Trzeba robić dobre uczynki

Po naszym artykule o kobietach, którym zawaliła się zabytkowa stodoła, znalazł się człowiek o wielkim sercu, który postanowił bezpłatnie rozebrać niebezpieczną budowlę

Do Mirocina Górnego pojechaliśmy w minioną środę. Na podwórku u pań Pławuckich trwały intensywne prace przy rozbiórce stodoły, która groziła zawaleniem. Pani Ludwika już od samego początku dziękowała wielokrotnie za naszą pomoc. – Dziękuję bardzo. Dobrze, że to się udało. Gdyby nie ten artykuł, to kto by nam pomógł? – mówiła ze łzami w oczach. Pani Ludwika dziękowała również strażakom, którzy pośredniczyli w rozmowach z panem, który podjął się prac. – Chcieliśmy w jakiś sposób pomóc. Zgłosiliśmy panią Ludwikę do programu Szlachetna Paczka, żeby ją wspomóc. Mam nadzieję, że sprawa zakończy się powodzeniem. Staramy się, jak możemy – mówił nam obecny tego dnia na podwórku pań Pławuckich Andrzej Staroszczuk, prezes OSP w Mirocinie Górnym.
– Gdyby nie strażacy, to nie wiem, co byśmy same zrobiły. Byli tu na każdą naszą prośbę. Są bardzo pożyteczni – dodawała z wdzięcznością i uśmiechem L. Pławucka.

Problem pań Pławuckich opisywaliśmy na łamach „Tygodnika Krąg” przed dwoma tygodniami, kiedy dotarła do nas informacja, że stodoła z muru pruskiego może w każdej chwili runąć na dom, w którym mieszkają matka z trzema córkami. Panie Pławuckie starały się przyspieszyć decyzję konserwatora zabytków, który wydałby pozwolenie na rozbiórkę. W międzyczasie szukały kogoś, kto pomoże im w rozbiórce stodoły. Gotowość do pomocy od samego początku zgłaszali strażacy z OSP w Mirocinie Górnym. Ich ręce nie były jednak potrzebne, ponieważ po publikacji artykułu do Mirocina wybrał się przedsiębiorca z Kożuchowa, który zaoferował, że bezpłatnie rozbierze budynek. Jego firma zajmuje się m.in. robieniem płytek z cegieł rozbiórkowych. – Tę cegłę częściowo wykorzystamy, chociaż za wiele jej nie ma – mówi Daniel Binięda.

Opowiada, że o potrzebie kobiet z Mirocina dowiedział się z naszego artykułu. – Kolega do mnie zadzwonił i opowiedział, co się dzieje. Pojechałem po gazetę, zobaczyłem zdjęcie. Zrobiło mi się szkoda tych pań. Coś mnie tknęło i pomyślałem, że trzeba coś dobrego zrobić. Robiło się już ciemno, ale przyjechałem na miejsce. Popytałem ludzi i udało się dotrzeć. Byłem trochę w szoku, ściana wisiała niebezpiecznie, kobiety były w strachu. Na drugi dzień przyjechałem ponownie, był na miejscu prezes OSP i podjęliśmy decyzję o rozbiórce. Cegłę zabieramy, drzewo zostawiamy na opał kobietom – opowiada. Prace przy rozbiórce potrwają łącznie dwa tygodnie.

– Gdybym miał liczyć koszta, to są duże. Ale nie o to chodzi. Pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Musimy pamiętać o tym, że są ludzie potrzebujący. Jeśli nie będziemy, to o nas też nikt nie będzie pamiętał. Ze znieczulicą trzeba walczyć. Każdy w życiu popełnia błędy, ale trzeba robić dobre uczynki. Tego uczyli mnie rodzice, dziadkowie – mówi pan Daniel.

Prace ruszyły na drugi dzień. – W przeciągu trzech godzin została rozebrana ściana, która najbardziej zagrażała. Operacja była prowadzona pod kontrolą. Mamy doświadczenie i poszło nam sprawnie – tłumaczy D. Binięda.

Pan Damian podkreśla duże wsparcie ze strony asp. Dawida Wyroda z kożuchowskiej policji, który mieszka niedaleko pań Pławuckich. – To nam bardzo ułatwia sprawę – mówi mężczyzna.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content