10 lat temu mieszkańcy walczyli z wielką wodą. Przypominamy archiwalny tekst

Przypominamy nasz tekst sprzed 10 lat. O wielkiej wodzie, strachu, przerażeniu. Wtedy zbliżająca się do Nowej Soli wielka fala powodziowa wzbudzała niepewność jutra. Mieszkańcy przez tydzień układali worki z piaskiem. Walczyli o miasto i swój dobytek

Poniedziałek 24 maja 2010 r. Nie mieliśmy już złudzeń, fala powodziowa na Odrze zbliżała się do nas nieubłaganie. Komunikaty z wojewódzkiego sztabu kryzysowego o prognozowanym poziomie wody na 6,85 m brzmiały przerażająco. W przypadku Nowej Soli to więcej niż 13 lat temu. Zastanawialiśmy się, co nas czeka, czy musimy zamurować okna i drzwi w śródmieściu, czy ściana przeciwpowodziowa zda egzamin, czy wytrzymają wały ziemne? W sąsiadującej z redakcją piekarni [wtedy siedziba „Tygodnika Krąg” mieściła się przy ul. Piłsudskiego] zniknął chleb, mieszkańcy na potęgę wykupowali ze sklepów wodę. Bardziej zapobiegliwi gromadzili konserwy.

W porcie pojawiły się tłumy nowosolan, każdy chciał się osobiście przekonać o wysokości wody.

Zalana droga do Stanów, odcięty od miasta Przyborów, zamknięcie al. Wolności, zalane działki przy Ceglanej, zbliżająca się woda do cmentarza.

– Zaleje nas, zaleje, to wszystko na nic – płakała w nowosolskim porcie starsza kobieta.

– Co pani opowiada, teraz mamy ścianę przeciwpowodziową, mocniejsze zabezpieczenia w Starej Wsi, będzie dobrze – uspokajał ludzi pan Mariusz.

Jednak tak naprawdę nikt nie dawał gwarancji, że będzie dobrze. Tymczasem wody z godziny na godzinę przybywało.

Pełna mobilizacja

Skupieni na Nowej Soli nie wiedzieliśmy, że w miejscowościach gminy Siedlisko rozgrywa się dramat. Odra zagrażała mieszkańcom na pięciu odcinkach. Z Radocina i Dębianki wysiedlonych zostało 70 proc. mieszkańców. Zostali tylko ci, którzy pracowali przy umacnianiu wałów.

Przygotowano do ewakuacji Kierzno, gdzie sytuacja była dramatyczna. Przed wielką wodą broniła się Różanówka. Od niedzieli układali worki na wałach mieszkańcy Przyborowa. W poniedziałek woda zalała drogę do Siedliska. W okolicy Nowej Soli wyprowadzono z domu tylko ludzi mieszkających w leśniczówce przy drodze do Stanów. W mieście nikt nie był zmuszony opuszczać domu. Co nie znaczy, że mieszkańcy nie mieli myśli, żeby zabierać dzieci i uciekać. Tylko gdzie, skoro wszędzie woda? No i jak zostawić dobytek?

W nocy z poniedziałku na wtorek trwała pełna mobilizacja. Przesiąk pojawił się pod promenadą portową na wysokości stoczni. W ruch poszły pompy. Miasto czekało na wielką wodę, która według danych wojewody miała przyjść we wtorek w nocy.

Woda zalewała marinę i przystań kajakową. Groźnie zrobiło się na al. Wolności. Tylko dzięki temu, że zabezpieczający ten odcinek drogi policjant zauważył zagadkowo poruszający się znak drogowy i szybko o tym poinformował, udało się zabezpieczyć drogę przed podsiąkiem, który mógł doprowadzić do jej zarwania.

Nowa Sól, tak jak i pozostałe miejscowości naszego powiatu, przetrwała noc. Niestety, poziom Odry stale wzrastał. Trudno było sobie nawet wyobrazić, że może osiągnąć 6,85 m.

Bohaterski wyczyn strażaka

Kiedy w Nowej Soli wszyscy czekali na falę, w Bytomiu rozegrały się dramatyczne wydarzenia. Miejscowym bohaterem stał się zawodowy strażak Tomasz Duber. Okazało się, że do miasta niezamkniętym kanałem dostaje się woda i może podtopić domy. Niewiele myśląc, skoczył do rzeki, zanurkował i zamknął klapę.

– Wszyscy mówią o jego niewiarygodnym wyczynie. Jesteśmy mu wdzięczni, że z narażeniem życia ratował mieszkańców – mówi burmistrz Jacek Sauter. – Cieszę się, że w naszej straży działa grupa nurków. Nasze życie jest związane z wodą i w każdej chwili ich pomoc może być nieodzowna.

Gdy w Bytomiu Odra osiągała swój najwyższy stan, w Nowej Soli wciąż czekaliśmy. Wiadomo już było, że fala będzie niższa od prognozowanej i że przypłynie w nocy z wtorku na środę. Dla bezpieczeństwa podniesiony został most zwodzony, pod którym z ledwością już mieściła się rzeka. We wtorek od rana w Nowej Soli była wojewoda Helena Hatka.

– Według najświeższych prognoz poziom wody w Odrze wbrew początkowym przewidywaniom nie osiągnie wysokości z ‘97. Najwyżej może to być 6,70 m – uspokajał lubuski komendant straży pożarnej Stanisław Węsierski.

Wojewoda zapewniała, że nie będą wysadzane żadne wały przeciwpowodziowe. – Najwyraźniej niepokój mieszkańców wzbudzają pojawiający się w miejscowościach wojskowi. Proszę mi wierzyć, wojsko kontroluje sytuację i sprawdza, w którym miejscu będzie potrzebna pomoc. Nikt nie zamierza wysadzać wałów, jesteśmy nastawieni tylko i wyłącznie na ich obronę – podkreślała Helena Hatka.

Żywioł – nieproszony gość na Grobla

W tym samym czasie woda coraz bardziej wlewała się na Pleszówek. Woda z Czarnej Strugi pojawiła się m.in. na malowniczo położonej posesji nr 10 przy ul. Grobla. Żywioł, niechciany gość, wlał się tam na ogród. – Ta największa fala jeszcze przed nami, a ja już mam sporą część ogrodu zalaną. Mam nadzieję, że dom obronię, a woda zatrzyma się tak jak 13 lat temu przed schodami – mówi właściciel posesji.

Na Grobla pracowali także mieszkańcy domków socjalnych. Zorganizowali się sami. – Piasku jeszcze trochę mamy, ale brakuje nam worków – mówił jeden z nowosolan. Mieszkańcy ostatnich domów przy ul. Grobla z niedowierzaniem patrzyli na to, jak tworzy się wielkie pojezierze w kierunku ul. Wodnej.

Ok. 14.00 wałami szliśmy w kierunku oczyszczalni ścieków, która na tamten moment nie była zagrożona.

Tymczasem Odra stale przybierała i we wtorek o godz. 16.00 osiągnęła poziom 6,49 m. W nocy z wtorku na środę mieszkańcy niezmordowanie układali worki z piaskiem wzdłuż całego placu, na którym odbywają się koncerty Święta Solan. W prace zaangażowało się kilkadziesiąt osób.

Dawali z siebie wszystko wolontariusze, uczniowie, pracownicy MZGK, pracownicy robót publicznych i osoby zatrudnione w MOSiR.

W środę wodowskaz pokazywał już 6,54 m. Wiadomo było, że nie zabraknie worków, w miejskich magazynach było ich aż 150 tys.

– Ściana przeciwpowodziowa chroni śródmieście, ale nie wiadomo, czy wytrzyma wał od Harcerskiej do Solimpexu i ten na Czarnej Strudze. Tego nikt nie wie, powinno być dobrze, ale kto wie, co może się wydarzyć – słyszeliśmy z miasta. Poziom wody zatrzymał się na 6,54. Żeby teraz tylko wały wytrzymały.

Popołudniowy alarm na al. Wolności

W środę rano sytuacja wydawała się opanowana, co miało wylać na działki, to już wylało. Woda weszła m.in. na cmentarz, gdzie zalała ok. 25 nagrobków. Kilkadziesiąt podtopiła. Natomiast podsiąki w porcie się ustabilizowały. Mieszkańcy stale umacniali wał przy ul. Fabrycznej.

Praca trwa od trzech dni. Ludzie są zmęczeni, potrzebują zmiany. Z miasta przychodzą kolejne osoby sypać piasek do worków.

Spokój był do popołudnia, kiedy to do wszystkich mediów trafił alarmujący komunikat o pilnej potrzebie pomocy przy umacnianiu al. Wolności. Ulicami miasta jeździł samochód z megafonem, przez który nawoływano do pracy przy wałach. Według straży pożarnej zagrożenie zarwania drogi było realne. Gdyby do tego doszło, woda wdarłaby się do miasta ul. Południową. Strażacy przejęli kontrolę nad akcją.

Sytuacja została szybko opanowana, a zagrożenie okazało się nie tak groźne, jak początkowo zakładano. Tymczasem do Nowej Soli dotarła informacja o pęknięciu wału kierunkowego w Bytomiu Odrzańskim, woda z wielką siłą zaczęła wdzierać się na polder zalewowy w kierunku Tarnowa Byckiego.

– Trudno nawet opowiedzieć, jak wielki strach człowiek czuje w obliczu takiego żywiołu, zwłaszcza gdy ma się już złe doświadczenia. Mieszkam tuż przy bytomskim wale, dom zabezpieczyłam. Mówiono nam, że nie musimy się obawiać, bo wał jest nowy i mocny, ale kto to wie, jak będzie – wspomina Jolanta Maskiera.

Ręka Boska w obronie Tarnowa

– Woda, która się tamtędy wylewała, podtapiała okoliczne łąki, ale nie zagroziła miastu. Nowe wały w mieście są mocne i mają się dobrze – zapewniał burmistrz Sauter.

W Tarnowie woda przypłynęła na skraj miejscowości i wdarła się na dwa podwórka. Nie dopłynęła do postawionej przed trzema laty kapliczki, gdzie wokół figurki Matki Boskiej palą się znicze. To mieszkańcy Tarnowa zapalili je, prosząc o opiekę. – Bóg nas uratował. Na szczęście w domach nie mamy wody, ale mogło być gorzej. W ‘97 po podwórku pływaliśmy pontonem. Teraz też przygotowaliśmy się na najgorsze – mówi jedna z mieszkanek. Tym razem zapobiegawczo drzwi do domu zastawiła workami. Sąsiedzi i strażacy pomogli zabezpieczyć meble. Jej córka wywiozła owce i barany do oddalonej o kilka kilometrów Wierzbnicy.

W czwartek w Bytomiu poziom wody się ustabilizował i centymetr po centymetrze zaczął opadać, chwilę później to samo zaczęło się dziać w Nowej Soli. Wodowskaz pokazywał poziom 6,42 m. Kilka centymetrów to za mało, żeby odetchnąć z ulgą i powiedzieć, ze powódź mamy za sobą.

Przy umocnieniach stale pracowali mieszkańcy, uczniowie, młodzież OHP, a nawet więźniowie z miejscowego aresztu.

W czwartek dotarła do miasta informacja o przerwaniu wału na terenie powiatu głogowskiego. – To czwarty dzień po przejściu fali kulminacyjnej. Dlatego musimy uważać. Wały stale nasiąkają wodą i nie wiemy, jak się zachowają – tłumaczył Jacek Milewski.

Woda jednak systematycznie opada. W piątek osiągnęła poziom 6,27 m.

PS Kiedy kończyliśmy oddawać ten numer do druku w poniedziałkowe popołudnie, już wiedzieliśmy, że tym razem nasze miasto obroniło się przed kolejną wielką wodą. O 14.00 stan wody w Odrze wynosił 5,67 m.

Monika Owczarek

Anna Rybarczyk

Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content