Przeżyć wiek to nie lada wyczyn

Katarzyna Tomiak z Modrzycy świętowała w minionym tygodniu swoje setne urodziny. Z tej okazji otrzymała listy gratulacyjne od premiera Mateusza Morawieckiego i burmistrz Otynia Barbary Wróblewskiej

To był wyjątkowy dzień dla Katarzyny Tomiak. Z okazji setnych urodzin odwiedzili ją wnukowie, prawnukowie, sołtyska Modrzycy, przedstawiciele Zakładu Usług Społecznych i przedstawiciele władz lokalnych z burmistrz Barbarą Wróblewską na czele.

– Trzy lata temu miałam przyjemność być na 97. urodzinach pani Katarzyny. Troszkę się przez ten czas, jeśli chodzi o stan zdrowia babci, zmieniło. Była osobą słyszącą. Wspominała dawnych sąsiadów – mówi B. Wróblewska. Burmistrz złożyła K. Tomiak serdeczne życzenia: – Sto lat to jest okres, w którym zebrać można mnóstwo cennych doświadczeń i mądrości. Pani życie jest niewątpliwie skarbnicą wielu przeżyć – zarówno tych radosnych, jak i tych trudnych. Wierzę, że dla pani bliskich są one źródłem drogocennych rad i wskazówek, a dla całej społeczności naszej gminy pozostają powodem do dumy i nieocenionym dziedzictwem. Gratulując jubileuszu życzę pani nieustającej pogody ducha, życzliwości ze strony najbliższych i spełnienia osobistych pragnień – mówiła B. Wróblewska.

Szefowa gminy przekazała również stulatce życzenia od premiera Mateusza Morawieckiego i wojewody lubuskiego Władysława Dajczaka. – Pani Katarzyna bardzo się cieszy z wszelkich wizyt. Cieszę się, że mamy w gminie kolejną stulatkę. To dla mnie wielkie szczęście, kiedy mogę uczestniczyć w takiej uroczystości. To aż niewiarygodne, że można tyle lat dożyć i to w takiej kondycji. To wydarzenie ważne nie tylko dla rodziny, ale i dla całej gminy – podkreśla burmistrz Wróblewska.

My również złożyliśmy pani Katarzynie krótką wizytę w nadziei, że dowiemy się od niej, jak to jest przeżyć wiek. Stulatka siedziała spokojnie przy stole, kończąc kawałek urodzinowego tortu, który dostała w prezencie od sołtyski Modrzycy Elżbiety Dąbrowskiej. Wokół niej znajdowało się kilka obfitych bukietów kwiatów. Na stole leżały listy gratulacyjne. Przywitaliśmy się z panią Katarzyną. Przy niej byli najbliżsi. Choć stulatka z Modrzycy cieszy się dobrą formą, to niestety ze względu na pewne ograniczenia zdrowotne nie udało nam się dłużej z nią porozmawiać. Na szczęście jednak historię jej życia spisał ktoś inny, mianowicie córka pani Katarzyny Lidia Zygmańska. Postanowiliśmy to opublikować.

Historia życia Katarzyny Tomiak

Katarzyna Tomiak urodziła się 1 kwietnia 1918 r. w Podgrodziu (powiat Dębica) w rodzinie chłopskiej Ludwika Olechowskiego i Józefy Stanoch jako szóste z siedmiorga dzieci.

Skończyła szkołę sześcioklasową.

Ze względu na małe gospodarstwo w wieku 10-12 lat została oddana na służbę do bogatego domu w mieście – początkowo w Pilźnie, a później w Dębicy, gdzie poznała Leona Lucińskiego, z zawodu elektromontera, za którego wyszła za mąż w 1939 r.
W 1940 r. rodzi syna Jacka, a w 1942 r. córkę Lidię i zachodzi w kolejną ciążę. Jej mąż w tajemnicy przed rodziną ukrywał sąsiada Żyda. Gdy dowiedział się o trzeciej ciąży, powiedział ukrywanemu sąsiadowi, żeby poszukał innej kryjówki, bo dalsze ukrywanie go byłoby zbyt niebezpieczne dla dzieci i żony.

Na dworcu w Dębicy kasjerka, konfidentka gestapo, rozpoznała Żyda i zawiadomiła policję kolejową. Policjanci złapali tego człowieka i tak długo bili, aż podał nazwisko ukrywającego go Polaka. 10 lutego 1944 r. na jednym podwórzu rozstrzelano Żyda i męża Katarzyny. Cała rodzina Leona – bracia z rodzinami, musieli przez pewien czas ukrywać się.
Kilka miesięcy po rozstrzelaniu urodził się Stanisław. To były bardzo trudne czasy. Katarzyna imała się różnych prac, by utrzymać swoją rodzinę.

Nastąpiło wyzwolenie. Postanowiła znaleźć pracę i miejsce do życia dla siebie na ziemiach odzyskanych. Najstarszego syna zostawiła w Krakowie u brata swojego męża – Walentego, którego żona nie mogła mieć dzieci.

Z dwójką dzieci ruszyła na zachód. We Wrocławiu siostry zakonne przekonały Katarzynę, żeby do czasu zagospodarowania zostawiła dzieci w domu dziecka. Po zamieszkaniu w Zielonej Górze i znalezieniu pracy kucharki w odlewni otrzymała tragiczną wiadomość o śmierci swojego syna Stasia. Chłopiec zmarł na odrę z komplikacjami.

Natychmiast pojechała po swoją córkę Lidię, którą przywiozła do Zielonej Góry we wrześniu 1945 r. W pracy poznała ślusarza Kazimierza Tomiaka, syna – również Kazimierza Tomiaka, powstańca wielkopolskiego i działacza PPR-u rozstrzelanego przez hitlerowców w Żabikowie. Katarzyna i Kazimierz pobrali się 17 maja 1946 r., w momencie, kiedy Kazimierz został prezesem Zakładów Szczeciniarsko-Szczotkarskich. Katarzyna również podjęła tam pracę, jednak ze względów zdrowotnych musiała zrezygnować. Zajęła się prowadzeniem domu. W 1960 wydała córkę za mąż. Gdy urodził się wnuk, a córka poszła do pracy, zajęła się nim. W tych latach rozpoczęła pracę jako dozorczyni w ZBM.
W 1981 po ustaleniu drugiej grupy inwalidzkiej otrzymała rentę.

W szczęśliwym związku z Kazimierzem przeżyła 51 lat. W 1998 r. zmarł, a dwa lata po jego śmierci przeniosła się do domu córki Lidii do Modrzycy.

Jest szczęśliwą babcią dwojga wnucząt – Dariusza i Moniki, prababcią Eweliny, Agnieszki, Piotra, Wojciecha, Doroty i prawnuczki Julci.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content