Najlepiej biega się w podartych butach

Spotykają się codziennie i biegną w las. Żadna pogoda nie jest im straszna. Nie dopuszczają myśli o kryzysie. 14 biegaczy Astry osiąga sukcesy na krótkich i dalekich dystansach. – Dla nas bieganie to wielka radość i satysfakcja, gdy wyprzedzamy innych zawodników. Szczęścia po zakończonym dobrze biegu nie da się do niczego porównać – podkreślają biegacze

Ze sportowcami sekcji lekkoatletycznej Astry Nowa Sól spotykamy się na bieżni przy „dwójce”. Przyszli na trening w firmowych dresach i butach biegowych.

Wcześniej jednak zgodzili się poświęcić czas na rozmowę o swojej pasji – bieganiu.

– Dlaczego niemal wszyscy macie dziury w butach, na palcach? Najlepsze są takie sprawdzone stare buty? – dopytujemy.

(śmiech) – Tak, nam się szybko niszczą. Dużo biegamy – to dlatego. Zresztą chyba każdy z nas lubi swoje stare buty, które są dopasowane do nogi i niczym nie zaskoczą. Ja dodatkowo nie lubię zakupów, robię, jak muszę, tylko spożywkę – mówi z uśmiechem Jakub Malinowski.
Biegacze Astry są w różnym wieku, przez to trenują w różnych grupach. Nad młodszymi większy nadzór ma trener Ryszard Biesiada. Starsi, bardziej doświadczeni sami wiedzą, co mają robić i trenera widzą wybiegając i wracając. – Zresztą nie dogoniłby nas nawet na rowerze – żartuje Tymoteusz Marciniak.

– Tak, rzeczywiście starszych mógłbym rowerem nie dogonić – potwierdza, podkręcając wąsa, trener Biesiada.

Najmłodsze dziewczyny nie są zbyt rozmowne, ale o bieganiu zawsze potrafią dużo opowiadać. Widać, że ten sport daje im wiele radości. – Lubię krótkie dystanse, na 600 metrów dobrze mi wychodzi. Uwielbiam wszystkich pokonywać sprawnym startem. I wygrywać oczywiście – mówi z zadowoleniem Liliana Młynarczyk. Opowiada, że w klubie biega półtora roku. Do tego sportu zachęcił ją tata, który też biega, choć nie zawodowo. W kolejnym sezonie Lila zamierza powalczyć o podium Mistrzostw Polski.

Od czterech lat biega w Astrze Kornelia Chróściel. Przyznaje, że to bardzo wymagający sport. Trzeba się codziennie stawiać na treningach, trzeba lubić wylewać pot, czuć zmęczenie w nogach i w rękach. – Niestety, w ostatnim czasie nabawiłam się kontuzji i dochodzę do siebie. Jeszcze przez jakiś czas nie nadaję się na zawody. W mojej głowie ciągle jest jednak bieganie – zdradza Kornelia.

Od Czwartków Lekkoatletycznych (o których piszemy na str. 43 – red.) swoją przygodę z bieganiem zaczęła Aleksandra Ducka. Do tej dyscypliny zachęcił ją brat Patryk. – Chyba mamy predyspozycje w genach, a we krwi miłość do biegania – śmieje się Ola. Dodaje po chwili poważnie, że czasami podczas treningu boli wszystko.

Ola godzi naukę w Szkole Katolickiej z treningami i dojazdami z Niedoradza. Po szkole nie wraca od razu do domu, tylko zostaje w mieście i czeka na trening. Do domu dociera wieczorem. Wtedy zabiera się do lekcji. – Przyzwyczaiłam się, że pracuję wieczorami. Lubię taki rytm, nie czuję obciążenia. Zresztą niedziele mamy wolne od treningów – tłumaczy Ola.

Miłośniczką długich dystansów jest Zofia Chorostkowska. Zosię bieganiem zaraziła mama, która należy do Nowosolskiej Grupy Biegowej. Czasami na pobieganie zabierała ze sobą Zosię. Po tym, jak w swoje ręce wziął Zosię trener Biesiada, trudno ją już dogonić.

Jakub Malinowski podkreśla, że nie ma na świecie przyjemniejszego uczucia od tego, gdy zwycięsko dobiega się na metę. – Czuję się świetnie, gdy wyprzedzam innych na bieżni. Ta radość, to coś w środku jest wspaniałe. Kiedy gorzej pójdzie, to jest przykro. Wtedy trzeba uspokoić głowę i na kolejnych zawodach pozytywnie myśleć – opowiada Kuba. Wspomina, że kiedy chodził do szkoły podstawowej, próbował grać w piłkę. – Większość kolegów grała, też chciałem. Niestety, nie podawali do mnie (śmiech). Skoro nie podawali, to poszedłem sobie biegać i tak już zostało. W sumie dobrze, że nie podawali – przypomina sobie ze śmiechem Kuba.

Dobre wyniki w ostatnich biegach przez płotki osiągnął Łukasz Wawrzykowski. Według trenera ma zadatki na dobrego biegacza i jeszcze nie raz o nim usłyszymy. Sam Łukasz skromnie przyznaje, że lubi biegać po płaskim, ale skoro trener tak lubi te płotki, to on daje z siebie wszystko.

Starsi biegacze Astry zmierzyli się w Półmaratonie Solan. – Występ w tym biegu to wielkie wyzwanie. Trzeba być dobrze przygotowanym i zdeterminowanym. Biegłem dla siebie, dla przyjemności. Na metę dotarłem w pierwszej pięćdziesiątce – opowiada Jakub Wawrzykowski.

Dodaje, że teraz wszyscy przygotowują się do Mistrzostw Polski.

– Najważniejsze, żeby rozsądnie trenować. Trzymać mądrą dietę, nie jeść śmieci, czyli nie obciążać organizmu – oznajmia Patryk Ciecierski. Zaznacza, że trener Biesiada jest doskonałym fachowcem i najlepiej wie, jak każdego przygotować.

– Czy kiedy tak biegacie po lesie, a trener was pogania jadąc na rowerze, nikomu nie przyszło do głowy, żeby mu włożyć kija w szprychy? – pytamy z uśmiechem.

Grupa biegaczy wybucha gromkim śmiechem. – Nie, nie zrobilibyśmy tego – zapewniają.

Trener Biesiada podkreśla, że w grupie biegaczy są sami twardziele. Spotykają się codziennie, niezależnie od pogody. Wielką inspiracją dla nich jest perspektywa występu na Igrzyskach Olimpijskich.

R. Biesiada trenuje biegaczy od 40 lat. Przez jego ręce przeszło setki młodych lekkoatletów. – Czasami od razu po kimś widać predyspozycje. W innym przypadku potrafi biegacz zaskoczyć. Najważniejsze, żeby mieć poukładane w głowie. Nie pomijać treningów, nie obrażać się, gdy coś nie wyjdzie. To sport indywidualny, trzeba nauczyć się być samemu z własnymi myślami, z bólem. Też biegałem wyczynowo i wiem, jak to jest, wiem, co czują – zdradza R. Biesiada.

Jaka jest recepta na dobre bieganie? – Trzeba bardzo szybko przebierać nogami, najlepiej tak szybko, żeby ich nie było widać – żartuje Tymoteusz Marciniak.

Przed biegaczami Astry najważniejsze zawody, czyli Mistrzostwa Polski. W wakacje wezmą udział w obozach sportowych.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content