Czy po burzy wyjdzie słońce?

W środę, 8 lutego, rano rozpoczęło się posiedzenie rady w gminie Kolsko. Już od progu było widać, że coś jest nie tak. Radni mieli miny nietęgie. W programie obrad uchwały dotyczące obwodów szkolnych. W pierwszych minutach posiedzenia na ręce Marka Rybarczyka trafia pismo. Ten zdenerwowany zabiera głos – Proszę sołtysów, dyrektorki szkół i media o opuszczenie sali. Zostają tylko radni –  zwraca się do obecnych na sali M. Rybarczyk. Wskazane osoby, w pełnej konsternacji wychodzą na hol domu kultury. – Będą likwidować szkołę? Czy to problem oświatowy? Co to ma znaczyć? – słychać na korytarzu. Czekamy, rozmawiając o tym, że wyproszenie nas z sali jest wbrew prawu. W końcu sesja trwa, nie została ogłoszona przerwa, a posiedzenia są jawne. Zastanawianie się nie trwa jednak długo, bo z rozmachem otwierają się drzwi, z sali wychodzą radni w pośpiechu nakładając na siebie kurtki znikają w drzwiach wyjściowych. Zostajemy w holu, bez słowa wyjaśnienia, w pełnym osłupieniu.

– Otrzymałem pismo, które muszę przeanalizować. Wynika z niego, że radni gminy Kolsko na znak protestu opuścili salę posiedzeń. Podpisało się 13 radnych, ja się nie podpisałem. Dlatego proszę pytać tych, co tam figurują – sugeruje M. Rybarczyk.
Trudno kogoś pytać, bo większość zniknęła w pośpiechu. Udaje się jednak złapać radnych przy pobliskim sklepie.  – Przewodniczący odsyła do nas? A dlaczego? Przecież wiedział o co chodzi, był poinformowany. My dowiedzieliśmy się wczoraj – dziwią się radni i w obliczu zaistniałego zamieszania proszą o anonimowość. Nie chcą powiedzieć, co dokładnie jest w piśmie złożonym na ręce przewodniczącego. – Dużo jest powodów naszego dzisiejszego zachowania. Jesteśmy między młotem a kowadłem. Wójt nam narzuca różne rzeczy, a ludzie nas później oceniają. Chcemy, żeby wójt nas zrozumiał – tłumaczą lakonicznie. Opowiadają, że dostają na sesji zmiany do uchwał, nad którymi mają głosować. Żalą się, że to za szybko.

– Dostaliśmy właśnie projekt mostu nad Obrzycą. Miała być kładka, a zrobił się most. To jest zresztą, gdzieś w jakiś łąkach, nie wiemy, o co chodzi – mówią. Tłumaczą, że chcieli mostek, a nie takie szerokie przejście. Sugerują, że to fanaberia budować z takim rozmachem. Zaznaczają, że brakuje im rozmów z wójtem, że rozmawiają z nim wprawdzie pojedynczo, a wolą w grupie radnych.
– Dokładamy dwa miliony do szkół i chcemy wiedzieć, na co to idzie. W efekcie naszych pytań wychodzi, że chcemy szkołę likwidować, kateringi wprowadzać a my tylko szukamy oszczędności – żalą się nasi rozmówcy. Dodają, że w gminie są ważniejsze wydatki niż most nad Obrzycą, że ważna jest ścieżka rowerowa ze Sławocina, o którą tamtejsza radna stale walczy.
– Mamy tego wszystkiego dosyć. Tacy radni bezradni – stwierdzają. Przyznają, że co do formy protestu mają mieszane uczucia, ale skoro wszyscy się sprzeciwiają, to wszyscy.
–  Nie chodzi o to, że jesteśmy przeciwni wójtowi. Ja to go lubię. On zresztą zawsze powtarza, że jakby miał worek pieniędzy, toby nam wszystko rozdał, no ale nie ma. Wiemy, że chce dobrze, tylko prosimy o więcej rozmowy z nami. Może taki zimny prysznic dobrze zrobi – kwitują radni.

Następnego dnia zostajemy poinformowani o dalszym ciągu sesji w Kolsku, tym razem po południu. Obrady odbywają się w sali w urzędzie gminy. Wciąż nie wiemy, co jest w złożonym dzień wcześniej oświadczeniu. Przewodniczący Marek Rybarczyk jest  nieobecny, obrady prowadzi jego zastępca. Wójt jest na sali. Wszystko z pozoru wygląda jak zwykle, ale tak nie jest. Atmosfera jest gęsta, niektórzy z radnych unikają kontaktu wzrokowego. Przyjmowane są uchwały dotyczące dwóch obwodów szkolnych oraz przystąpienie do sporządzenia planu zagospodarowania przestrzennego dla Uścia i Marianek. Rozpoczyna się dyskusja nad zleceniem audytu w gminnych szkołach. Radny Marek Sikora wnioskuje, żeby raz a konkretnie podjąć decyzję, czy zlecać taki audyt, czy też nie. Dokument miałby ewentualnie wykazać, gdzie w oświacie można jeszcze szukać oszczędności. Kiedy już ma dojść do głosowania, w ostatniej chwili, pada pomysł, żeby przedyskutować ten temat w komisjach. Wójt na chwilę opuszcza salę i wraca z informacją, że gmina dostanie na oświatę o 28 tys. zł więcej. – To dobra wiadomość. Po burzy zawsze wschodzi słońce – odzywa się radny Leszek Zboralski.

Po zakończonej sesji rozmawiamy z radnymi o tym, co się wydarzyło dzień wcześniej. Prosimy o udostępnienie złożonego oświadczenia. Wiceprzewodniczący Paweł Zapeński zapewnia, że dokument udostępni, jeśli dostanie zgodę prawnika. Wychodzi zadzwonić i wraca z oświadczeniem.
W piśmie czytamy, że radni protestują, ponieważ ich zdaniem mają minimalny wpływ na decyzje zapadające w gminie, procedują nad uchwałami przedstawionymi w ostatniej chwili, co nie gwarantuje podjęcia trafnych uchwał dla mieszkańców. „Będąc radnymi często firmujemy decyzje podejmowane większością głosów, z którymi się nie zgadzamy, a pozostawiamy przyszłym radnym uchwały skutkujące wieloletnim obciążeniem” – czytamy w oświadczeniu. Radni zarzucają też wójtowi opieszałą realizację wniosków wypracowanych przez komisję rady. Zwracają uwagę, że w świetle tych zarzutów wygląda na to, że rada w gminie jest niepotrzebna, a wójt jest przekonany o swojej nieomylności. Ostatnie zdanie brzmi, że taka forma protestu została wybrana, bo radni liczą na chwilę zadumy osób odpowiedzialnych za daną sytuację.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy wójta Henryka Matysika. – Moim zdaniem, jeżeli jest różnica zdań, to trzeba wyjaśniać wątpliwości. Nie jestem człowiekiem, który się obraża. Szkoda, że zaistniała taka sytuacja. Trzeba będzie dociekać, gdzie leży tego prawdziwa przyczyna. Nic nie jest zero jedynkowe –  mówi wójt Matysik. Przyznaje, że jest zaskoczony taką formą protestu, tym bardziej po 23 latach pracy na rzecz gminy. – Sytuacja rzeczywiście jest niekomfortowa – potwierdza wójt – Jest kilka rzeczy do wyjaśnienia, trzeba usiąść przy stole i rozmawiać – dodaje.
Zdaniem H. Matysika w oświadczeniu najbardziej uderza stwierdzenie, że radni głosują większością nad czymś, do czego nie są przekonani. – To by oznaczało, że są do czegoś przymuszani, a to już jest konfabulacja. To jest to, co najbardziej mnie w tym piśmie zaskakuje – zwraca uwagę H. Matysik. Wójt zapewnia, że jeżeli radni potrzebują więcej rozmów, to jest do ich dyspozycji. Uprzedza, że w grupie zawsze będzie różnica zdań, bo na tym polega demokracja.

– Wiele ważnych dla gminy spraw jest dynamicznych. Nie zawsze można debatować w nieskończoność. Jeżeli radni nie chcą ze mną rozmawiać indywidualnie, to znajdziemy inny tryb – gwarantuje H. Matysik. Wójt zapewnia, że wie, na czym polega kompromis. – Mam nadzieję, że będziemy go poszukiwać go wspólnie – zapowiada. Zwraca uwagę, że radni mają doradzać, tymczasem doradztwo, a ponoszenie odpowiedzialności, to są dwie różne rzeczy. Wójt Matysik mówi, że zamieszanie wokół zmian w ordynacji wyborczej też nie pomaga. Na rozdawanie kart wyborczych jest jeszcze stanowczo za wcześnie.
Monika Owczarek

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content