W bankowej karuzeli niedomówień?

Bartłomiej Kaszycki potrzebował gotówki, żeby wykonać remont przeciekającego dachu. W Alior Banku, gdzie mógł wziąć kredyt na 10 tys. zł, postawiono mu jednak warunek, że jednocześnie z kredytem musi zdecydować się na kartę kredytową z limitem do 3 tys. zł debetu. Środkami na karcie oczywiście trzeba było w określonych wysokościach obracać, żeby jej posiadanie nie generowało dodatkowych kosztów.
– W sumie nie miałem innego wyjścia, jak zgodzić się na taką propozycję, choć już sam warunek zgody na kartę kredytową uważam za naciąganie klientów. Jakoś to wszystko – spłaty rat kredytu i korzystanie z karty pogodziłem, szybko też zużyłem znajdujące się na niej środki przy zakupie materiałów budowlanych – opowiada nowosolanin.

– Dodatkowe utrudnienia pojawiły się, gdy choćby dzień spóźniłem się z regulacją zaległości na rachunku karty. Każde pisemne upomnienie, które wówczas bank wysyła, to koszt kolejnych 25 zł kary. Gorzej, że bywało tak, że płaciłem w ostatnim możliwym dniu, ale ze względu na jakieś ich wewnętrzne opóźnienia w księgowości i tak otrzymywałem pisemne upomnienia. W sumie około dziesięciu razy musiałem płacić 25 zł kary, bo nie miałem cierpliwości ładować się w papierologię bankowych reklamacji – przyznaje B. Kaszycki.
W październiku 2016 pan Bartosz chciał w jednym ruchu uregulować pełne zadłużenie wynikające z karty kredytowej i zamknąć rachunek. Poszedł do nowosolskiego oddziału Alior Banku i zgodnie z poleceniem zapłacił ponad 1800 zł. – Kilka razy dopytywałem, czy to na pewno wszystko, czy już nic więcej nie będę musiał oddawać, a karta zostanie zamknięta. Pani zarzekała się, że tak, że jak teraz zapłacę całość, to za trzy miesiące karta będzie zamknięta – mówi B. Kaszycki.

W kolejnych miesiącach nowosolanin o karcie już nie myślał i na swoje konto internetowe się nie logował. Zaskoczyło go więc, gdy na początku lutego tego roku otrzymał wezwanie do zapłaty 16 zł.
– Wkurzyłem się, bo przecież już dawno temat ten miał być zamknięty. Poszedłem do banku, przyznaję, że zrobiłem tam awanturę. Ochłonąłem w domu i zadzwoniłem na infolinię. Osoba, z którą rozmawiałem, najpierw stwierdziła, że moja zaległość wynosi nie 16, a 25 zł, ale po chwili sama się poprawiła, że to 32 zł. Nic już nie rozumiałem, kompletny bałagan – komentuje nasz Czytelnik. – Zacząłem sam czytać wyciągi na koncie w internecie. Wynikało z nich, że już w dniu, gdy płaciłem te ponad 1800 zł, zalegałem im 9 zł z hakiem i dalej: 16 zł na koniec grudnia i 24 zł na koniec stycznia. Nie po raz pierwszy przełknąłem złość i zrobiłem internetowy przelew na kwotę 32 zł zgodnie z ostatnią sugestią pracownika infolinii. Na drugi dzień pieniądze wróciły z adnotacją, że konto zostało już zamknięte. Dla mnie to jasny sygnał, że ktoś czegoś nie dopilnował i połapał się, że popełnił błąd. Inaczej dlaczego mieliby zwracać mi te 32 zł? – pyta B. Kaszycki.

Na tym niejasności na linii klient–bank się nie skończyły. – Przy całym zamieszaniu z kartą na koncie internetowym wyczytałem, że również w temacie kredytu hipotecznego zalegam jeszcze ponad 40 zł. Tylko jak to jest możliwe, skoro w lipcu 2016 płaciłem ostatnią ratę? Powinienem się spodziewać kolejnego upomnienia i dodatkowych 25 zł kary? Nie mam ochoty już chodzić do banku i tego wyjaśniać, bo tam tyle razy się mylono, tyle razy zmieniano wersję, że kompletnie nie mogę im ufać – mówi poirytowany B. Kaszycki.
Julian Krzyżanowski, rzecznik prasowy banku, odpowiedział na nasze pytania. – Pragnę wyjaśnić, że klient zawarł z Alior Bankiem umowy o korzystanie z trzech produktów: kredytu, karty kredytowej oraz rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego w wariancie Konto Osobiste. Kredyt został rozliczony i zamknięty 1 lipca 2016 r., z kolei rachunek karty kredytowej został zamknięty 7 lutego 2017 r. Otwarty pozostaje natomiast rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy i na dzień 10 lutego br. widnieje na nim zaległość w wysokości 52,25 zł, będąca efektem kumulowania się opłat za prowadzenie konta, naliczanych zgodnie z taryfą opłat i prowizji banku, a także odsetek od zadłużenia. Aby kolejne opłaty nie były naliczane, klient powinien wypowiedzieć umowę o prowadzenie rachunku. Decyzją banku zaległa kwota w przypadku tego klienta zostanie wówczas umorzona – przyznaje J. Krzyżanowski. – Pragnę też wyjaśnić, że za pośrednictwem monitów klient był informowany o zadłużeniu zarówno na rachunku karty kredytowej, jak i rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym. Wysyłane przez bank wezwania do zapłaty były efektem braku terminowych wpłat kwoty minimalnej wyznaczonych w zestawieniu z rachunku karty kredytowej. Chciałbym jednocześnie zaznaczyć, że klient nie zdecydował się na zgłoszenie reklamacji w banku – dodaje rzecznik.
– Cieszę się, że zdecydowali się umorzyć zaległość. To dowód, że jednak zdają sobie sprawę z wcześniejszych pomyłek – podsumowuje B. Kaszycki.
Artur Lawrenc

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content