„Spring” bez wiosny (zdjęcia)
Po pierwsze: pogoda. W piątek było naprawdę przenikliwie zimno. Póki świeciło jeszcze słońce, było znośnie. Po zmroku był dramat.
Po drugie: ludzie. Parę osób przypadkowych, które przechodziły obok i na chwilkę przysiadły. Rodziny i znajomi muzyków. Kilka, dosłownie kilka osób, które przymierzyły w domu kurtki sprzed 20 lat i stwierdziły, że papa całkiem dobrze jeszcze leży. Paru muzyków, których przygnała ciekawość. Najwięcej powinno być młodzieży, tej ciut starszej. Byli. Sztuk dwie. Majka i Jurek.
Zimno, mało ludzi. Klimat dosyć skąpy w emocje. Wydarzenia na scenie w skupieniu obserwują dwie postaci: Fred i Barney z „Jaskiniowców”, którzy stoją ustawieni na wprost sceny. Ale oni są odlani z jakiegoś plastiku.
„One more time”, „Ten Rupees”, „Max Faley”. Przecież to nie są nazwy obce, przecież grają sporo tu i ówdzie. Trudno na lokalnej scenie znaleźć zespoły bardziej wyraziste, rozpoznawalne i ponadto mające pojęcie o graniu. Tymczasem na piątkowe powitanie wiosny przyszło może z 50 osób. Co więcej, nawet sama wiosna nie przyszła.
Marek Grzelka
- Historia Nowej Soli: Muszę odejść, ale wrócę - 18 kwietnia 2024
- Nowa Sól: Historia z szyldu - 6 kwietnia 2024
- Marek Grzelka: Póki my, żyjemy [REPORTAŻ Z GRANICY POLSKO-UKRAIŃSKIEJ] - 26 marca 2022