Siadam przed lustrem i mówię: „Szefie, proszę o podwyżkę…”

Nie ma chyba nikogo, kto nie chciałby zarabiać więcej. Ale jednocześnie jest wielu, którzy boją się pójść do szefa po podwyżkę. Teraz jest na to dobry moment. W piątek obchodzimy nietypowe święto Dzień Ćwiczenia Przed Lustrem Prośby o Podwyżkę Płacy. Podpowiadamy, jak rozmawiać z szefem, żeby ugrać coś dla siebie

13 września na swoim Facebooku umieszczam wpis o następującej treści: „Pytanie z mojej strony, jak zawsze śmiertelnie poważne. Czy ktoś ma receptę albo sposób na to, jak pogadać z szefem o podwyżce? Czy zdarzyło się komuś ćwiczyć taką prośbę przed lustrem?”
Pod tym postem szybko zaczynają się sypać komentarze.

Dziennikarz obywatelski ze Sławy Paweł Żygadło pisze jako pierwszy: „Dobre. Może wystarczy że szef widzi Twój wpis”.
„Mario spoko, dzisiaj ogłosili, że od stycznia najniższa krajowa wzrasta o….100zł” – wtrąca radny powiatowy Andrzej Dela.
„Jeżeli Twój szef czyta to wszystko, to masz problem z głowy, od jutra nie pracujesz” – dopisuje późnym wieczorem fotograf Jerzy Malicki.
Nowosolski pisarz kryminałów Krzysztof Koziołek pisze do mnie w wiadomości prywatnej: „Mario, zastanawiam się, czy twoja akcja z podwyżką na tablicy to 1. otwarcie negocjacji z pracodawcą czy 2. prowokacja dziennikarska. I skłaniam się ku numerowi 1” – napisał Koziołek. Pomylił się, choć to u niego niezwykle rzadkie.

Prawdziwym powodem mojego wpisu jest odnaleziony w kalendarzu świąt nietypowych Dzień Ćwiczenia Przed Lustrem Prośby o Podwyżkę Płacy. Ten obchodzimy w najbliższy piątek 22 września. Jesteście na święto gotowi?

„Badania opinii wykazują, że Polacy niechętnie proszą o podwyżkę. Przyczyny są różne, skrępowanie, lęk przed szefem, niewiara w siebie. Przecież jeśli ktoś uważa, że bardzo się stara, wykonuje swoje obowiązki pilnie i na czas, jest przygotowany do pracy, to nie ma powodów aby nie spróbować. Dzień Ćwiczenia Przed Lustrem Prośby o Podwyżkę powstał właśnie po to, aby przygotować się na taką okoliczność” – czytam we wspomnianym kalendarzu.
I choć w pierwszej chwili może to wywoływać uśmiech, to temat jest przecież bardzo poważny.

„Szefie, innym razem…”

– Faktycznie rozmowa o podwyżce to dość trudna forma dialogu – przyznaje Katarzyna Podgórska, z-ca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Nowej Soli. Z ludźmi poszukującymi pracy, ale także z tymi, którym się udało, ma częsty kontakt. Ci ludzie w rozmowach przyznają, że mają problemy w kontakcie z szefem, szczególnie jeśli chodzi o poruszanie kwestii finansowych.

– Trudność tego zadania jest taka, że nagle trzeba pójść do szefa i niejako odwrócić role, czyli oczekiwać czegoś od swojego pracodawcy – dodaje Podgórska i pyta retorycznie: – Czy umiemy rozmawiać o pieniądzach? Wydaje mi się, że nie. Kierujemy się w takiej rozmowie swoimi planami, celami, natomiast pracodawcy patrzą na ewentualną podwyżkę pod kątem inwestycji. To znaczy są gotowi ją dać, jeśli jako firma coś uzyskają w zamian – mówi dyrektor Podgórska.

O to, skąd wynika trudność w rozmowie o „kasie”, pytam psychologa Krzysztofa Dziadkiewicza.
– Polska kultura jest taką, która wykształciła zasadę, że o pieniądzach nie powinno się rozmawiać, a upominanie się o nie stanowi podstawę do negatywnej oceny człowieka, dlatego też wielu z nas – chcąc funkcjonować w zgodzie z normą kulturową – udaje, że temat nie istnieje – tłumaczy Dziadkiewicz, który przypomina o roli pieniądza w dzisiejszym świecie. – To nie tylko środek służący osiągnięciu celu, ale także – dla wielu z nas – cel sam w sobie. Dzięki pieniądzom osiągamy różne cele – budujemy swój prestiż i autorytet, zdobywamy szacunek innych i podwyższamy swoją samoocenę. Mając odpowiednią ilość pieniędzy stajemy się niezależni, odporni na różne naciski zewnętrzne, możemy z większą łatwością decydować sami o sobie. Ich zdobycie stanowi więc, dla wielu z nas, jeden z głównych problemów dnia codziennego – zauważa psycholog.

Z jednej strony większe pieniądze są nam niezbędne do, nazwijmy to, lepszego życia, z drugiej strony trudno się o nie upomnieć, o czym świadczy historia, którą przytacza Maciej Koszela, który na co dzień zajmuje się zawodowo rekrutowaniem pracowników. Kolokwialnie rzecz ujmując jest „łowcą głów”.

– „Panie redaktorze ile pan zarabia? No, widzę uśmiech na pana twarzy” – żartuje Koszela, który podaje przykład obrazujący trudność rozmów o podwyżce oraz to, że nigdy nie ma na to dobrego momentu… – Jeden z moich kolegów był strasznie „wkręcony”, żeby iść do szefa po podwyżkę. Kiedy przyszedł dzień spotkania, mój kolega od rana już kręcił się nerwowo pod drzwiami szefa, żeby wejść, wyrzucić z siebie wszystko i wyjść. Jego desperacja sięgnęła zenitu. W końcu szef zawołał go do siebie. „Co cię do mnie sprowadza” – zapytał mojego kolegę. W tym samym czasie w radiu zaczął lecieć refren piosenki zespołu Perfect: „Nie mogę ci wiele dać, nie mogę ci wiele dać, bo sam nie wiele mam…..”. W tym momencie kolega wstał i wyszedł mówiąc: szefie, innym razem… – opowiada M. Koszela.

Z wiedzy, którą posiada wynika, że ponad 85 procent Polaków rzuciłoby swoją obecną pracę gdyby tylko nadarzyła się okazja. – Myślę, że byłoby mniej takich osób, gdybyśmy potrafili i chcieli podejść do tematu „trudnych rozmów” w inny sposób. Zamiast nastawić się negatywnie i od razu przyjmować postawę bojową, powinniśmy pomyśleć, co moja osoba wnosi do firmy i jak zmieniła się jej sytuacja, od kiedy w niej pracuję. I z tak przygotowaną listą i argumentami pójść nie na walkę, tylko na szczerą rozmowę. Jestem pewien, że w takiej formie każda rozmowa skończy się sukcesem. Bo przecież dwóm stronom zależy na jak najlepszych wynikach – zauważa Koszela.

Dyrektor Podgórska: Nie szantażuj pracodawcy

Jak zatem taka rozmowa powinna wyglądać? Moi rozmówcy podpowiadają, że na pewno należy się przygotować, podać argumenty, które trafią do pracodawcy.

– Na pewno nie mogą to być argumenty w stylu: mam kolejny kredyt. Pracodawca oczekuje czegoś dla firmy, zadań dodatkowych, z których dany pracownik się wywiązał, np. zrealizowanie jakiegoś projektu, który dotychczas przez nikogo nie był wykonany. Należy także wybrać miejsce, zastanowić się nad dobrym dniu w tygodniu, bo nie każdy się nadaje. Mówi się często, że na takich rozmów nie powinno się przeprowadzać w poniedziałek i piątek. Poniedziałek to dzień, w którym szef planuje sobie zadania na najbliższy tydzień. W piątek większość ludzi myśli już o weekendzie, więc to pokazuje, że ciężko nam będzie skupić szefa na naszym problemie i mówiąc trochę żartem, może o nas do kolejnego poniedziałku zapomnieć – zauważa K. Podgórska.

Dodaje, że należy wiedzieć przed rozmową, ile chce się dostać. – Trzeba wiedzieć ile się oczekuje, ale też nie przesadzić. W artykułach podaje się, żeby nie powiedzieć kwoty wyższej niż 20 procent swoich zarobków – zaznacza K. Podgórska. Dodaje, że dobrym miejscem do przeprowadzania rozmowy o podwyżce jest teren neutralny. – Nie powinno się takich rozmów przeprowadzać ani w pokoju pracownika, ani szefa. Bo przecież gabinet szefa to pozycja siły, przewagi, dlatego należy szukać miejsca, w którym obie strony będą się czuły komfortowo. To może być np. sala konferencyjna – radzi dyrektor Podgórska. Jej zdaniem dobrym krokiem byłoby uprzedzenie szefa o takiej rozmowie, żeby również mógł się do niej merytorycznie przygotować.

– Nikt nie lubi być zaskakiwanym. Szef też powinien mieć prawo, żeby się do tego przygotować. Pierwsza rzecz, gdyby nawet chciał dać podwyżkę, musi zrobić rozpoznanie, jakie są możliwości finansowe firmy. Należy też pamiętać, że wnioskowanie o podwyżkę i jej przyznanie, to dla firmy skutek długofalowy. To nie jest danie jednej wyższej wypłaty, tylko koszt na następne miesiące, a nawet lata. Ważne, żeby w rozmowie o podwyżce wyjść z pozycji partnerskiej. Nie można niczego wymuszać. To tak, jak w domu: jak dziecko czegoś chce i wymusza na rodzicu, to najczęściej rodzic się przed tym broni – mówi K. Podgórska.

Jarosław Nieradka, dyrektor zielonogórskiego biura Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej zaznacza, że w rozmowach z szefem na pewno należy odrzucić emocje. – Dyskusja powinna być merytoryczna, na argumenty: dlaczego powinienem zarabiać więcej, czy wynika to z moich wyników, z sytuacji płacowej w branży? Pamiętajmy przy tym, że pracodawca ocenia realne zaangażowanie w pracę i wydajność pracownika, więc nie każda rozmowa o podwyżce musi być uzasadniona, chociaż słyszymy, że „kolega poszedł do szefa i dostał”. Trzeba nadmienić, że podwyżki wynagrodzeń zawsze będą wynikały z kondycji firmy, płynności, kontraktów i wreszcie: z wydajności pracy – zaznacza J. Nieradka.

Z kolei dyrektor Podgórska dodaje, że największym błędem popełnianym przez pracowników jest emocjonalny szantaż: czyli stawianie albo dostaję to, co chcę, albo odchodzę. – Tu łatwo można przegrać. Jeśli się jest dobrym fachowcem, zna się swoją wartość, to oczywiście powoduje, że ma się asa w rękawie, ale stawianie sprawy na ostrzu noża może powodować, że zostanie się zwolnionym. Po drugie, może tak się stać, że pójdzie się do innego pracodawcy i wcale nie będzie lepiej, a u tego pierwszego jesteśmy już na straconej pozycji. Dlatego w tym zakresie radziłabym ostrożność – zauważa K. Podgórska.

Psycholog radzi: „Spróbuj”

Moi rozmówcy przyznają, że obecna sytuacja na rynku pracy powoduje, że dziś to szef zabiega o pracownika. – Teraz to częściej pracownik jest w uprzywilejowanej pozycji podczas rozmowy o podwyżkę. Na rynku brakuje rąk do pracy, płace rosną, dlatego też utrzymanie pracownika w firmie staje się dla pracodawców coraz większym wyzwaniem, a rozmowy o podwyżce w niektórych branżach to już codzienność – mówi J. Nieradka.

Na temat gospodarki, a więc także relacji pracownik-pracodawca, głos w debacie publicznej zabiera prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz. – Ja w zasadzie zawsze byłem pracodawcą, choć teraz jestem pracownikiem, bo moim szefem są mieszkańcy Nowej Soli. Relacja pracownik-pracodawca jest trudna. Brutalna prawda jest taka, że w kapitalizmie to bardzo naturalne, że pracodawca zawsze będzie chciał płacić jak najmniej, a pracownik zawsze będzie chciał zarabiać jak najwięcej. Pamiętajmy, że płaca jest kosztem dla pracodawcy. Czym wyższe koszty, tym niższe zyski – zaznacza Tyszkiewicz, który bardzo często uczestniczy w dyskusjach o rynku pracy.

– Każdy zawsze będzie chciał zarabiać więcej. Nie ma granicy, która określi wewnętrzne poczucie, że już jestem zadowolony. Czy Robert Lewandowski jest zadowolony ze swojej płacy? Przypuszczam, że nie, bo pewnie chciałby zarabiać więcej. A Ronaldo jest zadowolony? Myślę, że zawsze chciałby więcej – mówi Tyszkiewicz. I dodaje: – Trzeba złapać ten złoty środek, jaka płaca jest dobra dla obu storn. W Nowej Soli bardzo to się zmieniło. Pamiętam czasy, gdy ludzie zarabiali naprawdę grosze. Kiedy ok. 10 lat temu w Nowej Soli budował się zakład pana Drzymały, przyszły do mnie zapłakane cztery panie opowiadając, że wstają o 3.00 w nocy, jadą do Grodziska, czyli zakładu matki, ciężko pracują osiem godzin i wracają późnym popołudniem do domu. Mówiły, że zarabiają 550 zł. I one przyszły z płaczem nie dlatego, że zarabiały tak mało, tylko że pracodawca zaczął im odliczać 50 zł za dojazdy. To były straszne czasy, a pamiętajmy, że inflacja jest minimalna, czyli od tamtego okresu ceny wzrosły niewiele. Jak wtedy miały przeżyć te kobiety? – pyta prezydent, który zauważa. – Dziś o płacy poniżej 2 tys. zł już nikt nie chce rozmawiać, więc progres jeśli chodzi o płace w Polsce jest ogromny – mówi W. Tyszkiewicz.

Niemniej jednak pracownicy, którzy nigdy nie poprosili szefa o podwyżkę, nadal nie są na rynku pracy w mniejszości. Pomimo, iż pieniądze stanowią dla większości z nas istotny element codziennego funkcjonowania, wielu od lat nie poprosiło swojego szefa o podwyżkę.

Dlaczego? – Odpowiedzi należy szukać w naszej wyobraźni. To ona podpowiada nam, co się może zdarzyć w sytuacji wyjścia z wnioskiem o podwyżkę, to ona kreuje w naszych głowach wizję rozgrzanego do czerwoności szefa, wypowiadającego to okropne zdanie: Jak się Panu/Pani nie podoba to…, to ona buduje wizję odrzucenia, zemsty itp. Jedno jest jednak pewne, dopóki nie spróbujesz, to nie dowiesz się, jak twoja prośba zadziała na zwierzchnika – wyjaśnia K. Dziadkiewicz.

Dlatego tym bardziej warto wyjść ze schematu i zaprzestać roztaczania złych myśli. – W ten sposób zadbamy o siebie. Rozmowa o potencjalnej podwyżce wzmocni nasze myślenie o sobie. Jeżeli to zrobisz, będziesz mógł ze spokojem powiedzieć, zrobiłem wszystko, co się dało w tym temacie – podpowiada psycholog.
Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content