Oznakowanie ścieżek przepadło?

– Przez kilkanaście lat pracy w urzędzie nigdy nie spotkałam się z takim zachowaniem jakiegokolwiek partnera projektu, którego bylibyśmy liderem czy tylko członkiem – mówi naczelnik wydziału Integracji i Promocji Beata Kulczycka mając na myśli bardzo prawdopodobny upadek projektu oznakowania powstających ścieżek rowerowych, który spowodował brak zaangażowania gminy wiejskiej

– Budowa ścieżki rowerowej od początku jest moim priorytetem. Poczyniłam w tej kwestii wiele zabiegów, aby projekt gmin i powiatu się udał. Natomiast jeśli chodzi o jej oznakowania, to nie dystansuję się od tego zadania. Czekam w tej sprawie na dokumenty, bo jako poważny urzędnik decyzję formalizuję na ich podstawie – mówiła w poprzednim tygodniu na naszych łamach Izabela Bojko, wójt gminy wiejskiej.

Przypomnijmy, że konflikt na linii urząd miasta – gmina wiejska pojawił się wówczas, gdy ze strony tej drugiej nie było żadnego odzew na dwukrotne pisemne zaproszenie na spotkanie dotyczące omówienia projektu poszerzającego budowę ścieżek rowerowych o pełne ich oznakowanie i stworzenie aplikacji mobilnej dla poruszających się ścieżką. Liderem trwającej budowy jest starostwo, natomiast to miasto wzięło na siebie kolejne zadanie – napisanie wniosku do programu „Human Smart Cities. Inteligentne miasta tworzone przez mieszkańców” Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju. Bezwzględnym warunkiem aplikowania o dofinansowanie było zachowanie ciągłości projektu, czyli wejście w porozumienie wszystkich partnerów, którzy wcześniej porozumieli się, co do budowy traktu wyznaczonego po dawnej linii kolejowej nr 371 od gminy Kożuchów, przez gminę wiejską, miasto, Otyń, aż do gminy Kolsko.

Jak się okazuje, zeszłotygodniowe deklaracje wójt I. Bojko na nic się zdały, bo przez kilkutygodniową zwłokę pomysł jednolitego na całej długości i nowoczesnego oznakowania przyszłej ścieżki upadł.

Dalszą cześć artykułu przeczytasz w e-wydaniu „TK”

 

Wójt Bojko się obraziła, zapłacą mieszkańcy

Jako redaktor naczelny jestem jednocześnie menadżerem redakcji. Główną zasadą, jaką kierują się zarządzający na różnych szczeblach, jest aby przy minimalnych nakładach uzyskać maksymalne korzyści dla jednostki, którą się zarządza.

Wójt jest menadżerem gminy. Dlatego jestem zdumiona zachowaniem wójt gminy wiejskiej Izabeli Bojko. Zadziwia odrzucenie dodatkowych pieniędzy, które można zdobyć na uzbrojenie ścieżki rowerowej biegnącej po śladzie linii kolejowej. Na warty ok. 2 mln zł wspólny z powiatem, miastem i innymi gminami projekt oznakowania właśnie powstającej trasy rowerowej można zdobyć 85 proc. zewnętrznego wsparcia. Wkład gminy wiejskiej miałby wynieść zaledwie 44 tys. zł.- minimalny nakład dający daleko idące korzyści dla mieszkańców gminy wiejskiej.

Odmowa uczestnictwa poprzez nieusprawiedliwione zlekceważenie międzygminnych spotkań, o czym można było przeczytać w „Tygodniku Krąg” w artykule pt. „Rozłam w samorządowej drużynie?”, jest działaniem na szkodę mieszkańców.

W przyszłości pani wójt będzie musiała wydać pieniądze z własnego budżetu na oznakowanie rowerowego szlaku. Nie będzie to tylko symboliczny wkład własny, ale dużo większe pieniądze. Trzeba zwrócić uwagę, że przez gminę wiejską biegnie aż 11,6 kim tej ścieżki. Dla porównania przez miasto zaledwie 1,2 km. W pakiecie ze wszystkimi gminami, przy 85 procentowym dofinansowaniu i miastem jako liderem projektu, koszty są wręcz symboliczne. Tym samym symboliczny jest też udział mieszkańców gminy wiejskiej. Zastanawiam się, gdzie są radni gminy wiejskiej, którzy powinni ostro reagować na niegospodarność, której konsekwencje gmina poniesie za kilka miesięcy. Czy menadżer świadomie naraża gminę, a tym samym wszystkich jej mieszkańców na takie koszty?

W przestrzeni publicznej pojawiła się informacja, że pani wójt się obraziła, bo starostwo odmówiło pani Bojko współfinansowania drogi do Buczkowa, co zmusza gminę wiejską do wydania łącznie 800 tysięcy zł.

Przed napisaniem tego komentarza pojechałam zobaczyć drogę, o którą pani wójt tak walczyła. W Lubięcinie skręciłam w lewo na Buczków. Za Stelmetem droga nieco się zwęziła i pobiegła w las. Cały czas jechałam asfaltem. Faktycznie, nawierzchnia jest nieco połatana, ale zaskakuje, że w jezdni nie ma ani jednej dziury. Asfaltowa jezdnia wprowadziła mnie do wsi. Zaskoczyło mnie, że Buczków jest tak mały. Na tyłach jednego z gospodarstw stało kilka tirów. Dowiedziałam się, że w Buczkowie mieszkają właściciele firmy transportowej. Dalej droga asfaltowa się kończy, a w kierunku Pyrnika biegnie już zwykły leśny trakt.

Oczywiście, będąc wójtem fajnie byłoby mieć wszystkie asfaltowe drogi proste jak stół do każdego przysiółka. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że w gminie wiejskiej są większe potrzeby niż wygładzanie istniejącego asfaltu do kilku domów w Buczkowie. Szalonym pomysłem było liczyć, że starostwo powiatowe finansowo przyłoży do tego rękę. Jako mieszkaniec powiatu uważam, że ten naprawdę ma większe priorytety oraz wiele naprawdę ważniejszych i dziurawych dróg.

Każdy samorządowy menadżer ma własną drogę rozwoju dla swojej gminy. Zastanawiam się, co jest priorytetem pani Bojko? W czyim interesie są podejmowane przez wójt decyzje? Na co wydawane są w pierwszej kolejności gminne pieniądze? Jestem przekonana, że wkrótce znajdziemy odpowiedź na te pytania.

Justyna Gurban

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content