Idzie zima, a matka z synem mieszkają… w kiosku

Rober Gielec ma na swojej posesji, tuż przy lesie, wykopany staw z rybami. Któż nie chciałby być na jego miejscu? Swoje łowisko, miejsce, w którym ci, co lubią wędkować, mogą odnaleźć przyjemność, odskocznię do codziennego życia, chwilę relaksu, tzw. przysłowiowy święty spokój.
Żeby móc czasem zostać dłużej, R. Gielec dwa lata temu postawił przy stawie stary kiosk ruchu. Widać go z drogi, kiedy wjeżdża się do Różanówki. – Rybki wielu lubi połapać, ja też. A kiedy człowiek się zasiedzi, zrobi piknik czy ognisko z kolegami, to w tym kiosku może się zdrzemnąć. U siebie przecież jestem, więc nie ma w tym nic dziwnego. Mam tam wstawiony wypoczynek, więc dach nad głową jest, żeby w razie potrzeby schować się i przenocować – opowiada R. Gielec. W jego kiosku do kilku miesięcy na dziko pomieszkuje dwójka lokatorów.

 

„Wolą być u mnie”
– Problem trwa od wiosny, najpierw był jeden, a obecnie dwóch – matka z synem, którzy zamieszkują u mnie na dziko. Wiem, że mają mieszkanie w Dębiance, ale tam mieszkać nie chcą. Wolą być u mnie. Ta kobieta mówi, że cały czas jak przychodziła renta, to ją okradali, a u mnie czuje się bezpiecznie. Mam z nimi w tym sensie problem, że jak coś się stanie, to wszyscy powiedzą, że to moja wina. Od narożnika stawu do kiosku są cztery metry. Nie daj Boże któreś z nich zasłabnie, straci równowagę, wpadnie i tragedia gotowa. Ja ich nie wyganiam, ale na bardziej godne życie zasługują – mówi Gielec. Otwarcie przyznaje, że w takich warunkach nie da się mieszkać. – Nie ma pieca, nie ma innych potrzebnych rzeczy do normalnego funkcjonowania. Zresztą, tak jak mówiłem, to nie jest miejsce, które było szykowane pod jakieś lokum do zamieszkania, tylko coś na zasadzie altanki na działce, w której czasem można zostać na noc, ale kiedy jest ciepło. Ja po prostu nie mam serca tych ludzi wyrzucać. Byłem w opiece, która pyta, że skoro mają przydzielone mieszkanie komunalne, to co więcej można zrobić? – opowiada mieszkaniec Różanówki, który dodaje: – Niedawno ktoś doniósł na mojego sąsiada, że niby psa źle traktuje i miał u siebie jakiś animalsów. A tu człowiekiem tak jakby nikt się nie interesował – kwituje Gielec, któremu nie chodzi o przepisy i paragrafy, ale o zapewnienie tym ludziom życiowej normalności.
W sprawie kobiety pomieszkującej w kiosku w zeszłym tygodniu był w redakcji mieszkaniec Różanówki. Udostępnił zdjęcie wspominanej kobiety siedzącej w przedostatnią niedzielę na przystanku we wsi. – Siedziała zmarnowana, jadła coś z jakiejś miski. Pytałem się, czy jest głodna. Wyglądała na chorą, mocno podupadłą życiowo. Pamiętam ją, to była dobra kobieta. Jeszcze za starych czasów pracowała w Państwowym Gospodarstwie Rolnym na mieszalni pasz. To był wzorowy pracownik, miała tam chyba ze czterdzieści lat pracy. Potem coś się nie udało  w życiu, różnie to bywa, ale to nie jest moja sprawa. Podszedłem do niej i mówię: „Stefcia, co jest?”. Odpowiedziała: „Odejdź ode mnie, nie czepiaj się mnie” – relacjonuje pan Marian, który, podobnie jak Gielec, także kontaktował się w tej sprawie z OPS. – Czy nie można ją umyć, ubrać, skierować na jakieś leczenie, jeśli jest taka potrzeba? Okazać jakąś pomoc życiową, bo naprawdę szkoda, żeby ta kobieta się marnowała i pomieszkiwała w jakimś kiosku… – dodaje z troską mieszkaniec gminy.

„Drżę o te osoby”
Sytuacja obojga lokatorów zamieszkujących kiosk w Różanówce jest dobrze znana w Ośrodku Pomocy Społecznej w Siedlisku. – Sprawę ich pomieszkiwania w tym kiosku ruszaliśmy dużo wcześniej. Jeśli chodzi o panią Stefanię, przekonywałam ją, żeby dała się namówić na pobyt w placówce całodobowej, ale kategorycznie odmówiła. Prosiłam jej syna, żeby ją przekonał, ale powiedział, że nie chce się mieszać. Ja tej kobiety do niczego siłą zmusić nie mogę, chociaż nie poddajemy się i robimy kolejne kroki, żeby coś zrobić, bo z jej stanem zdrowia według nas nie jest najlepiej. Na pewno nie do końca jest świadoma tego, co robi – mówi Dorota Lemierz, szefowa OPS w Siedlisku. Obecnie ośrodek jest na etapie zbierania dokumentacji medycznej, która może być podstawą do przymusowego umieszczenia w ośrodku, w którym takie osoby jak pani Stefanią uzyskują pomoc. – Złożyłam pismo z prośbą o przeprowadzenie wjazdowego badania stanu zdrowia psychicznego tej pani, na podstawie którego lekarz wyda opinię psychiatryczno-psychologiczną. Jeśli opinia potwierdzi nasze przypuszczenia, kolejnym krokiem będzie wystąpienie do sądu z wnioskiem o umieszczenie jej w ośrodku całodobowym bez jej zgody – dodaje D. Lemierz. Przyznaje, że sytuacja obojga lokatorów kiosku w Różanówce spędza jej sen z powiek. – Drżę o te osoby.
Do sprawy wrócimy.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content