Zamyka się Cepeliada pod Strzechą. Dlaczego? Rozmowa z Krzysztofem Uchalem

– Kapitalizm jest bardzo krwiożerczy. Pewne sprawy zależą od polityki – jasne. Ale też nie ma w ludziach empatii, normalnego ludzkiego podejścia. Dziś najczęściej słyszę pytanie „za ile”? W tej chwili każdy myśli o sobie i to jest przykre – mówi w rozmowie z „TK” Krzysztof Uchal, szef popularnego i uznanego sklepu w Nowej Soli, który z końcem roku zniknie z mapy miasta. Naszym Czytelnikom opowiada o swojej przygodzie z handlem i rękodziełem

Mariusz Pojnar: Z tego, co słyszałem, tą branżą zajmował się pan całe zawodowe życie.

Krzysztof Uchal: Moja historia z nią związana zaczęła się dokładnie w 1979 r., czyli 41 lat temu. Tak się złożyło, że na początku przeskakiwałem z jednej branży do drugiej. Generalnie prowadziłem kilka firm w Nowej Soli.

Na samym początku to nie była branża pamiątkarska czy dekoracyjna, z czego pewnie zostaniemy zapamiętani. W początkowej fazie to np. były dywany, tekstylia albo firany, na których się nie znałem, bo mierzyłem je w poprzek zamiast wzdłuż [śmiech].

Przychodziły klientki i mówiły, że chcą korę. A ja odpowiadałem, że jest, ale na drzewie w lesie [śmiech]. Człowiek się uczył cały czas, bo oczywiście chodziło o rodzaj materiału. Później przez kilka lat była spożywka.

To były firmy prywatne?

Kiedy zaczynałem, dopiero wchodziliśmy w kapitalizm. Ale praktycznie cały czas robiłem na prywatce. Po spożywce ze szwagrem i z bratem prowadziliśmy chemiczną hurtownię Kramex. Mieliśmy wtedy cztery oddziały – w Lesznie, Szprotawie, Lubinie i Nowej Soli.

Niespójność podatkowa, tak to nazwijmy, spowodowała, że hurtownia, która była w pierwszej dziesiątce w Polsce, została rozwalona. 70 ludzi poszło na bruk. Coś było, coś się skończyło.

To był trudny okres. Trzeba było znaleźć coś nowego.

Jakie były kolejne kroki?

Zrobiliśmy naradę rodzinną i stwierdziliśmy, że otwieramy nową firmę. Krzysztof, mój syn, powiedział do mnie, że po ciężkich chwilach jeszcze dla nas zaświeci słoneczko. Dlatego nowa firma będzie nazywała się Sunrise. Te jego słowa i pomysł na nazwę były niezwykle ujmujące. I dlatego syn został prezesem i właścicielem nowej firmy.

JEŚLI CHCESZ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content