Smutna historia życia syna bytomskiego pastora

Lubię poszperać w internecie, szukać zdjęć, artykułów czy informacji związanych z naszymi okolicami. Weszło mi w nawyk cykliczne przeszukiwanie sieci za pomocą kilkunastu fraz – po polsku, niemiecku, angielsku, rosyjsku. W tle z Nową Solą, Bytomiem Odrzańskim, Kożuchowem i innymi miejscowościami. W maju wyskoczyła mi w podczas szperania pewna fotografia.


Kiedy rankiem 11 grudnia 1942 roku pokojówka weszła do domu swoich chlebodawców przy Teutonenstrasse 23 w dzielnicy Zehlendorf w południowym Berlinie, na futrynie drzwi do kuchni znalazła dziwną kartkę z napisem „Uwaga! Gaz!”.

Otworzyła drzwi. Na podłodze, na kocu, leżał mężczyzna. Jednym ramieniem przytulał starszą kobietę, drugą ręką przytulał młodszą. Z pewnością zdziwiona tym obrazem pokojówka zagadnęła do leżących, co się stało, dlaczego tak leżą. Czekała na odpowiedź, wszak mężczyzna miał otwarte oczy i patrzył jakby w sufit. Ale nic nie odpowiedzieli. Byli martwi.

Zdjęcie

Zima 1910 roku. Bytom Odrzański, dzisiejsza ul. Mickiewicza, wzdłuż cmentarza, widok w stronę ulicy Ogrodowej. Z lewej strony dwóch chłopców w paltach i beretach, jeden z nich siedzi na sankach. W środku dziewczyna, obok niej elegancki pan z bródką w kapelusiku, z laską, obok niego wytworna, ubrana na czarno dama.

Zawsze zaczyna się od jakiegoś zdjęcia. Kojarzy się miejsce, ale tajemnicą są ludzie. Zaczyna się od pytania, kto to jest, z ciekawości, z pewnej dociekliwości. Trafia się w końcu na pierwszy ślad, na nazwisko.
Odkrywanie kolejnych informacji potrafi być pasjonujące, szczególnie, kiedy na koniec człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że w sumie zaczął od jednego zdjęcia.

Później się dowiem, że pierwszy z lewej to Jochen, na sankach siedzi jego młodszy brat Erhard. Dziewczyna w środku to ich siostra, Margot, tata ma na imię Georg i jest bytomskim pastorem. Jego żona, Hedwig, to ta dama z prawej strony kadru. To rodzina Klepperów.

I co w nich takiego ciekawego, by się nimi zajmować – zapytać mógłby kto. Że ciotka tych dzieci Luisa Weidlich była aktorką? Albo że babka wywodziła się z francuskiego rodu książęcego de Rohan? A może, że Margot, dziewczyna ze zdjęcia, wyjdzie za mąż za pochodzącego z Siedliska generała Luftwaffe Eberhardta Fischera? A może fakt, że ten najmłodszy na zdjęciu, siedzący na sankach Erhard to znany niemiecki grafik i twórca ilustracji?
Gdybym gdzieś przypadkiem nie trafił na to zdjęcie, nie poznałbym historii Jochena Kleppera, bytomianina, ewangelickiego teologa i pisarza, dziennikarza, jednego z najwybitniejszych poetów tworzących pieśni kościelne w XX wieku. Dwanaście pieśni autorstwa bytomianina mieści się w niemieckim i polskim śpiewniku ewangelickim.

Nie poznałbym tragicznej, smutnej historii człowieka wielkiej wiary, którego życie zmieliła faszystowska ideologia.

Życie na jednej kartce

37-letni Georg Klepper, pastor z Bytomia Odrzańskiego, w środę 25 marca 1903 roku udał się do tamtejszego magistratu, by zarejestrować narodziny syna. Urzędnik Friedrich nadał owemu aktowi numer 33, można go znaleźć w dostępnych online archiwach.

„Beuthen an der Oder, 25 marca 1903. Przed niżej podpisanym urzędnikiem stanu cywilnego stawił się dzisiaj Georg Adolf Klepper, zamieszkały w Bytomiu nad Odrą, wyznania ewangelickiego i zgłosił, że z jego żony Hedwig z domu Weidlich, wyznania ewangelickiego, mieszkającej z nim, dnia 22 marca 1903 roku, po południu, urodzone zostało dziecko płci męskiej, które otrzymało imiona Joachim Georg Wilhelm.”

Podpis ojca. Podpis urzędnika Friedricha. Jest także podana dokładna godzina urodzeń syna bytomskiego pastora, ale ów urzędnik te kilka wyrazów zapisuje pismem tajemniczym jak zmarszczki wzbudzone zimnym, marcowym wiatrem na toni pobliskiej Odry, nie sposób tego odczytać.
U spodu aktu mamy jednak jeszcze dwa wpisy, późniejsze. Notki te nie są dziełem urzędnika Friedricha, są zapisane innym charakterem pisma.

Pierwszy z nich mówi o przeprowadzce Joachima do Wrocławia.
Ostatni wyraz na urzędowym blankiecie to „Gestorben”, czyli „zmarły”. Trzeci charakter pisma i lakoniczna notka: „11.12.1942. Berlin Zehlendorf 1066/42”.

Dzieciństwo w Beuthen

Kirchstrasse w Bytomiu, przy której mieszkał bohater artykułu

W mieścinie trzech wież na zachodnim brzegu Odry w niedzielne popołudnie 22 marca 1903 roku rodzi się chłopiec. Zima była stosunkowo łagodna, chwilę wcześniej ostatnie strupy kry raz po raz jeszcze grzęzły w brzegach bytomskiego brzegu rzeki niczym cholesterol w żyłach. Co odważniejsze ptaki wyrywały pierwsze pióra, by lepić w pośpiechu gniazda w co lepszych miejscach. W dniu, w którym urodził się Jochen Klepper, z powodu suszy zabrakło wody w wodospadzie Niagara, zaś Bytom nie wiedział jeszcze, że tego lata nawiedzi miejscowość ogromna powódź.

Rodzina mieszka w dużym domu przy kościele ewangelickim przy ówczesnej Kirchstrasse, gdzie ojciec – Georg – jest pastorem. To dobry dom, ojciec jest liberalnym teologiem, lubiącym polowania i dobre jedzenie. Matka – Hedwig – wywodzi się z uznanego, francuskiego rodu, jest zawsze modnie ubrana i uczesana, interesuje się teatrem i sztuką. Jochen jest ich trzecim dzieckiem.

26 kwietnia 1903 roku ojciec chrzci go wodą z Jordanu.

Chorowity od dziecka, Jochen większość czasu spędza w domu w łóżku. Nie chodzi początkowo nawet do pobliskiej, ewangelickiej szkoły, w domu uczą go rodzice.
Nasiąka z wolna Bytomiem, na jego oczach powstaje most otwarty w 1907 roku, a który to most jak i cała miejscowość znajdzie za jakiś czas odbicie w jego twórczości.
Do szkoły średniej Jochen Klepper pójdzie do Głogowa, w 1922 roku zda maturę. Podczas nauki tworzy pierwsze wiersze, raczej mocno romantyczne, pisze także opowiadania.

W wieku 19 lat zaczyna studiować teologię. Dwa semestry spędzi w Erlangen, potem przeniesie się do Wrocławia na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego, gdzie spędzi sześć semestrów. Jest elegantem, wręcz dandysem – zawsze w garniturze, z perfumowaną chusteczką w kieszonce na piersi, ma gustownie urządzony pokój w akademiku łącznie z porcelanowymi naczyniami. Pisze, kocha kino, te ciągoty estetyczne dziedziczy po matce.

Ale źródła mówią także, że wikła się w przedziwny związek z młodym nauczycielem o nazwisku Fromm, co jest źródłem jego ogromnych duchowych rozterek. Wie, że tak nie może żyć, kłóci się to z jego wiarą. Nie zostaje po studiach pastorem, głównie z powodu zdrowia. W 1927 roku zaczyna pracę w ewangelickim Press Association we Wrocławiu, jako dziennikarz radiowy, pisze też artykuły do ewangelickiej prasy.

Z Wrocławia do Berlina

Jochen Klepper z żoną i pasierbicą

W lecie 1929 roku Klepper szuka stancji. Wynajmuje pokój u Johanny Stein, wdowy po żydowskim prawniku, która mieszka z dwiema córkami. Szybko jednak zaczyna ich łączyć nieco więcej, niż pokój wynajęty w domu przy Eichendorffstrasse 51. Ze starszą o 13 lat Johanną dwa lata później, 28 marca 1931 roku weźmie ślub. Johen ma 28 lat, Stein jest po czterdziestce.

Mezalians? Różni ich wszystko, wiek, doświadczenie, wyznanie, także majętność. Choć małżeństwo uchodzi za szczęśliwe, skomplikuje relacje Jochena z domem rodzinnym w Bytomiu, kontakt z ojcem na kilka lat zostanie zerwany.

Rok po ślubie małżeństwo przeniesie się do Berlina, Jochen Klepper pracuje w radio, w Funk-Stunde Berlin.

Żona namawia go, by zajął się twórczością. W 1932 roku zaczyna pisać dziennik, a w 1933 roku pisze powieść „Łódź szczęśliwych ludzi”. Tłem wydarzeń jest jego rodzinny Bytom Odrzański. Opisuje w niej życie nad Odrą i pracę odrzańskich żeglarzy i rybaków. „Pół Beuthen czekało na moście. Wszyscy chcieli zobaczyć, jak płaskie kry przy masywnych kłodach się roztrzaskiwały, jak ciężkie bryły jedna w drugą wbijały się, jak ich śnieżne skorupy scalały się, jak w ciągu kilku minut Odra zatrzymała się. W dali, przy zakolu pod Carolath, widać było jeszcze jak „Brzeskie Gęsi” (Brieger Gänsen – specyficzne, okrągłe kry na Odrze dop. red.) roiły się, a od Nenkersdorf wyfruwały nowe.” – pisał w powieści.
Ale nadeszły czasy ciemne.

Ku katastrofie

Jochen Klepper w 1937 roku (akgimages.de)

Kiedy władzę w Niemczech objęli naziści, losy Kleppera i jego rodziny bardzo się skomplikowały. Z powodu mieszanego niemiecko-żydowskiego małżeństwa stracił pracę w radiu, znalazł nową w wydawnictwie Ullsteina, skąd zostanie wyrzucony z tego samego powodu. Pisze wiersze religijne, eseje i szkice o literaturze chrześcijańskiej. W 1934 roku przyjechał do rodzinnego Bytomia, by pojednać się z umierającym ojcem. Po Ustawach Norymberskich z 1935 roku sytuacja mieszanej rodziny bardzo się komplikuje.

W 1937 roku pisze powieść „Der Vater”, dobrze przyjętą przez czytelników, ale nieznajdującą poklasku u władz. Krótko po wydaniu książki został wykluczony z Reichsschrifttumskammer (Izba Piśmiennictwa Rzeszy), co było równoznaczne z zakazem wykonywania zawodu pisarza, lecz dzięki przyjaciołom uzyskuje warunkowe pozwolenie na publikowanie. W 1938 roku publikuje „Kyrie”, książkę zawierającą modlitwy i pieśni.

Żydzi w Niemczech nie mają żadnych praw. Klepperowie wiedzą, że uratować ich może tylko emigracja. Starsza pasierbica Jochena Brigitte, wyjeżdża krótko przed wybuchem wojny do Anglii. Ale kiedy wojna wybucha, emigracja jest praktycznie nierealna.

Wskutek urzędniczego błędu, wszak wskutek małżeństwa ze Stein nie jest aryjczykiem, w listopadzie 1940 roku Klepper zostaje wcielony do Wehrmacht. Jest żołnierzem piechoty, stacjonuje w Polsce, na Bałkanach, potem w Rumunii.

Po roku, w 1941, zostaje z wojska zwolniony jako „niegodny służby w niemieckiej armii” z powodu małżeństwa z Żydówką. Zostaje zdemobilizowany i wraca do Berlina.

1942 to ostatni rok życia jego i jego rodziny. Ich los zmierza już tylko ku katastrofie. Wie, że niemieckich Żydów czeka deportacja na wschód. Walczy o możliwość emigracji, choćby dla przybranej córki, ale widzi kafkowski wręcz realizm bezdusznej urzędniczej machiny.

Minister Spraw Wewnętrznych Frick obiecuje pomoc. Żydowscy znajomi Klepperów są deportowani do obozów zagłady. 5 grudnia 1942 wydaje się, że nastąpił cud, sekretarz poselstwa szwedzkiego w Berlinie Almquist załatwia szwedzką wizę dla jego córki. Kiedy 7 grudnia Klepper ponownie udaje się do ministra Fricka w sprawie paszportu, ten informuje go, że to już nie są jego kompetencje. 9 grudnia udaje się więc do Adolfa Eichmanna, ten na odpowiedź każe mu czekać do następnego dnia. O 15:00 Klepper dowiaduje się, że nie ma zgody na wyjazd córki. Wie, że ich los jest przesądzony.

10 grudnia 1942. Późny wieczór w domu Klepperów. W swoim dzienniku Jochen Klepper dokonuje ostatniego wpisu.
„Po południu przesłuchanie na Gestapo. Umieramy więc. To także wola Boga. Dziś w nocy idziemy wspólnie na śmierć. Nad nami w ostatnich godzinach obraz błogosławiącego Chrystusa, który nas otacza. Pod jego spojrzeniem kończy się nasze życie”.
Na kartce zapisuje „Uwaga! Gaz!” i wiesza ją na futrynie drzwi do kuchni. Żegna się z żoną i córką. Odkręcają gaz. Kładą się przytuleni do siebie na podłodze. Biorą tabletki nasenne. Rano znajdzie ich pokojówka.
15 grudnia Klepperowie zostają pochowani na cmentarzu przy kościele w dzielnicy Nikolassee.
Po wojnie siostra Kleppera zadba o wydanie jego dzienników pt: „W cieniu Twoich skrzydeł”. Dziennik bytomianina zostanie także użyty jako świadectwo podczas procesu Adolfa Eichmanna w Izraelu w 1961 roku.
W 1992 roku, w 50. rocznicę śmierci pisarza, poczta niemiecka wydała okolicznościowy znaczek z wizerunkiem Kleppera.

Tabliczki upamiętniające śmierć Klepperów przy ich domu (fot. Regina Müller/akgimages.de)

Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content