma za sobą pierwszy rok na studiach, o którym na medycynie mówi się, że jest najtrudniejszy.
– Jest takie śmieszne powiedzenie, że jak się zda pierwszy rok, to się będzie lekarzem, a jak trzeci to będzie się znać odpowiedź, kiedy się nim zostanie – uśmiecha się młody, zdolny bytomianin, przed którym, coby nie mówić, jeszcze długa droga.
Wróćmy do jego występu na Mistrzostwach Świata. Drużyna, w której na tak prestiżowej imprezie miał zagrać Perszke, była stworzona z lekarzy i dwóch studentów. Byli to głownie stomatolodzy oraz chirurdzy. Czterech zawodników było z Wrocławia, kilku było także z Łodzi, okolic Śląska oraz Opolszczyzny.

– Kiedy jeszcze przed imprezą pojechałem odebrać cały sprzęt, koszulki, spodenki, dresy z godłem naszego kraju, to poczułem, że to coś, na co czekałem całą młodość. A jak usłyszałem hymn przed pierwszym meczem, to po całym ciele przeszły mi ciarki. Zamknąłem oczy, byłem bardzo dumny, że to się dzieje naprawdę. Wiadomo, że to nie była pierwsza reprezentacja, ale jednak mogłem reprezentować swój kraj w dyscyplinie, która jest moją pasją – wspomina ostatnie chwile przed pierwszym meczem najmłodszy zawodnik polskiej kadry. Na boisko wybiegł jako środkowy pomocnik z numerem siódmym.

– Cóż, ciężki numer, duża odpowiedzialność, bo trzeba było te piłki rozdzielać do kolegów, ale chyba nie zawiodłem – ocenia swój występ 20-latek.
Pierwszy mecz on i jego koledzy zagrali z Marokiem. – Ten zespół wyglądał bardzo dobrze fizycznie, grał bardzo agresywnie. Ostatecznie po strzale z rzutu karnego naszego kapitana wygraliśmy 1:0 – relacjonuje Perszke. Takim samym wynikiem zakończył się także mecz z Włochami.

„Bytom to mój kąt”

W ćwierćfinale polski zespół trafił na bardzo dobrze usposobioną do gry Portugalię, którą jednak udało się pokonać. W półfinale Polacy grali z Białorusią. – To było takie spotkanie, jakie w barwach Odry rozgrywałem już z Arką Nowa Sól czy Koroną Kożuchów. Takie sąsiedzkie derby, w których zawsze jest dużo walki, gry o pozycje. I ten mecz z Białorusią taki był. W regulaminowym czasie było 0:0. O naszym odpadnięciu zdecydowały rzuty karne, które przegraliśmy 7:6. Trudno było przełknąć tę porażkę, szczególnie moim starszym kolegom, którzy jechali z nastawieniem na tytuł. Ja, przyznam szczerze, byłem wniebowzięty, że w ogóle tam jestem… – uśmiecha się Perszke, bohater meczu o trzecie miejsce. W tym spotkaniu Polacy zagrali z reprezentacją Brazylii. – To była piłkarska samba, ci zawodnicy naprawdę potrafią cieszyć się z gry w piłkę. Ale w dobrym momencie udało mi się, że tak powiem, „odpalić”. W tym meczu strzeliłem dwie bramki i dzięki ogromnej pracy całego zespołu, sięgnęliśmy po brąz na tej imprezie – mówi z dumą 20-latek.

Jak podsumowuje swój występ? – Jak pewnie każdy chłopak marzyłem w dzieciństwie, żeby zagrać w koszulce z orłem na piersi. Nie spodziewałem się, że moje marzenie się spełni. To było dla mnie ogromne wyróżnienie. Teraz będzie trzeba pracować dalej i czekać na kolejne powołania. W przyszłym roku mistrzostwa są na Malcie. Bardzo chciałbym tam pojechać. Oby zdrowie dopisywało i forma, na którą cały czas trzeba pracować. No i pilnować się na uczelni – uśmiecha się Perszke.

– Jakie są twoje marzenia, ale już nie te piłkarskie, a zawodowe? – zapytałem na koniec.
– Oczywiście zostać lekarzem. Bardzo chcę iść w kierunku zabiegowym, może chirurga twarzowo-szczękowa, ewentualnie implantologia. Kiedyś chciałbym otworzyć własną poliklinikę. Oczywiście tu, na naszych ziemiach zachodnich. Do Bytomia po wymagającym tygodniu nauki zawsze wracam z sentymentem. To mój kąt, tu jest bardzo fajnie. Jak wracam na weekendy, to jest mi jakoś lżej na sercu – nie ukrywa Michał.
Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content