Żużlowe marzenie z dzieciństwa spełnione

Gdyby tak zapytać panów z Ziemi Lubuskiej o to, jakiego sportu chcieliby spróbować, pewnie duża część z nich wskazałaby żużel. Są tacy, którym to niedoścignione marzenie z dzieciństwa się ziściło. – Przedszkolak chce być strażakiem, młody chłopak, który jeździ na zwykłym motorowerze, chce usiąść na motorze żużlowym. Nam się to udaje. Spełniamy swoje marzenia z dzieciństwa – mówi Andrzej Wnęk, prezes Amatorskiego Klubu Sporotwego Chóragan Riders, w którym jeżdżą także nowosolanie

W speedwayu ścigają się nie tylko zawodowcy, ale także amatorzy zrzeszeni w AKS Chóragan Riders. Na dziś klub liczy ponad 20 członków. Wśród nich są mieszkańcy powiatu nowosolskiego. Podczas jednego z ostatnich treningów – jako wielki fan piłki nożnej, który nigdy nie poczuł żużla – sprawdzałem, co takiego jest w tej dyscyplinie sportu, że kocha go tylu Lubuszan?

Jazda na zwykłej ziemi

– Jako dziecko chodziłem na mecze i treningi i podziwiałem pana Andrzeja Huszczę, Macieja Jaworka, Stefana Żeromskiego czy innych. Zawsze człowiek w sposób szczególny wpatrywał się w motor. Kiedyś to nawet zawodowcy mieli problem z dostępnością do sprzętu. A że czasy się troszkę zmieniły, dostępność jest dużo większa, to te okoliczności pozwoliły wielu osobom tego spróbować. My jesteśmy wśród nich – mówi Andrzej Wnęk, prezes AKS-u.

Jego zdaniem żużel ma w sobie coś, co czują chyba tylko ci, którzy mieszkają w Zielonej Górze, Lesznie, Gorzowie Wielkopolskim czy Tarnowie i w okolicach tych miast. – Te ośrodki speedwaya są rozwinięte bardzo prężnie, bo to sport numer jeden w tych w regionach kraju. Każdy, kto chodzi na żużel nawet czasami, chciałby naśladować tych najlepszych. Przedszkolak chce być strażakiem, młody chłopak, który jeździ na zwykłym motorowerze, chce usiąść na motorze żużlowym. Nam się to udaje. Spełniamy swoje marzenia z dzieciństwa – opowiada Wnęk.

Jeszcze zanim wyjechał na tor, rzucił trochę światła na początki amatorskiego żużla w Polsce. – Na samym początku tory były budowane na własną rękę w zupełnie szczerym polu, choćby w Strzelcach Dolnych i Przylaskach koło Zielonej Góry. I od takiej jazdy, przygotowanej na zwykłej ziemi, się zaczęło. Przez ostatnie lata to się tak rozrastało, że dzięki fantastycznej współpracy z klubem, czy generalnie z klubami w Polsce, dla amatorów stworzyła się możliwość trenowania sportu, któremu kibicujemy od zawsze – dodaje Wnęk.

Na dziś Zielona Góra jest jednym z prężniej rozwijających się ośrodków amatorskich tej dyscypliny obok Leszna, Gniezna, Ostrowa Wielkopolskiego czy Rawicza.

Dalszą cześć artykułu przeczytasz w e-wydaniu „TK”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content