Płyniemy. Kwartał nowego zarządu Arki Nowa Sól

Ledwo się człowiek obejrzał, a tu strzelił kwartał nowemu zarządowi Arki Nowa Sól, a ściślej mówiąc: zarządowi nowo-staremu

19 czerwca po chybotliwym trapie weszliśmy do drewnianej łódki zwanej Arką we trzech: Jacek Kaźmierczak, Daniel Sienkiewicz i ja. – Można? Wolne? – zapytaliśmy nieśmiało. – Wolne! Można! – odpowiedzieli członkowie poprzedniego zarządu: Józef Śnieżko, Krzysztof Pleszewski, Rafał Galas, Bogumił Potażnik i posunęli się, by zrobić nam miejsce na ławeczkach. Kapitan Rojek schodził z pokładu, zasalutował na brzegu, życzył powodzenia.

Odwinęli nam na brzegu cumę, łódkę w nurt puścili.

– Wiosła w dłoń i płyniemy – krzyknął kapitan Kaźmierczak.

– Ale wioseł mamy mało – odrzekła na to załoga.

Jak się człowiek po łódce rozejrzał, stwierdził, że coś tu w środku wody za dużo.

– A to tak ma być? – padło pytanie.

– No nie, ale jest – wybrzmiała odpowiedź. Tu dziura, tam dziura, palcem jednej reki się te dziury zatykało, drugą ręką kubeczkiem wodę wylewało. Kamizelek ratunkowych brak, na horyzoncie widok słaby. Mgła. To w niej też załoganci zaczęli znikać lub stali się mniej widoczni.

***

Nowy trener, nowy zespół, nowe realia ligowe, tylko problemy niezmiennie te same. Codzienne funkcjonowanie klubu polega dziś w Arce na niwelowaniu nieustannych braków. Na tym głównie się dziś skupiamy.

Brak spójnego systemu szkolenia dla wszystkich grup młodzieżowych rozwiązał Mieczysław Sobczak przygotowując profesjonalny system od A do Z dla trenera każdej z grup. Tu ujęte jest kompletnie wszystko, by prowadzić młodzieżową grupę. Ta młodzież w Arce to na dziś nasz priorytet – nie ma przyszłości dla tego klubu, jeśli co roku, co dwa lata nie zostanie nam ktoś perspektywiczny pod kątem pierwszego zespołu.

Brak drużyny do gry rozwiązali trener z prezesem – zebrali ludzi, którzy podjęli się gry w okręgówce, którzy chcą nowosolskiej piłce pomóc się dźwignąć. Zawodnicy mogliby czas poświęcony na treningi i mecze przeznaczyć np. na zbieranie grzybów, których ostatnio sporo się pojawiło. Na pewno po wizycie w skupie runa leśnego wyszliby na tym lepiej.

Brak piłkarzy w grupach młodzieżowych staramy się nadrobić akcjami ulotkowo-plakatowymi, próbujemy młodzież do Arki przekonać. Najmłodszych zdecydowaliśmy się szkolić za darmo. Następny cel tutaj to zacieśnienie współpracy z rodzicami, tego nam brakuje. Choć dobrze działa to na linii rodzic – trener, chcemy pokazać rodzicom naszych zawodników, że są ważni dla klubu. Mamy parę pomysłów i planów, już na tę zimę.

Brak trenerów do grup młodzieżowych zdecydowaliśmy się rozwiązać w ten sposób, że jako klub będziemy trenerom finansować kursy, oczywiście tylko wtedy, jeśli własną krwią podpiszą cyrograf, że zostaną z nami przez minimum trzy lata.

Braki sprzętowe nadrabiamy pozyskując sponsorów – na piłki, stroje meczowe, dresy, koszulki przedmeczowe. Udaje się, co pewnie widzą Ci, którzy chodzą jeszcze na mecze.

Brak kibiców na naszych spotkaniach próbujemy zmienić otwierając bramy stadionu za darmo dla wszystkich chętnych, informując o meczach poprzez plakaty i media społecznościowe, wreszcie – próbujemy to zmienić wynikiem. Do tej pory w Nowej Soli wygraliśmy wszystko, w czterech meczach strzeliliśmy 14 bramek. I da się to całkiem, całkiem oglądać.

Braki w najprostszym wzajemnym wsparciu między nowosolskimi klubami sportowymi, które na każdy inny klub patrzą jak na potencjalnego grabieżcę dotacji, niwelujemy choćby tym, że zakumplowaliśmy się z ręczniakami z UKS Trójka – oni wpadają kibicować Arce, my chodzimy na ich mecze. Cóż, bieda jednoczy.

Najtrudniejsze do zniwelowania są braki finansowe. Tu łapiemy się każdego pomysłu, każdej złotówki. Nie pozyskujemy pieniędzy w tysiącach. Wyszarpujemy najzwyklejsze zielone stówy, przeważnie od znajomych, których namawiamy na wizytę na stadionie. I jeśli ktoś nam coś daje, to czujemy się w obowiązku, by poczuł, że jest dla nas bardzo ważny – zapraszamy na mecz, na grilla podczas meczu, projektujemy i drukujemy banery reklamowe, które wieszamy na stadionie, piszemy listy z podziękowaniami. Chcemy po prostu, by do tego klubu wróciło zaufanie, żeby skończyło się patrzenie na Arkę spod byka, bo coś znów chcą, z niechęcią, machnięciem ręką i złym słowem. Tym naszym przyjaciołom, którzy już na dziś nam coś od siebie dorzucili, bardzo dziękujemy.

Braki chętnych do pochylenia się nad nowosolską piłką próbujemy niwelować pozyskiwaniem osób, które potrafią nam pomóc, którym ufamy i wierzymy, że ich praca da klubowi wsparcie. Na dziś jesteśmy po rozmowach z kilkoma osobami, liczymy na to, że uda się ich namówić. Ale lekko nie będzie, nie oszukujmy się, bo trzeba poświęcić solidny kawałek prywatnego czasu, jeśli ma to mieć ręce i nogi. Pozoranci nie są nam potrzebni, bo i po co – siedzieć w łódce i nie wiosłować to nie sztuka. A wręcz wstyd.

Dzień za dniem myślimy, co zrobić, żeby z tą piłką w Nowej Soli było lepiej. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i łatwo nie jest, ale to przecież nie powód, żeby się mazać, załamywać ręce i biadolić, jak to nam źle, malutkim, biednym, siedzącym w drewnianej łódeczce w wietrze i deszczu.

Ty też możesz okazać nam wsparcie, odwdzięczymy się najlepiej, jak będziemy umieli. Przyjdź na stadion, zostań chwilę po meczu, zajdź do naszego namiociku zamienić parę zdań z trenerem, z piłkarzem, z działaczem. Przecież o piłce bardzo fajnie się rozmawia, nawet tej naszej, lokalnej.

Jako tako płyniemy tą Areczką. Szumu wodospadu w oddali, na razie, nie słychać.

Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content