Wiceprezes Astry: Następny sezon będzie ciekawy [ROZMOWA]

– W Nowej Soli istnieje głód sportowej rywalizacji na wysokim poziomie. Od czasu awansu piłkarskiego Dozametu do II ligi minęło ponad 30 lat. Pamiętam pierwszy mecz z Radomiakiem i pękający w szwach stadion. Jeżeli miasto zdoła wybudować w najbliższym czasie nową halę sportową, a Kolibry awansują do I ligi, wśród nowosolan może zapanować Koliberkomania. Ale my jako klub musimy wykonać ciężką pracę, żeby do tego doprowadzić – mówi Marcin Kula, wiceprezes Astry

Monika Owczarek: Od lat działasz społecznie i angażujesz się w wiele inicjatyw. Dotychczas byłeś jednak bardziej znany z Siedliska i Święta Bzów. Kilka lat temu zacząłeś pracować w Nowej Soli i trafiłeś na mecz siatkówki. Jak to się stało?

Marcin Kula: Jeszcze dwa lata wstecz siatkówka była mi zupełnie obca. Mimo sukcesów tej dyscypliny na arenie międzynarodowej niewiele o niej wiedziałem. Nie wiedziałem chociażby, dlaczego jeden zawodnik w drużynie występuje w innym stroju, nie wiedziałem też o istnieniu rotacji na boisku. Od dziecka byłem i jestem kibicem żużla, a tu nagle pojawiła się siatkówka. Pewnego razu wiceprezydent Jacek Milewski spytał, czy nie pomógłbym klubowi w obszarze marketingu. Stare chińskie przysłowie mówi: jeśli masz mało czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie. I poszedłem na mecz Astry…

I jakie miałeś wrażenia i podejście na tamtym etapie?

Niby patrzyłem na mecz, ale bardziej obserwowałem to pod kątem widowiska, produktu marketingowego. Widać było, że Astra Nowa Sól to nie Skra Bełchatów (uśmiech).

W siatkówkę zaangażowała się twoja rodzina, żona jest fantastycznym kibicem.

Cieszy mnie to, zawsze coś podpowie, wymienimy spostrzeżenia. Bardziej oporny na siatkówkę był mój młodszy syn, kibic Patryka Dudka, do tej pory trenujący piłkę nożną. Jednak mecze play-offów z Głogowem zrobiły na nim takie wrażenie, że niedawno zaczął treningi u trenera Andrzeja Krzyśko.

Podjąłeś się wyzwania stworzenia z naszych Koliberków czegoś więcej – czyli czego?

Myślę, że już rozpoczęła się budowa klubu, który będzie miał solidne fundamenty. Nie chciałbym, żeby Astra była siatkarską efemerydą, nastawioną na jednorazowy sukces, czyli na awans do I ligi. Rzecz w tym, żeby zostać tam na długo.

Jesteś bardzo dobrym menedżerem i zajmujesz się tym zawodowo, w którą stronę zamierzasz rozwijać Astrę?

Obecnie kluby sportowe to nie tylko drużyny, lecz przede wszystkim marketingowe znaki sportowe. Dzisiaj w sporcie nie chodzi tylko o to, aby osiągnąć dobry wynik sportowy, ale też żeby klub zarabiał. Chciałbym, by Astra szła w takim kierunku. Oczywiście nie można też zapominać , że marka sportowa jest tym najważniejszym generatorem przyciągającym uwagę kibiców i sponsorów.

Co jest dobre, co już udało się osiągnąć, a co trzeba poprawić?

Dobre jest to, że władze miasta rozumieją, że sport może być efektywnym narzędziem integracji społecznej. Zatem dobry klimat, który jest tworzony wokół klubu, to pozytywne zjawisko. Budująca jest również atmosfera, którą tworzą kibice na trybunach. To duża wartość. Wszystkie inne aspekty funkcjonowania klubu wymagają jeszcze dużej pracy.

Z pewnością jest dookoła wielu doradców i wiele osób, które mają złoty środek na siatkówkę. Jesteś odporny i idziesz własną drogą?

Nie mam doświadczenia jako działacz sportowy. Chciałbym wnieść do klubu trochę świeżości. Trzeba uczciwie powiedzieć, że w dużej zamierzam obserwować profesjonalizm potentatów siatkarskich w naszym kraju. Nie wymyślę na nowo prochu, adaptacja zaobserwowanych mechanizmów może stworzyć u nas dobrą organizację sportową.

Jaki jest cel wiceprezesa Astry?

JEŚLI CHCESZ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE „TYGODNIKA KRĄG”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content