Prawie dwa tysiące kur do zabicia

W związku z potwierdzeniem przypadku ptasiej grypy w gminie Otyń, od wtorku rana (7 marca) trwała inwentaryzacja wszystkich gospodarstw w Zakęciu i Konradowie.

To właśnie na terenie jednego z gospodarstw w Konradowie padło w ciągu trzech dni prawie 30 kur. Próbki zostały zabrane do przebadania, a w poniedziałkowe popołudnie (6 marca) potwierdzono, że zwierzęta były zarażone ptasią grypą.
Tzw. teren zapowietrzony, czyli w obrębie 3 kilometrów od wykrytego ogniska, objął też Otyń, Modrzycę i dzielnicę Pleszówek w Nowej Soli, gdzie również policzony ilość hodowanych przez mieszkańców ptaków, głównie kur. W związku z prawdopodobieństwem konieczności zabicia tych zwierząt do pracy ruszyli też rzeczoznawcy, a w poniedziałek 13 marca poznaliśmy ostateczną decyzję lekarzy weterynarii.

– Dziś odbyło się spotkanie sztabu kryzysowego z przedstawicielami starostwa i powiatowego lekarza weterynarii. Na ten moment wygląda to tak, że zinwentaryzowane blisko dwa tysiące kur z terenu zapowietrzonego od jutra będą poddawane gazowaniu – mówiła wójt gminy Otyń Barbara Wróblewska.

– Niewielka część mieszkańców nie czekając na firmę zabiła kury samodzielnie. Wszystkie zwierzęta wyznaczone do zabicia znajdują się u drobnych gospodarzy. Z nakazu zagazowania obecnie wyłączone jest duże gospodarstwo otyńskie (prawie 50 tys. kur), gdzie wprowadzono kwarantannę i ścisłą kontrolę lekarzy weterynarii. W dalszej strefie, tzw. zagrożonej, znajduje się Niedoradz, gdzie działalność prowadzi największa tego typu ferma w gminie (ok. 200 tys. kur). Robimy wszystko, żeby zminimalizować ryzyko pojawienia się choroby w tamtym miejscu. Uczulamy mieszkańców, żeby trzymali swoje ptactwo w zamknięciu – wyjaśnia B. Wróblewska.

Otrzymają odszkodowania

Według szacunków rzeczoznawcy, przeznaczone do zabicia zwierzęta są warte średnio 14-17 zł za sztukę. Wypłacaniem odszkodowań za pośrednictwem powiatowego lekarza weterynarii zajmuje się wojewoda. Mieszkańcy nie są obarczani żadnymi kosztami gazowania kur ani utylizacji martwego ptactwa.

Wielu osobom bardzo trudno pogodzić się z zaistniałą sytuacją. – Są wśród nas tacy, jak ja, którzy cały czas stosowali się do obowiązujących od dawna zakazów i nakazów. Kochamy swoje ptaki, hodowla jest naszym hobby i jest nam łatwo teraz poddać je gazowaniu. Razem z nimi umrze część mnie… – napisał do nas pan Tomasz, mieszkaniec terenu zapowietrzonego.
Artur Lawrenc

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content