Groźny pożar w Siedlisku: Strażak uratował mężczyznę

– Zrobiłem to, co do mnie należy. Gdyby kiedyś spotkała mnie taka sytuacja, bez wahania postąpiłbym tak samo – mówi skromnie Remigiusz Straus, który uratował człowiekowi życie

Do pożaru doszło we wtorek przed tygodniem. Zauważył go strażak zawodowy, starszy sekcyjny Remigiusz Straus, który mieszka w Siedlisku. Widział kłębiący się dym z okolicznego domu.

Zgłoszenie przyjęto o godz. 10.40. – Ta sytuacja go zaniepokoiła. Wyszedł z domu. Przeczucie, że coś się dzieje, go nie myliło. Okazało się, że pali się dom – mówi asp. Sebastian Olczyk z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Nowej Soli.

W płonącym budynku mieszkalnym znajdował się mężczyzna, który miał kłopoty z opuszczeniem domu. Straus ruszył z pomocą i wyprowadził go z ognia.

Zadzwonił także pod numer alarmowy 998. – Poszkodowanego zostawił pod opieką sąsiadów, a sam wrócił do palącego się domu i wyniósł zauważoną wcześniej butlę gazową – dodaje asp. Olczyk.

W następnym kroku sekcyjny Straus udał się do remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Siedlisku. Ochotnicy już byli poinformowani o tym zdarzeniu, a Straus wraz z zastępem strażaków jako kierowca wrócił gasić pożar.

Sprawne działanie młodego strażaka doceniają w komendzie PSP. – Dzięki wzorowej postawie naszego kolegi udało się uniknąć tragedii oraz szybko i sprawnie przeprowadzić akcję gaśniczą – mówi asp. Olczyk.

Sam Remigiusz Straus nie czuje się bohaterem całej sytuacja, z początku nawet nie chciał o tym rozmawiać.

– Wewnętrznie nie czuję się bohaterem, bo wykonałem czynności, których uczono mnie w KP PSP Nowa Sól. Zawsze jednak uważałem, że osoby należące do OSP i PSP są bohaterami, bo to oni narażają samych siebie aby opanować pożar, nie wiedząc jakie niebezpieczeństwo czeka na nich wewnątrz lub jak będzie wyglądało usunięcie miejscowego zagrożenia. Krótko mówiąc: wchodzą tam, skąd inni uciekają – mówi Straus.

Zwraca uwagę, że to rota [dwuosobowy zespół strażaków – dop. red.] wprowadzona z nowosolskiej jednostki w Nowej Soli wyniosła trzy kolejne butle z gazem, więc ci strażacy również bardzo mocno ryzykowali.

– Jedyne, co zrobiłem ze swojej strony, skracając przy tym czas dysponowania, to telefon skierowany na stanowisko kierowania w Nowej Soli. Dzięki temu stacjonarny dyspozytor przyjął zgłoszenie i zaangażował odpowiednie siły i środki. Ułatwiło to znacząco wszelkie czynności, bo telefony alarmowe są odbierane w Gorzowie Wlkp. Moja postawa była oparta na obowiązku zawodowym, który przede wszystkim kierował mną w tej sytuacji – dodaje skromnie strażak z Siedliska.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content