Cwaniactwo przepłacone wstydem

– Firma dogadała się z osobą, która samodzielnie miała odbierać od nich odpady. Niespecjalnie chcieli mieć świadomość tego, jakie są ich obowiązki i co się będzie działo z tymi śmieciami, gdy już je oddadzą – mówią strażnicy, którzy rozwiązali sprawę kolejnego nielegalnego wysypiska

Historie z wyrzucanymi gdzie popadnie śmieciami zdarzają się praktycznie każdego tygodnia w różnych częściach miasta. Czasem niektóre sytuacje można jeszcze zrozumieć, bo pewnie nie wszyscy mają pełną świadomość obowiązujących przepisów, ale jeśli mowa o prowadzącej działalność firmie, to na żadne próby usprawiedliwienia nie ma już miejsca…

Niedawno do strażników miejskich wpłynęło pismo od Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w którym opisano dzikie wysypisko śmieci znajdujące się na byłym terenie Dozametu. Pod wskazanym adresem można było znaleźć m.in. gruz budowlany i inne materiały pochodzące z rozbiórek i remontów.

– Inspektorzy z WIOŚ pewnie też dostali zgłoszenie od mieszkańców, pojechali na wizję lokalną, stwierdzili magazynowanie odpadów i napisali do nas. Na miejscu zobaczyliśmy cztery skupiska odpadów, w których były: elementy stolarki okiennej, szyby, kleje i gruz. Generalnie rzeczy z remontowanych mieszkań, gdzie zmieniane były okna – opowiada strażnik miejski Jacek Baranowski.

Każda firma, oprócz typowej umowy na wywóz odpadów komunalnych, musi mieć też umowę na odbiór śmieci, które powstają w wyniku prowadzenia działalności gospodarczej. Strażnicy ustalili, że jedna z nowosolskich firm zajmujących się wymianą okien (nie jest to firma działająca po sąsiedzku na terenie Dozametu) z jakichś przyczyn przestała mieć taką umowę z odbiorcą śmieci.

– Dotarliśmy do niej i wszystko się wydało – mówi Baranowski.

– Firma dogadała się z osobą, która samodzielnie miała odbierać od nich odpady. Widać, że niespecjalnie chcieli mieć świadomość tego, jakie są ich obowiązki i co się będzie działo z tymi śmieciami, gdy już je oddadzą – dodaje strażnik.

Mundurowi dotarli też do mężczyzny, który po odebraniu odpadów wywoził je na teren po Dozamecie. Każda ze stron została ukarana mandatem w wysokości 500 zł – firma za przekazanie śmieci osobie do tego nieuprawnionej, druga strona za składowanie odpadów na terenie nienależącej do niej i… niezawarcie umowy z firmą od okien. – Polskie prawo mówi o tym, że nawet w przypadku nielegalnego procederu strony powinny mieć między sobą zawartą umowę – wyjaśnia J. Baranowski.

Sprawcy zobowiązali się w wyznaczonym terminie sprzątnąć teren. Jeśli się z tego nie wywiążą, wówczas strażnicy skierują wniosek o ukaranie do sądu.

– Przed reformą śmieciową takie sytuacje były nagminne. Teraz na szczęście są incydentalne, bo w myśl nowych przepisów w ramach jednej opłaty odbiorą od nas tyle śmieci, ile wyprodukujemy – przypomina strażnik.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content