Tyle zajęć, że nie ma kiedy się przebrać

Mają Borowice jakiś nieodparty urok, przyciągają jak magnes. Nie tylko zwykłego turystę, ale także sportowców. Judocy UKS „Ósemka” te miejscówkę okupują od jakichś myślę, 15, 20 lat. Obóz sportowy w Borowicach jest chyba jedną z pierwszych rzeczy wpisywanych w kalendarz klubu na początku każdego roku.

Kiedyś, kiedy te obozowe wyjazdy się zaczynały, Borowice oferowały jakiś mikrosklepik, niezbyt pokaźną salę sportową i dużo, dużo porządnego terenu górskiego. Judocy wielu pokoleń koszarowali  tam i solidnie trenowali. Atrakcji za wiele nie było: mata i góry.

Przez lata ta borowicka baza bardzo się rozrosła. Basen, boiska, tereny rekreacyjne, miejsca do zabawy. Położony tuz obok Karpacz także obrodził w miejsca, które pozwalają na wypoczynek i zapewniają atrakcje dla uczestników obozu.
A ci są coraz młodsi. Nie dałoby się chyba już dzisiaj spakować bandy maluchów i wysłać w górską głuszę, by tam czas wypełniały im trzy przykazania: trenować, jeść, spać, jak to bywało dawniej.

Tegoroczna banda judoków to grupy młodsza i starsza. Sam trening nie byłby dla nich atrakcją, której można by przeżyć niesamowite, wakacyjne przygody. Trenerzy Andrzej Bączykowski, Łukasz Grodzicki i Grzegorz Murawski muszą tak ustawiać zajęcia uczestnikom obozu, by nikt ani przez chwilę nie stwierdził: dzwonię po mamę, bo jest nudno.

Obserwując, co się dzieje u judoków w Borowicach, można się zastanawiać, kiedy oni mają na to wszystko czas. Nie tylko zajęcia na macie, ale do tego basen, boisko, wycieczki górskie, wyjścia do Karpacza, dyskoteki, parki linowe, projekcje filmów, zabawy na świeżym powietrzu, konkursy i zawody. A ze wszystkich zdjęć przebijają uśmiechy tych młodszych szczególnie zawodników, którzy właśnie mają w osobach Andrzeja, Łukasza i Grześka najbardziej wymarzone panie przedszkolanki, które potrafią zagospodarować każdy kawałek wolnego czasu. Samym sportem na takich obozach ten czas trudno zapełnić, trzeba jeszcze zapewnić moc atrakcji.

Po powrocie na pewno będzie co opowiadać w domu. Już dziś rodzice zauważają komentując na facebooku zdjęcia z obozu „Ósemki”, że atrakcji jest tyle, że niektórzy młodsi przez pierwsze trzy dni nie przebierali ubrań, pewnie nie mają kiedy.
Wrócą do Nowej Soli na pewno mocniejsi, co przełoży się na starty, wrócą też pełni pozytywnych wrażeń, bo właśnie spędzają czas na fajnym obozie, wielu z nich dodatkowo wyjechało z domu bez rodziców po raz pierwszy.

Pozdrawiamy naszych judoków.
Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content