Wicemistrzyni Polski jest zła, jak nie pójdzie na trening [ROZMOWA]

– Chcę pokonać w końcu tę Wróblewską – mówi Patrycja Szota z UKS Olimp Nowa Sól, Wicemistrzyni Polski juniorek w judo. Owa Wróblewska to Mistrzyni. Nasza zawodniczka marzy też o wyjeździe na Igrzyska Olimpijskie w 2024 r.

Mateusz Pojnar: Zostałaś niedawno Wicemistrzynią Polski juniorek. Jak wspominasz tamte zawody?

Patrycja Szota: To był straszny stres. Drugie miejsce to najpiękniejsze, co może być.

Przed zawodami nie mogłam spać, miałam dużą presję. Poprzednie zawody też były ciężkie, ale jakoś tam dawałam sobie z tym radę. Wiedziałam przed mistrzostwami, że jestem w czołówce i stwierdziłam, że jak teraz nie wygram, to chyba się załamię.

Jak już weszłam na matę podczas pierwszej walki, to wszystkie emocje opadły. Musiałam zrobić swoje. Ogółem stoczyłam cztery walki, żeby zdobyć srebro.

Opowiedz o walce finałowej.

Była naprawdę trudna, bo walczyłam z dziewczyną, która w czołówce jest najwyższa, mierzy 185 cm, ja z kolei 175. Ona ma najlepsze warunki fizyczne, jest też Mistrzynią Polski seniorek. Te jej długie nogi robią różnicę.

Ma taki jeden rzut, na który łapią się wszystkie zawodniczki. Przed walką próbowaliśmy z trenerem jakoś to zneutralizować. Żeby był mniej bolesny dla mnie, żebym jakoś go obskoczyła i wykonała kontratak, ale nie dało rady.

Jest niedosyt?

Oczywiście, że jest. Zawsze jest. Liczyłam na złoto. Aktualnie pracuję jednak nad tym, żeby jeszcze ją pokonać. W przyszłym sezonie dalej będę juniorką, więc będzie okazja.

Kiedy i jak rozpoczęła się twoja przygoda z judo, jak się rozwijała?

Zaczęła się w piątej klasie podstawówki. Wcześniej chodziłam na kajaki czy pływanie. Pojechałam dwa lata z rzędu na obozy zimowe z judokami z tego względu, że mój brat trenował. Pojechałam też trochę dlatego, żeby rodzice mieli spokój (śmiech).

Po tym drugim obozie złamałam rękę, ale trener przekabacił mnie, żebym zrezygnowała z kajakarstwa i poszła na judo. Tak się zaczęło.

Od początku byłam wysoka w niskiej kategorii wagowej. Najniżej startowałam w 48 kg, to było siedem lat temu. I pomału toczyło się wszystko do przodu.

Jesteś członkinią kadry narodowej. Jak doszło do powołania?

Trzeba mieć wyniki, to liczy się przede wszystkim, żeby dostać się do kadry. Jestem w niej od juniora młodszego, czyli czwarty-piąty rok. Ale nie byłam w kadrze, w której zawodnicy jeździli na te wszystkie zgrupowania, tylko w tej – powiedzmy – nieco oddalonej.

Wymień swoje trzy najważniejsze sukcesy.

Na pewno ostatnie Wicemistrzostwo Polski. Wcześniej było też trzecie miejsce na Mistrzostwach Polski w wadze 57 kg, zdobyłam brąz jako juniorka młodsza w ostatnim roczniku. To było w 2016 r.

Trzeci sukces? Na pewno dobre występy na Pucharach Polski, ale przede wszystkim piąte miejsce na Mistrzostwach Polski seniorek w ubiegłym roku.

Judo to też wyjazdy, możliwość zwiedzania świata. To też jest dla ciebie ważne?

Bez judo chyba nigdzie bym nie pojechała. Zawsze wakacje spędzałam w Polsce, nie za granicą.

A z trenerem Dariuszem Giedziunem zwiedziłam praktycznie połowę świata. Byłam dwa razy we Francji, w Belgii, w Niemczech, na Słowacji, w Czechach, dwa razy w Rosji, dwa razy w Izraelu, w Chorwacji, do tego Czarnogóra czy Albania.

Jest mnóstwo wspomnień. Zawsze będą w mojej pamięci, to ważne.

Masz jakieś sportowe wzory, kto ci daje inspirację? Oprócz Darka Giedziuna.

No trener to oczywistość (uśmiech). Była u nas rok temu na Solanin Cup Yarden Gerbi. To brązowa medalistka igrzysk w Rio de Janeiro. Zawsze ją śledziłam na Instagramie, wcześniej była w Poznaniu na campie, ale tak się złożyło, że tam nie pojechaliśmy.

Jak przyjechała do Nowej Soli, to był szok. Nie potrafię tego opisać. Kiedy dowiedziałam się, że przyjedzie do nas, to zrobiłam wielkie oczy.

Przede wszystkim ona jest inspiracją. Ktoś z facetów? Niekoniecznie.

Jaka jest recepta na sukces w juniorskim sporcie?

Trzeba na pewno być zdyscyplinowanym, chodzić regularnie na treningi i jeździć na zawody, bo jeśli się na nie nie jeździ, to człowiek nie ma sukcesów, nie ma tego obicia. Rywalizacja jest ważna.

Trzeba też jeździć nie tylko na zawody w Polsce, ale i na te zagraniczne. Jak się zobaczy dobrą Niemkę czy Francuzkę, to można się załamać i na wstępie powiedzieć sobie: nie dam rady.

Ale jeżdżę za granicę na turnieje i fajnie przełamać się i słyszeć potem: przyjechała kudłata z Polski i rozwaliła wszystkich.

Co jest jeszcze ważne? Żeby się nie załamywać, jak się przegrywa. Trzeba walczyć dalej, jeszcze lepiej, z jeszcze większą determinacją. Porażki budują. Na początku mojej przygody z judo miałam ich sporo. Moja koleżanka, aktualnie jesteśmy w tej samej kategorii wagowej, zawsze na początku przywoziła medale, a ja przegrywałam w pierwszych walkach. To był młodzik. Potem dołączyłam do niej i zaczęłam sama odnosić sukcesy.

Warto trenować judo? Jak poleciłabyś ten sport?

Dziękuję mojej mamie, że zapisała najpierw mojego brata, a później ja poszłam na judo. Gdybym się nie zapisała, byłabym innym człowiekiem.

Jestem charakterystyczna i gdyby ktoś mnie teraz obraził, napadł na mnie, to wiedziałabym, że potrafię się obronić – nie tylko werbalnie, ale i fizycznie. Jestem w stanie mojego kolegę z klubu, Amadeusza Lewandowicza, który jest dużo, dużo cięższy ode mnie, przerzucić.

Judo daje siłę i bezpieczeństwo, a coraz więcej słyszy się ostatnio o gwałtach, próbach gwałtu czy napaściach. Cieszę się, że mogę pokonać człowieka, który – nie daj Boże – by na mnie napadł.

Ten sport buduje we mnie też taki spokój. Po treningu jestem bardzo wyciszona, mogę usiąść do lekcji. Wiem wtedy, że wyżyłam się na treningu w stu procentach i jestem zrelaksowana.

Właśnie: lekcje. Jak przygotowania do matury, trudno je pogodzić ze sportem na tym poziomie?

Miałam wcześniej pięć treningów, teraz mam trzy. Staram się być na każdym. Teraz w ogóle nie jeżdżę na zawody, nie mogłabym, bo przygotowanie do matury to rzeczywiście ciężka robota. Cały czas siedzę w książkach od mniej więcej dwóch miesięcy.

Da się pogodzić wszystko, jeśli dobrze poukłada się harmonogram dnia czy tygodnia. Trzeba wygenerować czas na naukę, treningi i przyjemności. Wtedy będzie dobrze.

Planujesz związać swoje życie zawodowe z judo? Kim chcesz być w przyszłości?

Trudne pytanie, wielu mnie o to pyta: co chcesz robić po maturze? Najpierw muszę ją napisać, później będę o tym mówić.

Jak się uda, to chcę być w sporcie dalej, bo nie potrafię bez tego żyć. Jak nie pójdę na trening, czuję się zła, zmarnowana, bez sił, mam wyrzuty sumienia.

Myślę o studiach – wychowaniu fizycznym we Wrocławiu.

Igrzyska to twoje marzenie?

To na pewno…

A kiedy twoim zdaniem może się ziścić?

Może Tokio 2024 ? Aktualnie kręcę się wokół tego pierwszego miejsca na Mistrzostwach Polski – czy to seniorek, czy juniorek.

Chcę pokonać w końcu tę Wróblewską, jeździć na puchary, Mistrzostwa Polski, Świata i Europy.

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content