Wyszedł z aresztu po 28 latach

Dyrektor Aresztu Śledczego w Nowej Soli ppłk Dariusz Rączkowski po 28 latach pracy w więziennictwie odszedł na emeryturę

Na wstępie piątkowej pożegnalnej uroczystości ppłk. Rączkowskiego głos w imieniu pracowników nowosolskiego aresztu zabrał Tomasz Petela, kierownik działu ochrony. – Pan dyrektor dbał o pracownika, ukierunkowywał nas, które ścieżki mamy obrać, żeby swoje zadania wykonywać rzetelnie i sumiennie. Za to mu dziękujemy – powiedział Petela, któremu odchodzący dyrektor odpowiedział z dużą skromnością. – Ja tylko byłem ten żuczek, który niekiedy musiał was denerwować, że to tak trzeba zrobić, a nie inaczej. Żeby nie meldować o problemach, a jedynie o wykonaniu zadania. Bardzo wam wszystkim za tę współpracę dziękuję – zaznaczył były już dyrektor AŚ w Nowej Soli (rozmowę z nim publikujemy poniżej).

Petela w swoim wystąpieniu podkreślił zasługi dyrektora Rączkowskiego dla nowosolskiego więziennictwa. – Chciałbym nadmienić, że prężnie współpracował z samorządami, z komendantami policji, straży pożarnej, z księdzem kapelanem. W zakresie rozpowszechniania naszej służby na zewnątrz, bo w przeszłości bywało z tym różnie. A dzięki panu dyrektorowi, który chętnie wychodził także do mediów, ludzie wiedzą, że my to jesteśmy funkcjonariusze więzienni, a nie lotnicy – uśmiechnął się T. Petela, który nawiązał do stojącego w kącie z przywiązaną wstęgą fotelu do masażu. – Panie dyrektorze, chcieliśmy przekazać ten prezent od nas wszystkich, mając nadzieję, że pan dyrektor będzie z niego korzystał jak najczęściej. Aczkolwiek już wiem, że tak nie do końca będzie, bo ma pan swoje plany.

Ale ppłk. Rączkowskiego żegnali nie tylko współpracownicy. – Kiedy dowiedziałam się, że pan dyrektor rezygnuje, namawiałam go, żeby pozostał, bo ta współpraca układała się wzorcowo. Mieszkańcy byli z niej zadowoleni, ale też sami osadzeni i my w gminie, że mogliśmy szereg prac wykonywać ich rękami – dziękowała za owocną współpracę swojego samorządu z AŚ w Nowej Soli wójt gminy wiejskiej Izabela Bojko, która zwróciła się do funkcjonariuszy służby więziennej. – Powiem krótko: wasz dyrektor to jest po prostu gość. Widzę, ile dobrego pan dyrektor tutaj zrobił. Ale z drugiej strony w dniu dzisiejszym żal jest podwójny, bo areszt będzie likwidowany – stwierdziła I. Bojko nawiązując do decyzji o zamknięciu z dniem 1 kwietnia aresztu śledczego w Nowej Soli.

Skwitowała także prezent od pracowników aresztu. – Myślę, że dyrektor nie jest jeszcze w takim wieku, żeby usiadł w tym fotelu w kapciach i z gazetą w ręku…

W podobnym tonie wypowiedziała się burmistrz gminy Otyń Barbara Wróblewska. – Ten fotel do ciebie mnie pasuje, znając twoją energię – zaznaczyła B. Wróblewska. Z jej gminą AŚ w Nowej Soli współpracował bardzo ściśle. – Osadzeni zrobili masę prac na rzecz naszych gmin, naszych mieszkańców i będzie nam tej współpracy brakowało. Cóż, Darku, za wszystko dziękuję – mówiła B. Wróblewska.

– Wiem, że ten fotel jest potrzebny, bo po tym aktywnym dniu, a pewnie tylko takie będą, będzie można wieczorem usiąść i odpocząć, żeby w kolejny dzień wejść z pełną parą i zaangażowaniem – zaznaczył z kolei wicestarosta Przemysław Ficner.

Podwójny żal, podobnie jak wójt Bojko, zaakcentował także insp. Grzegorz Karpiński, komendant nowosolskiej policji. – Po pierwsze, odchodzisz ty, wielki fachowiec, kolega, a z drugiej strony likwidacja aresztu nie jest dla nas dobrą wiadomością. Będziemy musieli przeorganizować swoją działalność, szczególnie jeśli chodzi o konwoje, ale to już nie jest twój problem, tylko mój. Życzę ci wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, żebyś jak najmniej wykorzystywał ten fotel, chyba że w zimie – uśmiechnął się komendant Karpiński.
Z kolei st. kpt. Czesław Młynarczyk przytoczył pewną sentencję: „Wiek emerytalny po to jest dany, by realizować niespełnione plany. Więc nie ma co patrzeć na swą kartę zdrowia, tylko łykać życie i się delektować. Brać wszystko, co do wzięcia zostało, póki posłuszeństwa nie odmówi ciało”.

Dyrektor Rączkowski nie krył, że odejście na emeryturę jest dla niego czymś smutnym: – Osobiście nie uważam się za starego człowieka, wypalonego czy schorowanego. Ale decyzja o likwidacji aresztu jest o tyle bolesna, bo uważam, że jest nieprzemyślana. Smutne jest też to, że nasze państwo jest tak bogate – pozwolę sobie dziś, bo apolityczny byłem do wczoraj – że rozdaje emeryturę młodym ludziom. Za darmo będziemy brali pieniądze, a moglibyśmy być wykorzystani do wielu rzeczy pracując dla państwa, które to wcześniej tyle w nas zainwestowało. Ze mną 12 osób przechodzi na zaopatrzenie emerytalne. Mnie się to głowie nie mieści, ale nie o polityce, bo to nie ja jestem od tego.

Do pracy zabrał mnie… autostopowicz

– To więziennictwo, do jakiego przyszedłem, było całkiem inne niż to, z którego wychodzę – mówi ppłk Dariusz Rączkowski

Mariusz Pojnar: Jak trafił pan do pracy w więziennictwie?

W 1990 roku, tuż po ślubie, szukałem pracy w Nowej Soli. Wiadomo, transformacja ustrojowa zamykała po kolei zakłady, więc nie było łatwo. Ja byłem tu nowy, bo przyjechałem spod Legnicy. Któregoś razu zabrałem autostopowicza, który stał na przystanku na jednej z okolicznych wiosek. Zaczęliśmy rozmawiać i on w pewnym momencie mówi do mnie tak: „Słuchaj, potrzebują do pracy na klawisza w Nowej Soli”.

Zapytałem, czy wie, gdzie jest areszt. Wiedział. Przyjechaliśmy pod okienko. Pan, który siedział na bramie, ówczesny kierownik działu ochrony Władysław Zieniewicz, zapytał, ile mamy lat? Ja miałem 26, a ten pan, który ze mną przyjechał, 36. Ja usłyszałem: „Ty możesz wejść, do 35 lat przyjmujemy”.

Wszedł pan…

Tak, przedstawiono mi wtedy, na czym ta praca polega. Mało z tego wtedy rozumiałem (śmiech). Po powrocie do żony powiedziałem, że byłem na rozmowie kwalifikacyjnej w areszcie i że dostałem skierowanie na badania do polikliniki w Zielonej Górze. Badania wyszły dobrze i z dniem 1 czerwca 90. roku rozpocząłem pracę na stanowisku strażnika działu ochrony w nowosolskim areszcie.

Po kilku miesiącach zostałem oddelegowany do pracy w dziale ewidencji. Po kolejnych 10 miesiącach ówczesny naczelnik Jurek Stupkiewicz poinformował mnie, że przechodzę do służby w dziale penitencjarnym – na młodszego wychowawcę. Tam spędziłem trzy lata.
W 1994 roku mój kolega z działu, porucznik Woźniak, został naczelnikiem aresztu, a że razem współpracowaliśmy w dziale penitencjarnym, złożył mi propozycję objęcia funkcji kierownika działu ochrony, którą pełniłem do końca maja 2007 roku. Wtedy zostałem przeniesiony przez dyrektora okręgowego płk. Bulaka do pełnienia obowiązków zastępcy dyrektora w Zakładzie Karnym w Krzywańcu. Do 6 marca 2009 pracowałem na tym stanowisku i decyzją ówczesnego dyrektora generalnego zostałem przeniesiony do objęcia stanowiska dyrektora Aresztu Śledczego w Zielonej Górze. Te obowiązki pełniłem do 11 lipca 2016 roku. Ta data była dla mnie początkiem powrotu do Nowej Soli, gdzie pełniłem obowiązki dyrektora do dnia dzisiejszego.

Jakie były te trzy dekady w więziennictwie oczami Dariusza Rączkowskiego?

Przez pryzmat swojej służby dzielę polskie więziennictwo na trzy etapy. Lata 90., czyli transformacja, bieda w kraju, brak na wszystko w więziennictwie, bunt tych ludzi, którzy siedzieli jeszcze w latach 80., 70., których podejście do nas jako funkcjonariuszy nie było najlepsze.
Lata dwutysięczne z kolei oceniam jako najwspanialsze lata, przede wszystkim w podejściu do człowieka, wprowadzenie innych instytucji zewnętrznych do pracy z ludźmi pozbawionymi wolności. Wtedy nastąpił duży rozwój naszej służby.

Po 2010 roku, kiedy zmieniła się ustawa, nastąpił czas mniej korzystny dla funkcjonariuszy, za to bardziej korzystny dla osób pozbawionych wolności, oczywiście tych, którzy chcą. Bo trzeba oddzielić tych, którzy chcą nad sobą pracować – nad nimi się pochylamy. Ale są też ci, którzy chcą tylko odbyć karę i z nimi procesów resocjalizacyjnych się jakoś mocno nie przeprowadza, bo oni nie są zainteresowani. Dla tych, którzy pracują nad sobą, kształcą się, organizujemy kursy specjalistyczne, wprowadzamy programy resocjalizacyjne.

To dzisiejsze jest lepsze?

Zdecydowanie, przede wszystkim jeżeli chodzi o postępowanie z człowiekiem. Osoba pozbawiona wolności ma swoje prawa, których trzeba przestrzegać. W latach 80., ale i w czasie transformacji ustrojowej na początku 90. więzień był traktowany przedmiotowo. Dziś jest inaczej. Może zawrzeć związek małżeński, wychodzić bez konwojenta do pracy, korzystać z widzeń bezdozorowych, uczestniczyć w rożnego rodzaju pracach społecznych, nauczeniu zewnętrznym.

Trzeba sobie odpowiedzieć, czego my chcemy od więźnia? Odizolować od społeczeństwa, czy chcemy go resocjalizować? Kara jest jedną stroną medalu, ale jeżeli mówimy o resocjalizacji, to musimy coś temu więźniowi zaoferować. Pracę, naukę, podnoszenie kwalifikacji zawodowych, kontakt z rodziną. Człowiek, który opuszcza zakład karny i nie ma pomocy z zewnątrz, nie jest w stanie odnaleźć się po kilku latach w normalnym świecie poza więzieniem.

Wielokrotnie więziennictwu zarzuca się, że zbyt liberalnie podchodzi do więźniów. Ja uważam, że nie możemy wypościć człowieka dzikiego. Proszę sobie wyobrazić, jak 25 lat temu wyglądała Polska? I jak teraz po odbyciu takiej kary ktoś ma wyjść na wolność? Znalazłby się w zupełnie innej rzeczywistości, w której by sobie nie poradził. W moim przekonaniu nie tędy droga.

Czy przez te trzy dekady zapamiętał pan jakichś więźniów w sposób szczególny?

Zapamiętałem wielu pozytywnych ludzi. Jak na początku byłem wychowawcą, był taki młody człowiek, który zajmował się radiowęzłem. Potem wyjechał do Legii Cudzoziemskiej i przez kilka lat pisał do mnie kartki w podziękowaniu za to, jak dobrze był traktowany.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną rzecz. Pamiętajmy, że środowisko nowosolskie nie jest zbyt wielkie. Jak mieszkałem na os. Konstytucji, miałem sąsiadów w bloku, którzy byli tu pensjonariuszami. I muszę powiedzieć, że nigdy nie spotkałem się z negatywnymi zachowaniami osób, które odbywały karę, a które później spotykałem poza aresztem.

Co dalej? Odpoczynek?

No nie, ja dalej czuję się na tyle młody i silny, dlatego chcę działać. Od dziś zaczynam kolejną pracę, na ostro, z tym że prywatną i u siebie.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content