Z miłości do psów

– Dlaczego to robimy? Bo pod tym względem jesteśmy „wariatami” – śmieje się trójka nowosolskich wolontariuszy, którzy kilka miesięcy temu zaczęli działać na rzecz bezdomnych psów z terenów gmin powiatu nowosolskiego i z którymi ruszyliśmy na objazdówkę po okolicznych przytuliskach

Adam Swoboda, Monika Kuchna i Katarzyna Rydzak to trójka nowosolan, która pojawiła się na naszych łamach już tydzień temu, gdy opisywaliśmy warunki, w jakich przebywają na terenie oczyszczalni w Nowym Miasteczku psy czekające np. na adopcję lub przeniesienie do schroniska.

– Początkowo pracownik oczyszczalni nie chciał nas wpuścić, ale powiedzieliśmy, że interesuje nas adopcja psa. Zobaczyliśmy zwierzęta bez jedzenia i wody, całe w kleszczach, niepoddane kastracji i sterylizacji. Na tle innych przytulisk to wypada okropnie. Dodatkowo pracownik oczyszczalni na prośbę, żeby nalał zwierzętom wodę, omówił mówiąc, że on nie jest od tego i że za godzinę zrobi to ktoś inny. Z drugiej jednak strony papiery adopcyjne znajdują się u niego, więc jak to jest z jego kompetencjami? – pytał na naszych łamach przed tygodniem A. Swoboda. W odpowiedzi na zarzuty burmistrz Danuta Wojtasik tłumaczyła, że przy oczyszczalni zwierzęta przebywają krótko, tylko do momentu przekazania ich dalej, np. schronisku, że są pod opieką weterynaryjną, miejsce jest regularnie kontrolowane przez organizację „Inicjatywa dla zwierząt”, a jeszcze w tym roku zostanie wyposażone w nowe kojce i budy.

***

Wolontariacka działalność nowosolan, nie będących członkami szeroko znanej grupy Nowosolskie Adopcje Zwierząt, zaczęła się dość przypadkowo już jakiś czas temu od regularnych odwiedzin przytuliska znajdującego się przy Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Kiełczu.

– Jeszcze w poprzednim roku wpadliśmy na pomysł, żeby napisać do Marcina Różalskiego (zawodnik kick-boxer, mieszanych sztuk walki, dop. red.) i poprosić go o kilka gadżetów. Wysłał nam m.in. rękawice oraz płytę Popka z autografem wokalisty. Poszliśmy z tym do klubu Kickboxing Fighter Nowa Sól Adama Rydzaka i tak poznaliśmy Kasię Rydzak. W internetowych aukcjach uzbieraliśmy 500 zł, drugie tyle dorzucił A. Rydzak i mogliśmy kupić blisko pół tony mokrej karmy, którą zawieźliśmy do przytuliska w Kiełczu. Zimą woziliśmy też słomę, przy każdej wizycie sprzątamy boksy, wypuszczamy psy, dokarmiamy je, pobawimy się z nimi, tarmosimy, bo one tego potrzebują – opowiadała nam w ubiegłą środę M. Kuchna. – Miejskie przytulisko sobie świetnie radzi, dlatego my skupiliśmy się na działalności w gminach, bo tam są psy zapomniane. Karmi się je, ale nikt nie szuka dla nich domów. Nie ma kastracji i sterylizacji, nie ma czipowania, ani sprawdzania, czy znalezione na ulicy zwierzę ma już czip i swojego właściciela. My do Kiełcza jeździmy od grudnia 2016 r., pokazaliśmy psiaki na naszym profilu na Facebooku – „Adoptuj psiaka – Psy z gminy Nowa Sól” i udało nam się w ten sposób znaleźć nowe domu już dla trzech psów, które w Kiełczu były nawet do trzech lat – dodawała K. Rydzak.

Jak przystało na miłośników zwierząt, nasi bohaterowie mają ich w swoich domach po kilka. Pani Katarzyna to właścicielka dwóch psów, jeży pigmejskich oraz gekonów. Pan Adam i pani Monika w sumie mają cztery psy: dwa 13-letnie już yorki, pitbulla oraz amstaffa. – Moje psy kupiłam, ale dziś jestem przekonana, że gdy kiedyś zejdą z tego świata, to kolejne będą pochodziły ze schroniska – deklaruje K. Rydzak. – Z naszych psów w zasadzie przygarnięty był pitbull. Kolega wyjeżdżał i zostawił go u nas i tak już z nami został. Szczególnie dzieci tak się do niego przywiązały, że nie było mowy, żeby u nas nie został na stałe – wspominał A. Swoboda.

***

Wspólny wyjazd w teren zaczęliśmy od wizyty w Kożuchowie. – Tam przytulisko prowadzi Uskom. Słyszeliśmy, że to dobrze funkcjonujące miejsce, ale mimo to zaproponowaliśmy im, że pomożemy w promocji psów i adopcji. Zrobimy dziś zdjęcia wszystkim zwierzętom i wrzucimy je do internetu – mówił w drodze do Kożuchowa A. Swoboda.

Na placu Uskomu spotkaliśmy się dwójką jego pracowników – Moniką Kuzak oraz Ryszardem Kondratowiczem, który w ramach swoich obowiązków zajmuje się psami z przytuliska na terenie starego wysypiska śmieci. – Reklamujemy psy sami na stronie Uskomu, a do tego współpracujemy z prowadzącą na Facebooku profil „Kożuchowskie Zwierzaki do Adopcji”. Rocznie udaje nam się dużo, bo około 30 adopcji, a ludzie przyjeżdżają tu z różnych stron Polski – mówiła M. Kuzak po czym wraz z panem Ryszardem poprowadzili nas na miejsce byłego wysypiska za Kożuchowem, gdzie znajduje się 17 kojców (aktualnie w 12 przebywają psy). Zgodnie z założeniami nowosolanie sfotografowali wszystkie zwierzęta kolejno wyprowadzane z kojca przez R. Kondratowicza. Wszystkie można już zobaczyć na profilu „Adoptuj psiaka – Psy z gminy Nowa Sól”.

***

Pojechaliśmy dalej. W bagażniku samochodu był cały gar kaszy ugotowanej z mięsem, a do tego karma sucha oraz z puszki. Część jedzenia miała trafić do psów z oczyszczalni w Nowym Miasteczku, reszta, na koniec objazdu, była dla zwierzaków z Kiełcza. Na widok znanego już sobie samochodu pracownik oczyszczalni szybki krokiem podszedł do bramy i ją zamknął. – Bez zgody kierownika i burmistrza nie możecie państwo wejść – mówił i zadzwonił do Andrzeja Włodarczaka, kierownika referatu ds. inwestycji, gospodarki komunalnej i ochrony środowiska. Po krótkiej rozmowie potwierdził, że obowiązuje zakaz wstępu za bramę. – Zadzwonimy na policję i do OTOZ Animals. Teraz będziecie mieli nieprzyjemności… – odpowiedzieli poirytowani wolontariusze. A. Swoboda chwycił za telefon, połączył się z komendą i relacjonował: – Prosimy o interwencję, są tu katastroficzne warunki, to znęcanie się nad zwierzętami – mówił oraz sugerował, żeby policjanci wzięli ze sobą alkomat, bo pracownik może być pod wpływem alkoholu. Drugi telefon wykonał do siedziby OTOZ.

Danuta Wojtasik, burmistrz Nowego Miasteczka: Dla mnie postępowanie pana Adama jest co najmniej dziwne. Dwa psy po przejściach, z których jeden już u nas zostaje na stałe, przebywają na terenie oczyszczalni ścieków. Znajdują się tam odkryte zbiorniki i oczywistym jest, że nie mogą tam przebywać osoby postronne. Teren jest oznakowany i pracownicy mogą wprowadzać osoby postronne tylko w wyjątkowych sytuacjach i pod nadzorem. Dlatego gdyby pan Adam rzeczywiście miał, jak twierdzi, zastrzeżenia do warunków bytowych zwierząt i chciał współpracy w tym zakresie, pierwsze kroki powinien skierować do mnie, a nie wymuszać na pracownikach, w bezczelny i wulgarny sposób, przy pomocy bezpodstawnie wezwanej policji, wejście na teren obiektu.
Być może nasze spotkanie zakończyłoby się nawiązaniem owocnej współpracy, gdyż sama jestem miłośnikiem psów. Obecnie, mimo tego, że nie mieliśmy okazji się poznać, mam poważne wątpliwości, czy pan Adam kieruje się dobrem zwierząt i czy jego celem jest rzeczywiście poprawa warunków ich bytowania. Próba spektakularnego wtargnięcia w asyście mediów i policji w sytuacji, kiedy nie ma najmniejszych powodów do działań interwencyjnych, świadczy o zupełnie innym celu tej wizyty i dlatego nasza współpraca w jakimkolwiek zakresie nigdy nie będzie możliwa.

Podczas gdy wolontariusze stali przed bramą, policjanci byli terenie oczyszczalni. Po powrocie mundurowi powiedzieli, że nie dzieje się nic złego, że psy mają jedzenie, picie, a boksy są wysprzątane. Przyjechał A. Włodarczak. – Gdybym w tamtym tygodniu wiedział, że weszliście państwo na oczyszczalnię, to mógłbym zadzwonić na policję. Obowiązuje zakaz wstępu. Pracownika, który na to pozwolił, już ukarałem – mówił.
Wybuchowe reakcje wolontariuszy tonowała Edyta Straka, funkcjonariusz z OTOZ Animals, która umówiła się z kierownikiem, że w kolejnym tygodniu wszyscy usiądą i na spokojnie porozmawiają o zasadach współpracy na przyszłość. – Podamy nazwiska konkretnych osób, które mogłyby wchodzić na oczyszczalnię, bo chcielibyśmy móc przyjeżdżać do tych psów, przywozić im jedzenie, wyprowadzać je na spacery. Nie zależy nam na wojnie, tak współdziałamy z wieloma gminami i wszędzie są tego efekty – mówiła pani Edyta. A. Włodarczak przystał na propozycję, dodał też, że w kolejnych dniach dojdzie do wymiany kojców.
Stanowisko burmistrza Nowego Miasteczka Danuty Wojtasik obok.

***

Ostatni przystanek – ZGK w Kiełczu. O tym, że wolontariusze jeżdżą tam regularnie świadczy fakt, że wchodzą tam, jak do siebie, a psy – obecnie trzy w klatkach i jeden mieszkającym tam na stałe, witają ich radosnym poszczekiwaniem i merdaniem ogonów. Zwierzęta z kojców są pojedynczo wypuszczane na zewnątrz. Biegają, skaczą na ludzi, chcą się bawić. Pani Monika otwiera kojce, pan Adam napełnia miski, a pani Katarzyna łopatą oczyszcza drewniane podesty klatek.

– Generalnie z gminą wiejską współpraca nam się układa. Chcieliśmy jednak zrobić krok dalej i stworzyć własne przytulisko, w którym gmina umieszczałaby swoje psy, ale pani wójt nie nie okazała zainteresowania. Poza tym zwierzęta z Kiełcza mają być przeniesione w nowe miejsce – do oczyszczalni w Lubięcinie – mówili nowosolanie.
Artur Lawrenc

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content