Rowerzystka: Dziękuję za pouczenie, do widzenia

W związku z licznymi zdarzeniami drogowymi z udziałem rowerzystów, które miały miejsce w ostatnich tygodniach, postanowiliśmy wspólnie z nowosolską policją zrealizować cykl artykułów poświęcony użytkownikom jednośladów. Cała zabawa polega na tym, że raz w tygodniu wyjedziemy z patrolem drogówki na ulice miasta, by pouczać tych cyklistów, którzy o zasadach ruchu drogowego nie mają pojęcia, a takich w naszym powiecie, niestety, nie brakuje

W czwartek w policyjno – dziennikarski patrol ruszyłem ze st asp. Grzegorzem Jędrzejewskim oraz asp. Robertem Statkiewiczem. – Tak się składa, że akurat dziś prowadzimy działania pod nazwą „Niechronieni”, podczas których zwracamy szczególną uwagę na pieszych, rowerzystów, motorowerzystów, a także tzw. quadowców. Akcja jest ukierunkowana na bezpieczeństwo tych użytkowników dróg publicznych i ma na celu zminimalizowanie liczby zdarzeń drogowych z ich udziałem – oznajmił asp. Statkiewicz.

Skierowaliśmy się w stronę ścisłego centrum miasta. Wjechaliśmy w ul. Wrocławską, potem pojechaliśmy na Stare Żabno, cały czas rozmawiając o przewinieniach niechronionych uczestników ruchu.

– Przyznam szczerze, że dziś już ukaraliśmy trzy osoby piesze mandatami za przechodzenie w niedozwolonym miejscu. Często to tak wygląda, i dziś właśnie takie osoby zostały ukarane, że ludzie widzą, że jedziemy radiowozem oznakowanym, a i tak wchodzą na drogę, praktycznie nam przed maskę. Choćby ze względu na obecność policjantów albo po prostu ze względu na instynkt samozachowawczy, te osoby mogłyby już przejść te kilka metrów do najbliższego przejścia, a nie wchodzić policjantom pod koła. Wiedzą, że robią źle, bo od razu przepraszają, ale mimo to przechodzą tam, gdzie nie można. I do tego mówią jeszcze, że przecież nic nie jechało… – relacjonował st. asp. Jędrzejewski, kierowca policyjnej „kijanki”.

Nie zdążył dokończyć, a już wypełniły się jego słowa o pieszych wchodzących na jezdnię dosłownie przed oznakowany radiowóz. Na wysokości „Żabki” przy ul. Wrocławskiej, może jakieś 20 metrów od nas, przez ulicę w niedozwolonym miejscu przeszedł pan Zbyszek, który w ręce niósł pół litra wódki. Żeby go zatrzymać, skręciliśmy w ul. Cichą. – Panowie, nic nie jechało, a ja tu idę do domu… – tłumaczył się nowosolanin. Kiedy policjanci go pouczali, chodnikiem na swoim zielonym składaku zbliżała się do nas jadąc od strony ul. Południowej pani Krystyna. Zatrzymała się przed skrzyżowaniem, na którym stał radiowóz. Ominęła nas, po czym ponownie wsiadła na zieloną „strzałę” i pojechała dalej w kierunku centrum miasta.

Pojechała, chociaż nie mogła. Powód? Okazuje się, że to nie jest droga dla rowerów, tylko dwukolorowy chodnik. – Czyli pani powinna ten rower prowadzić, względnie jechać jezdnią. Chociaż pewnie będzie się tłumaczyć w taki sposób, że tutaj jest ścieżka rowerowa – stwierdził asp. Statkiewicz. Nie pomylił się. Radiowozem ruszyliśmy za właścicielką zielonego składaka.
Dogoniliśmy panią na najbliższym przystanku.

– Po chodniku pani jedzie – rozpoczął rozmowę z wyraźnie przestraszoną nowosolanką asp. Statkiewicz.
– Tak… – usłyszał w odpowiedzi.
– A rowerzysta może jechać po chodniku? – zapytał policjant.
– No po tym czerwonym tak. Był odpowiedni znak na początku ul. Południowej… – mówiła mocno przerażona pani Krystyna.

Asp. Statkiewicz uspokajał sytuację: – Proszę nie sugerować się pasami kolorowymi, tylko znakami. Droga dla rowerów jest oznakowana – znak niebieski, okrągły, z narysowanym rowerem. Każdy znak odwołuje skrzyżowanie. W miejscu, w którym pani nas mijała, było skrzyżowanie. Czyli znak, o którym pani mówi, został odwołany, a nowego, już za skrzyżowaniem, nie ma. Dziś, informacyjnie o tym mówimy, bo wspólnie z „Kręgiem” prowadzimy akcję i kończymy na pouczeniu.

– To co teraz powinnam zrobić? – zapytała pani Krystyna.
– Jeżeli nie ma drogi dla rowerów, kierujący ma jechać jezdnią, ewentualnie, gdy są niesprzyjające warunki pogodowe – silny opad śniegu, silny opar gradu, może korzystać z chodnika, zachowując szczególną ostrożność, bo na chodniku pierwszeństwo ma pieszy. Proszę o tym pamiętać.

– Zdarzyło się kiedyś pani wjechać w pieszego? – zapytałem mieszkankę ul. Wrocławskiej, która na rower już nie wsiadła, tylko prowadziła go do domu.
– A w życiu, jeżdżę tylko od Halinki (była nazwa sklepu przy ul. Głogowskiej, dziś „Eko -(dop. red.) do domu na Wrocławską i z powrotem. Po mieście chodzę pieszo, bo boję się jeździć między samochodami, a tu droga do domu prosta i nie ma ruchu. Dziękuję za pouczenie, do widzenia – zakończyła pani Krystyna.
Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content