Adrian Hołobowicz: Moje miasto Bytom Odrzański [NAD KUBKIEM HERBATY]

– Bytomianie są mocno przywiązani do swojego miasteczka i wszyscy się ze sobą znają. Jak kopniesz Józka, to odda ci Władek, bo jakoś tam z Józkiem jest spokrewniony – o życiu w Bytomiu Odrzańskim opowiada jego miłośnik Adrian Hołobowicz

Mój wujek, Władek Stadnicki, pracował na kolei. Był tym, który sprawdza tory. Pociąg przywoził go z Bytomia Odrzańskiego do Nowej Soli i on z Nowej Soli szedł do Bytomia, później z Bytomia do Czernej i jakimś kluczem te szyny klepał.

Kiedyś udało mu się zauważyć jakieś uszkodzenie. Zatrzymał pociąg. Dostał za to nagrodę pieniężną. Gdy wujek był już na emeryturze, maszyniści wspominali, że jak Stadnicki chodzi po torach, czuli się bezpieczni. Znał się na rzeczy. Obliczyliśmy mu kiedyś rodzinnie, że w ciągu swojej pracy cztery razy obszedł kulę ziemską.

Drugi mój wujek, Józek Stadnicki, znany jest w Bytomiu głównie z długowieczności i z tego, że zawsze jeździł na wozie pełnym zielonego dla koni. Pasję do nich odziedziczył jego wnuk Tomek. Ma tu ranczo z pięcioma końmi.

Ja, moi rodzice i dziadkowie mieszkamy w centrum Bytomia. Trzymaliśmy tu kiedyś kury, kaczki, świnię, gołębie. Mieliśmy też hektar pola. Doskonale wiem, na czym praca przy zwierzętach i w polu polega. Kiedyś się denerwowałem, że zamiast kopać z chłopakami piłkę, musiałem jeździć na pole na wykopki albo sadzić kapustę. Ale teraz to doceniam. Potrafię zasiać, zebrać, rozpoznaję gatunki zbóż, choć praca w polu wygląda obecnie inaczej niż niegdyś. Pamiętam z przeszłości taki obrazek, gdy pewien kombajnista o nazwisku Murzyn z pola przyjechał. Kiedyś kombajny nie miały takiej kabiny jak obecne. Nie było w nich szyb. I jak Murzyn młócił, to ten cały pył na niego leciał, więc gdy wracał pod wieczór, to tylko oczy miał białe.

Z dawniejszych urządzeń rolnych pozostał mi do dziś śrutownik. Dostałem go od dziadka i ma dla mnie wartość sentymentalną. Chętnie gromadzę rzeczy. Sam je odnawiam. To taka fajna zajawka. O ile mam czas.

Wędkarstwo, morsowanie i K-1

Przez wiele lat byłem wiceprezesem koła wędkarskiego, a także instruktorem w szkółce wędkarskiej. Wkładałem w to wiele serca, bo sam wędkuję od dziecka. Całe wakacje spędzałem niegdyś nad Odrą. Nie jeździłem jak inne dzieci na kolonie, tylko dwa bite miesiące z kumplem dzień w dzień na rybach siedzieliśmy. Dzięki temu Odra od Siedliska do Bytomia nie ma dla mnie tajemnic.

Należę do tej grupy wędkarzy, którzy ryby wypuszczają. Bardziej w tym wędkowaniu chodzi o obcowanie z naturą. Można się wyciszyć. Choć da się też spotkać ze znajomymi. Bywało, że wędkowaliśmy dużą grupą.

Był okres, że morsowałem. Założyłem też stronę „Morsy – Bytom Odrzański”. A później zaprosiłem na nią z pół województwa [uśmiech].

Gdy otworzyła się w Bytomiu szkółka kickboxingu, zacząłem trenować. Trenerem jest obecny trener kadry narodowej Maciej Domińczak. Początkowo trenowaliśmy w Bytomiu, później w Głogowie.
Moja mama w którymś momencie miała dosyć prania tych moich spoconych ciuchów i kazała mi wybierać: albo ryby, albo treningi. I jak tu wybrać? Stwierdziłem, że sam sobie będę prał, skoro w tym problem.

Jeśli coś mnie interesuje, szukam najprostszych rozwiązań.

Zaradny radny

Gdy zostałem radnym w Bytomiu Odrzańskim, zacząłem się zastanawiać, dlaczego nasi sportowcy nie mają stypendiów.

Zająłem się tematem. Okazało się, że choć nasi kickboxerzy trenują w Bytomiu, to klub jest zarejestrowany w Głogowie, czyli w innym województwie.

Wicemarszałek województwa Łukasz Porycki, który się akurat stypendiami zajmuje, sprawdził, kiedy odbywa się nabór na stypendia w województwie dolnośląskim. Zwróciliśmy się tam i nasza zawodniczka uzyskała stypendium. W tym roku też poszły wnioski. Niebawem powinny być ogłoszone wyniki.

Podczas jednej z komisji rozmawialiśmy o ogrodzeniu placu zabaw przy ul. Kożuchowskiej. Burmistrz powiedział wtedy, że to zbyt duży koszt, oscylujący w okolicach 50 tys. zł. Postanowiłem ten koszt sprawdzić sam. Poprosiłem o wycenę kolegę, który spawał ogrodzenie przy szkole. Podał mi kwotę za 1 metr ze słupkiem. Trzeba było się dowiedzieć, ilu metrów nam potrzeba. Trzy dni przed Sylwestrem 2018 wziąłem najdłuższą, jaką miałem, miarkę i pojechałem wymierzyć plac. Na miejscu spotkałem burmistrza. Zdziwił się moją obecnością. Finalnie zmierzyliśmy plac razem. Przeliczyliśmy. Burmistrz wpadł na pomysł, by wykorzystać tańszy materiał. I plac zyskał swoje ogrodzenie.

Przydaje mi się umiejętność wychwytywania bieżących potrzeb i realnych możliwości ich zaspokojenia.

Gdy zdałem sobie sprawę, że niemal wszystkie sąsiednie gminy oprócz Bytomia zapewniają swoim mieszkańcom bezpłatną poradę prawną, postanowiłem działać. Usługa jest finansowana przez starostwo ze środków przeznaczonych na ten cel przez urząd wojewódzki. Spytałem o porady prawne na najbliższej komisji. Było już za późno na złożenie wniosku. Cierpliwie odczekałem kolejny rok. Podjąłem korespondencję ze starostwem o czasie, gmina złożyła wniosek i mamy w Bytomiu Odrzańskim bezpłatne porady.
W tej chwili chodzi mi po głowie kolejny pomysł. Przed 2016 mieliśmy radary stacjonarne. Zrezygnowano z nich. Wnioskowałem o powstanie inteligentnej sygnalizacji świetlnej. I ona w Bytomiu będzie. Nie zrezygnowałem ze starań o przywrócenie fotoradarów, bo poprawiały bezpieczeństwo na drodze. Interpelacje w sprawie pisali i posłanka Anita Kucharska-Dziedzic, i poseł Jerzy Materna. Oświadczenie senatorskie złożył senator Tyszkiewicz. Chodzi o fotoradary stacjonarne. Nie o „maszynki do zarabiania pieniędzy”. Pieniądze z ewentualnych mandatów nie byłyby przejadane, tylko mogłyby zasilić np. fundusz na remonty dróg.

Ostatnio leży mi na sercu renowacja dawnej wieży pożarniczej. W tej chwili jest w prywatnych rękach. Wiem, że materiały remontowe są. Nie mam pojęcia, dlaczego właściciel jakoś tak się z tym remontem ociąga, choć dostał nakaz od powiatowego konserwatora zabytków i prace miały być ukończone w listopadzie ub. roku. Wciąż nie są. Zaangażowałem się w tę sprawę. Zależy mi na odremontowaniu tego obiektu, bo uważam, że o zabytki powinniśmy dbać. I w Bytomiu się o nie dba. Widziałaś ewangelik, jak teraz wygląda? Petarda. Odremontowany jest tak, że wewnątrz pozostawiono stare fragmenty ścian. Na samym dole jest wielka sala, w której będzie muzeum archeologiczne. Nad nią są sale konferencyjne. A na poddaszu jest 11 pokoi gościnnych.

Kiedyś pojawił się pomysł, by Bytom mógł mieć swoje serce na nakrętki. Przeprowadziłem wśród radnych koleżeńską zbiórkę. Uzbieraliśmy na serce, ale firma „z rozpędu” zrobiła dwa. Za drugie zapłaciła gmina. A wykonawca, firma Metallex, w ramach promocji dorzuciła trzecie gratis. I tym sposobem Bytom ma trzy serca.

W każdej społeczności lokalnej znajdą się ludzie, którzy chcą działać, zamiast narzekać. Tak jest i u nas.

Interesuje mnie historia lokalna

Mam takie marzenie, by przy każdym zabytku w Bytomiu Odrzańskim był QR kod. Pierwszy mógłby się znaleźć w parku Morasiewicza. Ten człowiek walczył w I wojnie światowej, był przez 40 lat lekarzem w Bytomiu. Mam nawet książkę o nim: „Morasiewicz – lekarz, żołnierz i patriota”.

Chciałbym też, by większość grobów osób z Bytomia walczących o wolność była wpisana do ewidencji grobów weteranów walki o wolność i niepodległość. Gdyby się w niej znalazły, zarządca cmentarza nie mógłby ich po 20 latach zlikwidować. Pisałem w tej sprawie do IPN. To nasza historia.

Interesuje mnie historia lokalna. Zbieram materiały, mapy, kroniki.

Mam kompletną zajawkę na temat Bytomia Odrzańskiego. Szukam informacji, zbieram pamiątki, czytam na ten temat. Ogromną wiedzą podzielił się ze mną pan Ryszard Ryczkowski, kierownik domu kultury i regionalista. A pasją do historii zaraziłem się w szkole, bo miałem fajnych historyków: panią Fudali, pana Perlaka. Ich lekcji słuchałem z pasją. To pan Andrzej Perlak z żoną napisał tę książkę o Morasiewiczu. Obecnie pracują nad kolejną.

***

Bytomianie są mocno przywiązani do swojego miasteczka. Tu wszyscy się ze sobą znają. Jak kopniesz Józka, to odda ci Władek, bo jakoś tam z Józkiem jest spokrewniony. Napływowi tego nie rozumieją. Jak każdy rodowity bytomianin jestem lokalnym patriotą. Uwielbiam to miasteczko. I jego sprawy są dla mnie ważne.

Ale najważniejsza jest dla mnie rodzina i moja córeczka Malwina, która uwielbia śpiewać. Tak jak jej mama.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content