Tęczowy piekarz z ulicy Szerokiej

10 października 1941 roku. Nowy więzień obozu w Auschwitz, piekarz z Neusalz Waldemar Mews, najpierw zostaje ostrzyżony, potem od obozowego kwatermistrza dostaje pasiak i obozowy numer 21410. Odtąd będzie funkcjonował bez imienia i nazwiska. A potem idzie pod twardym spojrzeniem strażnika na obowiązkowe zdjęcia do obozowej kartoteki. Siedzi i czeka na swoją kolej

Więzień obsługujący stojak na cyfry, których rząd potem będzie widoczny z lewej strony tysięcy potrójnych zdjęć więźniów z Auschwitz, wkłada w wąską szynę przypisane przywiezionym tu skazańcom numery, jakby w matematycznej wersji Scrabble. Obozowym fotografem jest wtedy Wilhelm Brasse z Żywca, o którego pracy w 2006 roku film dokumentalny nakręci Ireneusz Dobrowolski.

Pierwsze zdjęcie: w pasiastej czapce, półprofil, aparat robi pstryk. Potem komenda:„ Mütze ab, geradeaus schauen” czyli bez czapki na wprost, pstryk. A potem więźnia wraz z krzesłem, na którym siedział, obracało się o 90 stopni, prawy profil, pstryk. I na koniec mocne, krótkie „weg”, czyli „odejdź”.

Potem Mews zostanie jeszcze wyróżniony szczególnym emblematem, tzw. „rosa winkel”, czyli różowym trójkątem przyszytym na kieszeni na sercu. Emblematem oznaczającym homoseksualistę. Takich różowych trójkątów do pasiaków w Oświęcimiu przyszytych zostanie w sumie ok. 80.

Chłopak z Szerokiej

Waldemar Mews urodził się 11 kwietnia 1915 roku w Neusalz. W niedzielę.

Według niektórych to najlepsza wróżba na życie, inni uważają urodziny w niedzielę jako symbol lenistwa i unikania pracy.

Ojciec nowo narodzonego chłopaka, Gustaw Mews, głowa rodziny, jest diakonem w pobliskim kościele ewangelickim, dziś katolickim pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Z rodzinnego domu przy ówczesnej Breite Strasse 8 (dziś to niewielka, niebieska kamienica pod nr 6 przy ul. Szerokiej) do świątyni ma niespełna 200 metrów.

Trwa I Wojna Światowa, kiedy Mews przychodzi na świat w miasteczku nad Odrą, 20 kwietnia niemieckie samoloty i sterowce bombardują Białystok, dwa dni później pod Ypres Niemcy używają chloru jako gazu bojowego, Włosi za chwilę zerwą trójprzymierze z Niemcami i Austro-Węgrami.

Neusalz boryka się z wieloma problemami, Choć miasto pracuje na potrzeby wojenne, brak surowca powoduje jednak spadek produkcji, choćby w fabryce Gruschwitza. Most w porcie jak i most przez Odrę są jeszcze drewniane. Dopiero co wybudowano sąd i więzienie. Mieszka tu nieco ponad 10 000 ludzi, w większości ewangelików. Są też katolicy, inne odłamy chrześcijan, są też Żydzi.

W księdze chrztów nowosolskiego kościoła ewangelickiego z roku 1915 Mews figuruje pod numerem 128. Gustaw Bernhard Waldemar Mews wpisany tu został w czwartek 29 kwietnia. O ile przy wielu innych nazwiskach chrzczonych w tym okresie dzieci znaleźć można co najwyżej trzy, cztery nazwiska świadków, sakramentowi małego Waldemara towarzyszy aż 12. W dużej części to wojskowi. Skąd? Czy ma to związek z trwającą wojną i stacjonowaniem jednostek w okolicach? A może to jacyś znajomi kogoś z rodziny, kto akurat był w wojsku? Nie wiadomo. Ale ten wpis wskutek tak dużej ilości świadków wyróżnia się spośród innych.

Kiedy Mews ma osiem lat, widzi rozruchy w mieście związane z „Czarnym Piątkiem”. 16 listopada 1923 roku w Neusalz dzieją się sceny dantejskie – grabieże sklepów, rozruchy, strzały na ulicach. Opis tych wydarzeń w mieście trafi na strony „New York Times”. Kiedy ma lat 12, na kanale portowym zostaje zbudowany podnoszony most. Kiedy ma lat 15, w Neusalz zostaje otwarty nowy szpital zwany dziś „ruskim”.

Dwa lata później, w roku 1932, przez Odrę zostaje przerzucony nowy, stalowy most. Kiedy ma lat 18, w mieście przejmuje władzę partia nazistowska.

Paragraf 175

Penalizacja homoseksualizmu w Niemczech ma swój początek w 1871 roku. Ustanowiono paragraf 175, który za „przeciwny naturze nierząd” ustalił karę w wysokości dwóch lat więzienia. Przez wiele lat stosowanie go było marginalne, przełom nastąpił w 1924 roku, kiedy w Hanowerze aresztowano Fritza Haarmanna, który wraz ze swoim kochankiem zamordował 27 młodych chłopców. Głośny proces, zakończony karą śmierci dla oskarżonego, był wydarzeniem spustowym, nastąpił ogromny wzrost spraw sądowych z paragrafu 175 – od 503 procesów w 1923 do 1226 w latach 1925 i 1926. 2 sierpnia 1930 r. partyjny organ rosnącej w siłę partii Hitlera NSDAP „Völkischer Beobachter” opublikował artykuł, że stosunki ze zwierzętami, rodzeństwem i osobami tej samej płci znamionują „wszystkie złośliwe popędy duszy żydowskiej”.

Dojście nazistów do władzy w roku 1933 zaostrzyło kurs wobec homoseksualistów, którzy dla przywódców, szczególnie Hitlera i Himmlera, byli degeneratami, elementem bezużytecznym, na równi z Żydami i osobami upośledzonymi umysłowo. Z czasem paragraf 175 stał się narzędziem politycznym, niszczono w ten sposób osoby uznane przez Hitlera za niewygodne, walczono w ten sposób także z kościołem katolickim.

W 1934 roku miała miejsce pierwsza duża „łapanka” na homoseksualistów, z 20 na 21 października na terenie Bawarii aresztowano ich kilkuset, część z nich wysłano do obozu koncentracyjnego w Dachau. W 1935 roku paragraf 175 zmodyfikowano, przewidywał odtąd 10 lat ciężkiego więzienia i wiązał się z automatyczną deportacją do obozów koncentracyjnych.

W ciągu pięciu lat, między rokiem 1933 a 1938, ilość skazań z paragrafu 175 wzrasta dziesięciokrotnie – z 853 wyroków w 1933 r. do 8562 w roku 1938. W czasach trzeciej rzeszy skazano łącznie z tego paragrafu ok. 50 000 mężczyzn, z czego ok 10 – 30 procent trafiło do obozów koncentracyjnych. Warto zaznaczyć, że do skazania nie trzeba było wielkich sądowych batalii. Rzucano oskarżenie, a wyroki akceptowano automatycznie, z biegu, bez zbędnego roztrząsania.

W ostatnią drogę

W którym momencie piekarz z Szerokiej, Waldemar Mews zrozumiał, że pociągają go mężczyźni? Kościelna wręcz, bogobojna rodzina z jednej strony. Piekarz – ten najbardziej umiłowany przez Boga zawód – z drugiej. I gdzie w tym wszystkim miejsce dla tak obrazoburczej dewiacji? Kiedy padły pierwsze cienie podejrzeń? Kiedy sąsiedzi z Breite Strasse zaczęli szeptać, z uśmieszkiem drwiny, z grymasem pogardy? Kiedy do Mewsa przykleiło się pogardliwe, niemieckie określenie „schwule”, oznaczające osobą homoseksualną?

Pamiętajmy, nie są to czasy, kiedy osoby o odmiennej orientacji seksualnej spacerują trzymając się za rękę. Nie organizowali marszów pod tęczową flagą. Na taki widok zostaliby opluci, pobici i zaprowadzeni do najbliższego komisariatu przez każdego szanującego się mieszczanina. Homoseksualizm był głęboko skrywany, oznaczał wyrok – 10 lat ciężkiego więzienia, zsyłkę do obozu.

Zatem w jaki sposób stwierdzono, że ten 26-letni piekarz z Neusalz łamie prawo z paragrafu 175? Najczęściej do zatrzymań dochodziło wskutek donosu. Ktoś coś zauważył i szedł od razu o tym opowiedzieć stróżom prawa. Bywało też, że donosił zawiedziony, odrzucony kochanek. A bywało też i tak, że o preferencjach syna władzę informowała rodzina, która nie mogła się pogodzić z taką hańbą. Jak było w wypadku Mewsa? Nie wiadomo.

Jesień to była 1941 roku. Zapewne przyszli po niego do domu, na dzisiejszą ul. Szeroką, do piekarni. Otrzepał ręce z mąki, wyszedł i już nigdy nie wrócił.

Zamknięto go zapewne najpierw w nowosolskim areszcie. Skazanie z paragrafu 175 było czystą formalnością. A kiedy wyrok już zapadł, zostało tylko wysłać Mewsa do obozu koncentracyjnego. Padło na Auschwitz.

Do Oświęcimia skazani przyjeżdżali transportami zbiorowymi, do kursujących liniowo pociągów osobowych doczepiano po prostu specjalny, więzienny wagon pod strażą, do którego „po drodze” zbierano osoby mające zostać zawiezione do obozu. Mews mógł do Auschwitz wyjechać pociągiem zmierzającym do Wrocławia, tam był niejako „pierwszy punkt zborny”. Stąd więzienny wagon z pozbieranymi więźniami jechał do Bytomia.

Znane są szczegółowe rozkłady jazdy ówczesnych pociągów, 10 października 1941 roku Mews zapewne wyjechał z innymi więźniami ze stacji Bytom (godz. 5:43) i przez Katowice, Trzebinię i Kraków dojechał do Oświęcimia. Strzyżenie, pasiak, numer, zdjęcia.

Różne były losy tych więźniów. Część z nich stawała się więźniami funkcyjnymi, część natomiast dostawała zadania mające ich poniżyć, jak choćby dbanie o czystość w obozowych latrynach, które czyścili ręcznie przez siedem dni w tygodniu. Wskutek nikłej ilości więźniów „z różowym trójkątem”, ich historia w Auschwitz jest trudna do ustalenia. Czym zajmował się tam piekarz z Neusalz? Może z racji zawodu pracował w obozowej kuchni? Jest to prawdopodobne, ale to tylko domysł. Co ciekawe, prócz „różowego trójkąta” Waldemar Mews miał tez statut więźnia politycznego, taki sam miało jeszcze 35 więźniów Oświęcimia, którzy trafili tu z paragrafu 175. Można się jedynie zastanawiać, dlaczego. Czy faktycznie działał w jakiejś tajnej opozycji, źle wyrażał się o partii rządzącej? No to może w ogóle ten homoseksualizm Mewsa był tylko spreparowanym argumentem, by się go pozbyć? Tego nie wiadomo, to tylko domysły.

Jeden fakt z życia Waldemara Mewsa w Auschwitz jest pewny: że z tego obozu wyjechał. 4 maja 1942 roku, po siedmiu miesiącach od przyjazdu, deportowano go do innego obozu koncentracyjnego – w Mauthausen. I tu wszelki ślad po tęczowym piekarzu z ul. Szerokiej się urywa. Jedyny ślad o losie Waldemara Mewsa znajdziemy w leksykonie „Mann für Mann: Biographisches Lexikon zur Geschichte von Freundesliebe und mannmännlicher Sexualität im deutschen Sprachraum”, gdzie zamieszczono informację, że Mews najprawdopodobniej w Mauthausen zginął, ponieważ nie ma o nim żadnych informacji z późniejszego okresu.

Warto nadmienić, że paragraf 175 był żywy i stosowany w Niemczech do końca lat 60, czyli jeszcze 15 lat po wojnie. Ostatecznie wycofano go z niemieckiego prawodawstwa dopiero w roku… 1994.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content