Jerzy Górski: Ciągle mam problemy, ciągle

– Nie zwycięstwa nas budują, tylko porażki. Tak naprawdę to słabości mogą nam podpowiedzieć, jak iść przez życie. I kiedy się to zrozumie, zacznie się coś robić, okaże się, że jesteśmy bardzo silni. Dlaczego? Bo najpierw jesteśmy bardzo słabi, żeby silnymi się stać – mówi Jerzy Górski, gość specjalny szóstej edycji Biegu do Pustego Grobu, w przeszłości Mistrz Świata w podwójnym Ironmanie i główny bohater zekranizowanej książki „Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą”

Mariusz Pojnar: Pana życie to namacalny przykład na to, że z każdego, nawet największego bagna, można się wygrzebać.

Jerzy Górski: Chyba tak jest. W moim przypadku tym bagnem była narkomania i wszystko, co związane z narkotykami. Jedynym wyjściem z tego była droga, która z jednej strony pozwoliłaby pokonać tę słabość, ale z drugiej dałaby jakąś alternatywę.
Prawda jest taka, że w moim przypadku po prostu musiałem znaleźć inny nałóg. Na początku to było bieganie, potem triathlon, a teraz po prostu moim nałogiem jest życie, to, co robię.

Życie jest nałogiem?

Tak. Stworzyłem swoje życie, które jest alternatywą do tego, co kiedyś mnie dotknęło. Jestem od tego swojego życia uzależniony. Mam fajną pracę, to ja ją stworzyłem. Dalej studiuję, uczę się różnych rzeczy, które mnie dotykają. Chcę być lepszy, chcę bardziej zrozumieć siebie.
Ale też chcę mieć takie normalne problemy. Kładę się spać z tą czy inną sprawą, którą mam rozwiązać czy przeprowadzić nazajutrz. I to jest fajne.
Jednocześnie nie brakuje takich dni, w których ten drugi Jurek namawia mnie do słabości.
Mówi tak: „Po co wstajesz tak rano, nie idź dzisiaj na basen”. A ja wtedy muszę się odwrócić do niego i dać mu w mordę. A potem robić swoje. I wtedy mówię do niego: „Stary, ale ja idę na basen”.
Czyli, jak widać, dziś mam problemy dnia codziennego. Wstaję na pływanie na 5.00 rano, bo prowadzę zajęcia i nieraz jest tak, że ten drugi mówi: „Ty, po co ci to? Idź spać, oni sobie poradzą, bo ci, co chodzą na zajęcia, to są dorośli ludzie”. Mówię „nie” i idę na basen. Jestem za coś odpowiedzialny w pracy, więc to robię, chociaż czasami się nie chce. Ale te bariery wewnętrzne, słabostki tego drugiego, gorszego „ja” – trzeba pokonywać.

Często dziś dzieje się u pana to, że ten drugi Jurek puka w ramię?

Ciągle mam problemy, ciągle. Nie trzeba brać narkotyków czy pić, żeby z nimi się mierzyć na co dzień. Wielu z nas je ma, nawet powiedziałbym, że wszyscy.

Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że najlepszy nie ma problemów w życiu.

Chwila, moment. Po pierwsze: ja nie jestem najlepszy. Po prostu ze wszystkiego, co mnie dotyka, chcę się wywiązać jak najlepiej. Nie jestem żadną gwiazdą, nie jestem celebrytą, nie jestem bohaterem. Ja po prostu staram się iść przez życie tak, żeby mieć z niego jak najwięcej radości i satysfakcji. Nie zawsze tak jest i to wcale nie znaczy, że to nas ma załamywać.
Nie zwycięstwa nas budują, tylko porażki. Więc te słabości mogą nam podpowiedzieć, jak iść przez życie. I kiedy się to zrozumie, zacznie się coś robić, okaże się, że jesteśmy bardzo silni. Dlaczego? Bo najpierw jesteśmy bardzo słabi, żeby stać się silnymi.

To uniwersalne przesłanie, także dla tych wszystkich, którzy startują w dzisiejszym biegu. Nie trzeba być pierwszym, żeby wygrać. Ważne, że się ze sobą walczy.

Dokładnie tak, bo wtedy, podczas walki, pokonujemy słabości. Drugi Jurek, Krzysiek, Justyna czy Marysia pewnie będą podpowiadali: „Ty, zatrzymaj się”, „odpuść”, „zejdź, może następny bieg będzie lepszy”.
I tak mamy przez całe życie. Wchodzimy do kuchni, do sypialni, do pracy i ciągle mamy koło uszu tego, który nam podpowiada, żeby coś odpuścić.
Ale jednocześnie powiem tak: jeżeli mamy pasję, to ona zawsze wygra. Ja mówię o zdrowej pasji. Bo może ktoś mieć pasję w robieniu krzywdy drugiemu, bo są tacy ludzie.
Ale jeżeli to jest rzeczywista, realna pasja, pozytywna, to ona tak nas nakręci, że będziemy wygrywać. Kładziemy się z tą pasją i wstajemy.
Jak się w ten sposób popatrzy na problem, to nie będzie to coś, co nas przytłacza. Jak zrobić, jak zrealizować to, z czym wstałem. Tak jak moje wstawanie na basen. Choć czasem mi się nie chcę, to idę i mam satysfakcję, że wygrywam z tym drugim Jurkiem.

Jakie są związki Jerzego Górskiego z Nową Solą?

W 1986 roku pracowałem tutaj jako terapeuta. A mówiąc precyzyjnie, jako człowiek, który kończył leczenie. I raz w tygodniu przyjeżdżałem tu jako ten, który daje przykład tym nadal mającym w życiu ciężko. To były związki, powiedziałbym, pozytywne.
Ale wcześniej były także związki negatywne, bo przypomnę, że za lat mojej młodości Nowa Sól, Głogów, Legnica, Bolesławiec tworzyły szlak miast ludzi uzależnionych. Mieliśmy jakieś kontakty z tej ciemnej strony mojego życia, ale do tego może lepiej nie wracajmy.
Idąc dalej powiem, że miałem okazję poznać kilka osób z Nowej Soli. Pamiętam tego niezwykłego biegacza – Romka Terlikowskiego, z którym biegałem pierwsze maratony we Wrocławiu czy w Warszawie. Zawsze miał charakterystyczną opaskę, która miała podtrzymywać jego długie włosy. Wiem, że już go z nami nie ma na tym świecie, ale chcę powiedzieć, że był to niesamowity człowiek
I takich ludzi tu, w Nowej Soli, poznałem kilku, choć fakt jest taki, że w ostatnich latach nie przyjeżdżałem tu zbyt często.

Może Bieg do Pustego Grobu będzie początkiem zacieśnienia związków z Nową Solą. Jak pan tę inicjatywę ocenia? Słyszał pan o niej wcześniej?

Słyszałem. Ten bieg ma fantastyczną ideę, nie tylko dla ludzi wierzących. Tutaj startują także ludzie, którzy po prostu drugi dzień świąt chcą spędzić inaczej. A być może są też tacy, dla których to przesłanie, duchowe i ekumeniczne, wzbudzi pewną refleksję religijną.
Fajnie jest, jak bieg ma swoją filozofię. W Głogowie organizuję Cross Straceńców, który jest dla ludzi z zakładów karnych, z Monaru, dla ludzi z poprawczaka. Dla różnych ludzi. Są rożne trasy: na 7 km, na 14, na 21. Każdy ma wybór, na ile pobiegnie. Bo w życiu trzeba decydować.
I to od nas w gruncie rzeczy zależy, gdzie nas te decyzje zaprowadzą.
Wracając do nowosolskiego biegu. To idea świetna, piękna inicjatywa, której mogę tylko pogratulować organizatorom. A wszystkim, którzy biegną, życzyć powodzenia i pokonania tego drugiego, gorszego ja.

Mariusz Pojnar
Latest posts by Mariusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content