Orliński: Jeszcze zrobimy przy Botanicznej twierdzę [ROZMOWA]

– Cały nasz zespół jest z Nowej Soli, dlatego mamy swoje hasło: „Sto procent soli w Soli”. Jesteśmy dumni, że pochodzimy z tego miasta i możemy grać dla wspaniałych kibiców – mówi Maciej Orliński, zawodnik drugoligowej Trójki

Mateusz Pojnar: Przez lata grałeś w AZS UZ Zielona Góra. Jak wspominasz swój pobyt w tym klubie? Rozwinąłeś się tam sportowo grając w I lidze.

Maciej Orliński: Wspominam z uśmiechem na twarzy, była świetna atmosfera, sporo trenowania i bardzo dużo sportowych emocji. I ligi do II nie ma co porównywać, niby to tylko o jeden stopień wyższy poziom rozgrywkowy, ale różnica jest naprawdę kolosalna. Tam już jest – powiedzmy – profesjonalny poziom; podejście, zaangażowanie i same treningi – to wszystko jest zupełnie inne. Odszedłem z AZS-u w bardzo pokojowych warunkach, zostałem też bardzo dobrze pożegnany.

I zdecydowałeś się na powrót do Nowej Soli. Dlaczego? Trener Bronisław Maly, z którym współpracowałeś w Zielonej Górze, miał na to wpływ?

Docierały do mnie głosy, że sytuacja piłki ręcznej w mieście jest bardzo trudna, że w przyszłym sezonie może nie być seniorskiego szczypiorniaka w Nowej Soli. Mimo że miałem propozycje z innych klubów, wiedziałem, że jeśli wystartuje piłka ręczna tutaj, wrócę i pomogę, ile tylko będę w stanie.

Na szczęście z inicjatywą wyszedł właśnie trener Maly wraz ze Zbigniewem Malaczewskim, którzy – nie oszukujmy się – uratowali ręczną w Nowej Soli. Miałem rozmowy z trenerami przed sezonem, oni powiedzieli, jak to wszystko widzą i zapytali, czy chciałbym uczestniczyć w tym projekcie. Nie zwlekałem z odpowiedzią ani sekundy, bo wiedziałem, że są w potrzebie i nie mogę im odmówić.

Granie meczów w Nowej Soli, we własnym mieście, kiedy na trybunach jest twoja dziewczyna, rodzice, znajomi – to niesie inny bagaż emocji?

Nie ma co się oszukiwać – Nowa Sól kocha piłkę ręczną! Na nasze mecze przychodzi mniej więcej 250-300 osób, czyli bardzo dużo, a to nas bardzo, bardzo cieszy.

Dziękujemy za wsparcie, mimo że jeszcze nie dajemy kibicom tego, co najważniejsze – zwycięstw na własnym parkiecie. Ale na emocje i zwroty akcji na pewno nie mogą narzekać (uśmiech). Ja, ale również cała nasza drużyna nie czujemy presji ze strony trybun, odwrotnie – to dla nas zaszczyt, że nasze rodziny, znajomi i wszyscy kibice przychodzą spędzić swój cenny czas z nami i towarzyszyć nam w meczach. Przyjdzie czas, że razem stworzymy w hali przy ul. Botanicznej twierdzę nie do zdobycia.

Jak w ogóle oceniasz nowy projekt pod nazwą „Trójka Nowa Sól”? Oprócz sportowego aspektu zaczęliście działać prężniej pijarowo, na meczach widzimy konkursy dla kibiców, brawurowo prowadzicie też Facebooka.

Powiem tak: trenerzy uratowali piłkę ręczną w Nowej Soli i nie ma co się oszukiwać, poświęcili się temu bardzo mocno, bo startowali z niczym, a dzięki całemu klubowi i sponsorom oraz osobom trzecim (takim cichym bohaterom) udało się utrzymać to wszystko. Nie spoczywamy na laurach i dalej szukamy sponsorów i osób do współpracy, dlatego też tak działamy na FB. Wiemy, że super to się przyjęło i bardzo dużo osób zagląda na nasz profil. Mamy tego świadomość, dlatego realizujemy sporo fajnych pomysłów.

Na parkiecie mieszanka młodości i kilku doświadczonych zawodników to twoim zdaniem dobra recepta?

Przychodząc tutaj wiedziałem, że czeka nas bardzo dużo pracy i prawie wszystkie aspekty piłki ręcznej mamy do poprawienia, ale najbardziej mnie zaskoczyło zaangażowanie w trening i ciężką pracę. Byłem aż w szoku, jak każdy zawodnik czy członek sztabu szkoleniowego się stara.

Dla niektórych to jest nie do pomyślenia, że na poziomie II ligi zawodnicy pomagają klubowi finansowo poprzez składki, ale co mamy powiedzieć… Kochamy to, co robimy i nie wyobrażamy sobie nie grać w ręczną.

Cały nasz zespół jest z Nowej Soli, dlatego mamy swoje hasło: „Sto procent soli w Soli”. Jesteśmy dumni, że pochodzimy z tego miasta i możemy grać dla wspaniałych kibiców. Moim zdaniem mamy fajną, perspektywiczną drużynę – doświadczoną część zespołu, z którą w sumie znamy się od podstawówki i młodych zawodników, którzy fajnie się wpasowali w drużynę. Choć dostają mniej czasu na parkiecie, dają z siebie bardzo dużo na treningach i o to chodzi, na nich też przyjdzie czas, dla nas już teraz są bezcenni.

Co myślisz o początku sezonu w waszym wykonaniu? Jest niedosyt, że nie udało się jeszcze wygrać u siebie?

Zawsze mogło być lepiej. Według mnie wszystkie mecze były do wygrania i my dobrze sobie zdajemy z tego sprawę.

Niestety, u siebie według mnie za bardzo chcemy, brakuje troszkę pewności siebie i nie udało nam się do tej pory zgarnąć trzech punktów. Mimo że przegrywamy, nie brakuje walki z naszej strony i ambicji – i to jest najważniejsze. Przyjdzie czas, że we własnej hali zaczniemy wygrywać. Na wyjazdach gramy lepiej, przede wszystkim pewniej i popełniamy mniej błędów. U nas póki co to wygląda gorzej.

Czego życzyć całemu zespołowi?

Drużynie można życzyć przede wszystkim dużo zdrowia, bo kontuzje w naszym sporcie to chleb powszedni, a dla nas każda absencja na treningu czy w meczu to jest wielka szkoda.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content