Potrzebna pomoc pogorzelcom z Modrzycy

W piątek przed południem na miejsce przyjechały cztery jednostki straży pożarnej z Nowej Soli, jedna z Otynia i jedna ze Studzieńca oraz policja i pogotowie gazowe. Służby weszły do palącego się budynku przy ul. Wiśniowej, żeby sprawdzić, czy nikt nie przebywa w środku. Na szczęście okazało się, że w właściciele – dwaj bracia – byli w tym czasie poza domem.

O pożarze poinformowali straż sąsiedzi pogorzelców. – Synowa akurat wychodziła z domu. Nagle woła: dym, palą się. Wyszliśmy przed dom i zobaczyliśmy kłęby dymu. Dachówki trzaskały – opowiada Jerzy Przepiórka. Jego żona, pani Jadwiga dodaje, że wcześniej nic nie zauważyli, bo okna ich domu nie są skierowane na podwórko przy Wiśniowej. – Tylko ten trzask dachówek był przerażający – mówi kobieta.
Sąsiedzi oceniają, że po ich telefonie straż pożarna przyjechała w przeciągu pięciu minut. Bali się, że jeden z mężczyzn przebywa w środku. – Strażacy weszli do środka, a w tym czasie przyszedł drugi z sąsiadów.

– Kiedy wróciliśmy z cmentarza, już było tu pełno straży, a dom płonął. Nie wiemy, co teraz począć – opowiadali przyglądając płonącemu jeszcze dobytkowi. Mężczyźni nie wiedzieli, co mogło się wydarzyć. – Zostawiliśmy dom zamknięty, wszystko było powyłączane – mówią.
Na miejsce przybyła również wójt gminy Barbara Wróblewska.

Nie chcą do socjalu

– Zaproponowaliśmy tym dwóm mieszkańcom mieszkanie socjalne, ale absolutnie nie chcą się na to zgodzić. Stwierdzili, że zostaną w budynku gospodarczym, który znajduje się w podwórku przy spalonym domu. Ja jedynie mogę im zaproponować pomoc i tak zrobiłam, ale nie mogę ich zmusić, by skorzystali z niej w takiej właśnie formie – mówi B. Wróblewska.

W pomoc została też już w piątek włączona opieka społeczna. – Przejęła nad nimi pieczę. Pan kierownik pojechał kupić podstawowe artykuły potrzebne do funkcjonowania – opowiada B. Wróblewska i dodaje, że jest w stałym kontakcie z kierownikiem opieki, który ma często zaglądać do pogorzelców. – Jesteśmy otwarci na to, żeby im pomóc – mówi pani wójt.

Jeśli chodzi o dom przy ul. Wiśniowej, to spaliło się całe poddasze i dwuspadowy dach poniemieckiego domu. Parter został zalany wodą podczas akcji gaśniczej. – Strażacy zrzucali nadpalone części konstrukcji dachu, belki, które mogłoby grozić zawaleniem. W naszej ocenie dom nie nadaje się do zamieszkania – informował jeszcze w piątek obecny na miejscu Sławomir Ozgowicz, rzecznik nowosolskiej straży pożarnej.

Dom do wyburzenia

Inspektor budowlany potwierdził przypuszczenia ogniowych – dom absolutnie nie nadaje się do zamieszkania. Prawdopodobnie zostanie wyburzony.
W akcję pomocy pogorzelcom mocno zaangażowała się też pani sołtys, która w piątek, wspólnie z mieszkańcami, przyniosła poszkodowanym sąsiadom kołdry, materace, odzież. – Spotkamy się z rodziną i opieką społeczną i wspólnie ustalimy dalszy plan działania. Panowie twierdzą, że tu się wychowali i tu zostaną. Sytuacja jest dość trudna, ale z pewnością ich nie zostawimy. Wspólnie podejmiemy decyzję, co dalej. Jeśli będzie taka możliwość, to pomożemy zaadaptować na mieszkanie pomieszczenie gospodarcze, które znajduje się na ich posesji, tuż za spalonym domem – zapowiada B. Wróblewska.

Jak ustaliliśmy w rozmowie z Elżbietą Dąbrowską, sołtys Modrzycy, w akcję pomocową zaangażowało się kilka rodzin nie tylko z Modrzycy. – Ci, do których się zwróciłam się po pomoc bez wahania ją okazali. Ludzie przynieśli kołdry, odzież, pan z Zakęcia buty. Ci poszkodowani mieli tylko to, co na sobie. Reszta jest zniszczona, zalana wodą, spalona – opowiada E. Dąbrowska. 

– Wiem, że pani wójt nie rzuca słów na wiatr. Oni nie chcą się wyprowadzić i wcale się im nie dziwię. To są ludzie mocno zżyci ze swoim miejscem. Ciężko byłoby im się gdzieś zaaklimatyzować. Trzeba im pomóc tu, na miejscu – dodaje pani sołtys i jednocześnie zapowiada, że będzie pilotować trudną sytuację sąsiadów z Wiśniowej.

– Nie można ich zostawić. Potrzebna jest każda pomoc. Na dziś bardzo przydałyby się jakieś materiały budowlane. Może komuś coś zostało po remoncie, okna, drzwi. Proszę o pomoc ludzi, którym los innych nie jest obojętny – apeluje E. Dąbrowska.

Każdy, kto chciałby pomóc pogorzelcom z Modrzycy, proszony jest o kontakt pod nr 788 461 162 lub z urzędem gminy w Otyniu
Anna Karasiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content