Rekordowe morsowanie z udziałem nowosolan

– Byliśmy tam kolejny raz, jak zawsze było rewelacyjnie, wrócimy więc również za rok – mówią nowosolscy miłośnicy morsowania, którzy wzięli udział w XVI Międzynarodowym Zlocie Morsów w Mielnie

Z naszego rejonu ponad 80 osób, a w sumie niemal 5 tys. morsów kąpało się w Mielnie w Bałtyku podczas XVI Międzynarodowego Zlotu Morsów, co było kolejnym skutecznym pobiciem rekordu wspólnego morsowania. A kolorytu wydarzeniu dodawały hawajskie stroje, w które przebrali się kąpiący.

– Bawiliśmy się świetnie. Nowosolanie tradycyjnie zakończyli zabawę resetem, czyli całkowitym zanurzeniem w zimnej wodzie, bo to najlepsza metoda hartowania, po której apteki i przychodnie omijamy szerokim łukiem – mówi Grzegorz Cegiełka, jeden z organizatorów wyjazdu do Mielna.

Kilku innych uczestników opowiedziało nam o swoich wrażeniach ze zlotu.

Maciej Wajsberg: – To był mój drugi zlot w Mielnie. Większość osób, które były z nami w tamtym roku, pojechała także w tym, m.in. dlatego że inicjatorami byli G. Cegiełka i Stanisław Łuszczki – świetni, pełni pozytywnej energii organizatorzy. A jak wiadomo, nieważne gdzie, ważne z kim. Byliśmy tam dwa dni. W sobotę kąpiel w morzu łączyliśmy z moczeniem się w balii z ciepłą wodą i sauną. W niedzielę weszliśmy do wody razem z prawie pięcioma tysiącami morsów. Trudno było zobaczyć kogoś, u kogo na twarzy nie gościł uśmiech. To zawsze jest niesamowite przeżycie, bez względu na to ile razy już się kąpało w morzu. Komuś, kto nie morsuje, pewnie trudno to wytłumaczyć, tego trzeba doświadczyć na własnej skórze. Co będę robił w lutym 2020 roku? Na pewno pojadę na zlot morsów do Mielna.

Marta Kowalewska: – Zlot to impreza, na której trzeba być. To był mój drugi raz. Pozytywnie nastawieni ludzie tworzą doskonałą atmosferę, dlatego teraz pojechało nas dwa razy więcej niż rok wcześniej. Wszyscy razem pobiliśmy rekord Guinnessa. Ciekawe co będzie za rok… Na pewno wrócę na kolejny zlot, bo tyle radości i energii nie ma w żadnym miejscu na świecie.

Stanisław Łuszczki: – To był już mój szósty zlot, najładniejszy na jakim byłem. Co roku nas przybywa, coraz więcej jest też kolorowych przebrań. To święto przyjaźni i radości. Latem nie ma tak radosnych osób nad morzem, to zimna woda i endorfiny są powodem tej radości.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content