Mury runą, wspomnienia pozostaną

Jedną z osób, które przyglądają się rozbiórce, jest Jan Jałowiecki.

To historyczny moment dla Nowej Soli. Trwająca właśnie rozbiórka byłej fabryki nici „Odra” przyciąga tłumy nowosolan, w których odżywają wspomnienia. – Zasługa tego zakładu dla mieszkańców była ogromna, ale czasy się zmieniły. To musiało się tak skończyć – mówi z nostalgią Jan Jałowiecki, były pracownik przędzalni bawełny.

 

Od tygodnia trwa wyburzanie byłej fabryki nici „Odra”. W miniony czwartek potężne maszyny na gąsienicach poruszały się po już kilkumetrowej stercie gruzu, systematycznie burząc kolejne kondygnacje jednego z największych budynków na terenie kompleksu. – Wyburzamy mechanicznie za pomocą ciężkiego sprzętu, a w miejscach newralgicznych ze względu na kiepski stan murów, np. przy wieży zegarowej czy w sąsiedztwie zagospodarowanych budynków, będzie to praca ręczna. Specjalnymi nożycami będziemy od góry ciąć ściany, a następnie kruszarkami przerobimy je na drobniejszy materiał, który będzie się nadawał do ponownego wykorzystania – wyjaśnił metody rozbiórki Mateusz Mentel, szef Demolition Group.

 
Do tej pory wyburzone zostały dwa łączniki. To, zdaniem wykonawcy, były najtrudniejsze elementy, bo przylegały do obiektów, które musiały pozostać na swoim miejscu. W kolejce do rozbiórki są jeszcze dwa ceglane kominy. Tak jak to wcześniej było ustalone, wieża zegarowa nie zostanie wyburzona, by w przyszłości doczekać się rewitalizacji.

 
Dla wykonawcy rozbiórka wielkich budynków to chleb powszedni. – Przeprowadzaliśmy już wiele rozbiórek tego typu, nawet i wyższych obiektów. Jest to praca związana z bardzo dużym ryzykiem, najwyższym w budownictwie, jeśli chodzi o roboty rozbiórkowe – podkreśla Wojciech Burda, kierownik rozbiórki.

 
W trakcie naszej rozmowy ogromna koparka wyposażona w piłę do cięcia żelbetu, kawałek po kawałku kruszyła betonowe ściany, podłogi, kolejne kondygnacje. Z „nadgryzionych” budynków wystawały grube, metalowe pręty. – Jesteśmy tak naprawdę na początku zadania. W tej chwili zajmujemy się sekcją nr 22, według inwentaryzacji – największego budynku, mamy jeszcze do rozebrania pięć kolejnych sekcji, 25 jest ostatnią. Łączniki, które rozebraliśmy były jednym z najtrudniejszych zadań. Sobotnie wyburzanie jednego z nich było niebezpiecznym momentem, ponieważ znajdował się tuż nad drogą – opowiada W. Burda. Czy po drodze wychodzą niespodzianki? – pytam. – Oczywiście, jedną z nich jest na przykład brak szyby w nowej koparce. Została wybita przez drut, mimo że jest ona dobrze zbrojona, to tak gruby drut jest w stanie ją przebić. Na szczęście nikomu nic się nie stało, szyba została wymieniona i jedziemy dalej – mówi hardo kierownik rozbiórki.

 
Wykonawca na uporanie się ze starymi murami ma czas do 15 listopada. – To bardzo mało czasu, ale mamy zamiar zdążyć – mówi ze spokojem W. Burda.

 
Wyburzanie fabryki, to moment historyczny w dziejach naszego miasta. Każdego dnia na teren zakładu przybywają tłumnie nowosolanie, którzy przyglądają się rozbiórce. Formują niewielkie grupki, dyskutują. W większości z nich rozbiórka budzi wspomnienia. Jedną z takich osób jest Jan Jałowiecki, który w przędzalni bawełny przepracował osiem lat. – Przyszedłem tu, żeby po raz ostatni zobaczyć  obiekt, który kiedyś był tak potrzebny ludziom. Dzisiaj czasy się zmieniły, budynek już się wysłużył. Taka jest prawda – co stare się zużyło i trzeba budować nowe. Ja pracowałem na przędzalni to jest sąsiedni budynek, który również będzie rozbierany – mówi pan Jan i prowadzi pod byłą przędzalnię, nie przerywając swojej opowieści. – W 1968 roku prowadziłem jej budowę. Byłem odpowiedzialny za wprowadzenie do budynku zamawianych maszyn i ich ustawianie na późniejszym etapie. Wielkie podnośniki wciągały maszyny na kolejne piętra – opowiada J. Jałowiecki, wskazując na mury. Pytam, jak się czuje przyglądając się rozbiórce zakładu, w którym przepracował tyle lat. – Trzeba powiedzieć sobie otwarcie – przędzalnia lnu była świetnie prosperującym zakładem, ale warunki pracy były naprawdę trudne. Teraz są nowe zakłady, inne technologie, praca lżejsza. To musiało się tak skończyć. Samo widowisko, jakie teraz oglądamy jest ciekawe. Obserwatorów takich, jak ja, jest dużo, bo, bądź co bądź, wspomnienia pozostały. Tu wielu ludzi pracowało, przeszli już na emeryturę. Ale zasługa tego zakładu dla mieszkańców Nowej Soli była olbrzymia – tłumaczy pan Jan.

 
Inną osobą, która zerka z wrażeniem na gruzy jest Monika Mencel z Nowej Soli. – To wręcz przerażające widowisko, jak z filmu. Spoglądam na to, co się dzieje i wiem, że sentyment pozostanie. Moja mama przepracowała tu wiele lat. Zawsze przychodziłam po nią po pracy. Bałam się, żeby to się nie zawaliło. Te budynki straszyły.

 

Przychodziło tu dużo alkoholików, narkomanów. Nawet kiedyś byłam świadkiem, jak jakiś mężczyzna wyskoczył  przez okno z nożem. To było w biały dzień. Na szczęście nic mi się nie stało – wspomina M. Mencel. Jej zdaniem wyburzenie fabryki jest bardzo dobrym krokiem. – To już dawno powinno być rozebrane. Teraz w końcu zapanuje tu spokój i miejmy nadzieję, że powstanie w tym miejscu coś nowego, pięknego. Plac jest przecież ogromny. Osobiście chciałabym, żeby tu był jakiś duży market, na przykład Auchan. Mógłby też być basen, gdzie dzieciaki przychodziłyby latem – zastanawia się pani Monika.

 
Przypomnijmy, ruiny fabryki i teren znajdujący się pod nimi należą do Skarbu Państwa, który po rozbiórce przekaże miastu odsłoniętą ziemię. Jeśli warty około 16 mln złotych wniosek rewitalizacyjny zostanie w urzędzie marszałkowskim zakwalifikowany do udzielania dotacji, wówczas do połowy 2019 roku w miejscu ruin powstaną takie elementy, jak: drogi, parkingi, oświetlenie czy nowe sieci wodociągowe, gazowe i kanalizacji deszczowej. W projekcie znajdują się również przebudowa wieży zegarowej, a także modernizację Parku Odra wraz z budową muszli koncertowej. Ze względu na kryteria konkursu na dofinansowanie społeczno-kultorowe inwestycje są w projekcie rewitalizacji niezbędne.

 
O tym, czy Nowa Sól otrzyma dofinansowanie, powinniśmy się przekonać w listopadzie.

 
Wyburzaniu „Odry” można się przyglądać także bez wychodzenia z domu. Nad ruinami praktycznie codziennie lata dron filmujący całe wydarzenie.

 

– Ten, jak i pozostałe nasze filmy, można zobaczyć na Youtube. Linki do filmików są na stronie www.ipc-tech.pl. Po zakończonej rozbiórce powstanie film, który będziemy robić wspólnie z Mariuszem Zalewskim z Lubięcina – mówi Mariusz Nowaczyk, właściciel krążącego nad fabryką drona.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content