Czy w bloku przy ul. Kilińskiego wreszcie pokonają cichego zabójcę?

– Gdybym mogła straż pożarną wołać cały czas, to byłaby u nas pięć razy dziennie. Tyle się mówi o potrzebie skutecznej walki z cichym zabójcą, tyle jest kampanii poświęconych zakupowi czujek czadu i  jednocześnie nikt u nas nie potrafi uporać się z naszym problem. Tak się dalej nie da żyć – mówi Maria Jaworska, mieszkanka bloku przy ul. Kilińskiego, która skarży się na opieszałość ZUM w temacie walki z czadem. Prezes Mariusz Smolarczyk przekonuje, że problem został zdefiniowany i zapowiada skuteczne działanie

Cichy zabójca, który skrywa się w bloku nr 2 przy ul. Kilińskiego atakuje z ukrycia przynajmniej od dekady. – Faktycznie, to sprawa, która za nami ciągnie się od jakiś dziesięciu lat. Odkąd pamięta, praktycznie codziennie z mężem wstawaliśmy rano i byliśmy ospali, tak jakby brało nas na wymioty. Do tego bolały nas głowy, a nogi były jak z waty. Zastanawialiśmy się, co z nami jest nie tak – opowiada Maria Jaworska, mieszkanka jednego z mieszkań w „dwójce” przy ul. Kilińskiego.

„Zobaczyłam wywrócone oczy męża”

Przypomina styczeń 2018 roku, kiedy to z mężem ledwo uszli z życiem. – Leżeliśmy chorzy na grypę, wygrzewaliśmy się pod kołdrą, żeby zbić gorączkę. Mąż był spocony, więc poszedł się wykąpać. Wyszłam zapalić papierosa na balkon. Wróciłam, wywietrzyłam pokój i z powrotem poszłam się położyć. Nagle usłyszałam huk w łazience, tak jakby ktoś stukał w coś bez przerwy. Poszłam zobaczyć, co się dzieje. Okazało się, że mąż tracił przytomność i bezwiednie, odruchowo uderzał w wannę – ze łzami w oczach wspomina tamten dzień pani Maria.

– Zobaczyłam niemalże wywrócone oczy męża. Wyglądał jak nieżywy. Szybko zadzwoniłam do sąsiada z dołu, który w moment przybiegł i pomógł mi go ratować. Pogotowie było w ciągu trzech minut. Pierwsze, co zapytali męża, to czy coś pił. Powiedziałam, że nie, bo my alkoholu w ogóle nie pijemy – podkreśla mieszkanka bloku przy ul. Kilińskiego.

Ratownicy pogotowia zorientowali się, co się dzieje i wezwali straż pożarną. Strażacy za pomocą swoje aparatury sprawdzili całe mieszkanie pani Marii. Co się okazało?

Dalszą cześć artykułu przeczytasz w e-wydaniu „TK”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content