Polak ratuje Polaka

– Od samego początku, czyli od stycznia, była to dla mnie najważniejsza sprawa i punkt honoru. Zacząłem sam ze sobą obchodzić się jak z jajkiem, żeby nie połamać nogi, nie zachorować, sam się nie wykluczyć z pomocy, żeby na 100 procent móc oddać szpik. Bardzo mi zależało, żeby to zrobić, bo warto pomagać – mówi Sławomir Żarski, który dał nowe życie swojemu bliźniakowi genetycznemu. Teraz, podczas Dnia Dawcy Szpiku, który w Nowej Soli odbył się przed tygodniem, jako wolontariusz zachęcał innych, żeby rejestrowali się w bazie DKMS

Mariusz Pojnar: Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś o DKMS, czyli bazie potencjalnych dawców szpiku?

Sławomir Żarski: Chyba jakoś w wieku 17 lat, nie wiem czy z internetu, czy przez znajomych trafiła do mnie ta informacja, że można oddawać szpik kostny. Wtedy, dodam na marginesie, chciałem zostać dawcą krwi i od 18. roku życia cyklicznie ją oddaję. Jak usłyszałem o opcji zarejestrowania się jako potencjalny dawca szpiku, od razu to zrobiłem. To było z sześć, siedem lat temu na dniach Nowej Soli. Zobaczyłem namiot DKMS, podszedłem, zarejestrowałem się. Dostałem jakieś magnesy na lodówkę, oficjalną kartę, że jestem w bazie i temat ucichł.

Aż do stycznia tego roku.

Tak, na początku tego roku dostałem telefon z warszawskim prefiksem 22. Myślałem, że dzwonią jacyś naciągacze albo ktoś od jakichś reklam, więc nie odbierałem. Ale kiedy przyszedł esemes z informacją, że to DKMS, z którego dowiedziałem się, że znaleźli oficjalnego biorcę dla mnie, pasującego genetycznie, to mnie zamurowało.

Umówiliśmy się na badania, żeby potwierdzić moją zgodność genetyczną.

Co było dalej?

W marcu przeszedłem badania. Okazało się, że z racji tego, że jestem honorowym dawcą krwi, mam za niski poziom żelaza. Dostałem tabletki, żeby to suplementować. Bałem się, że przez to nie będę mógł oddać szpiku. Na szczęście jednak to nie stanęło na przeszkodzie.
W kolejnym kroku pojechałem do Poznania, tam zrobili mi kompleksowe badania. Zostałem przebadany wzdłuż i wszerz. Do tego dostałem paczkę z ośmioma zastrzykami na pobudzenie komórek macierzystych, żeby przygotować organizm do wyreparowania szpiku, by można było go oddać.

Badania potwierdziły, że możesz oddać szpik.

Tak jest, pod koniec kwietnia przyjechałem do Poznania. Przez cztery dni przyjmowałem wspomniane zastrzyki. Przez pierwsze dni było elegancko, trzeciego i czwartego dnia zacząłem się czuć, jakbym miał grypę. Bolały mnie wszystkie kości. Czwartego dnia pierwszy raz w życiu nie bolała mnie głowa, tylko sama czaszka (śmiech).

Następnego dnia o 7.00 zarejestrowałem się do kliniki. Tam mieli mnie wpiąć do separatora.

Ale okazało się, że na ten dzień zaproszono czterech dawców. Więc musiałem poczekać na swoją kolej. Przypięto mnie dopiero ok. 14.00.
Ile czasu trwało przetaczanie komórek macierzystych?

Zwykle to trwa cztery godziny, ale u mnie krew wolno szła, więc ostatecznie po ośmiu godzinach udało się pobrać właściwą ilość komórek macierzystych z krwi.

Co w tym czasie robiłeś?

Siedziałem z laptopem na kolanach i oglądałem film, potem czytałem gazetę. Jak zostałem odpięty, wróciłem do domu. Przespałem się i obudziłem jak nowonarodzony. Nie odczuwałem żadnych dolegliwości. Byłem zdrów jak ryba.

Samo oddawanie szpiku jest bezbolesne. Porównałbym to do oddawania krwi. Po prostu przyjechałem, ułożyłem się na łóżku, w obie żyły wpięto mi wenflon i to tyle. Lekarze mi powiedzieli tylko, żebym przyjmował mało płynów tego dnia, żebym nie ganiał do toalety, bo całą aparaturę trzeba byłoby odpinać, a to był pewien problem.

Co stało się ze szpikiem?

W ciągu 24 godzin powinien znaleźć się u dawcy. Dodam, że od momentu, kiedy miesiąc przed miałem ostateczne badania, zadzwonił do mnie DMKS z pytaniem, czy ja na pewno chcę oddać szpik? W momencie, kiedy to potwierdziłem, biorca zaczął przyjmować chemię, która miała wyniszczyć jego szpik i tym samym przygotować go na przyjęcie mojego.

Miałeś jakieś chwile zwątpienia?

Od samego początku, czyli od stycznia, była to dla mnie najważniejsza sprawa i punkt honoru. Zacząłem sam ze sobą obchodzić się jak z jajkiem, żeby nie połamać nogi, nie zachorować, sam się nie wykluczyć z pomocy, żeby na 100 procent móc oddać szpik. Bardzo mi zależało, żeby to zrobić.

Zależało ci na tym, bo?

… bo warto pomagać. Po prostu.

Kim jest twój bliźniak genetyczny?

Mogłem się dowiedzieć, skąd pochodzi, jakiej jest płci i ile ma lat. Okazało się, że to był 53-letni mężczyzna z Polski. Za obopólną zgodą możemy się wymienić korespondencją, aczkolwiek nie możemy poznać swoich danych osobowych. Zasady są też takie, że nie możemy się ze sobą spotkać i porozmawiać twarzą w twarz.

Czy masz już informację zwrotną, że twój szpik się przyjął?

Wysłałem takie zapytanie, ale jeszcze nie dostałem zwrotki. Ale wierzę, że wszystko jest ok.. .

Dziś zachęcasz do rejestrowania się w bazie DKMS.

Tak, to ważne, żeby ilość potencjalnych dawców cały czas rosła. To nie jest tak, że na samej rejestracji się zakończy, co pokazuje mój przykład. Telefon zawsze może zadzwonić, a wtedy urealni się to, że naprawdę możemy w prosty sposób uratować ludzkie życie.

Ja czekam na ten telefon od lat, ale nie dzwoni…

Powinieneś się cieszyć. To bardzo dobrze, że nie dzwonią, bo to znaczy, że twój bliźniak genetyczny jest zdrowy.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content