Ewa Bereżańska z Aresa o meczu w Złotoryi: Nie czułyśmy się zagrożone [ROZMOWA]

– Dobrze postawiłyśmy blok, dziewczyny ze Złotoryi miały problem, żeby się przebić na naszą stronę. I przeważyły też nasze skuteczne kończące ataki – ocenia mecz w Złotoryi Ewa Bereżańska, zawodniczka Aresa

Mateusz Pojnar: Jak podsumujesz mecz z Ren Butem?

Ewa Bereżańska: Byłam jednak nastawiona bardziej na mocniejszego przeciwnika, bo widziałam nasz pierwszy mecz z nimi – wtedy jeszcze nie grałam w III lidze. Wydaje mi się, że dziewczyny ze Złotoryi w sobotę nie pokazały pełni swoich możliwości, a z drugiej strony my pokazałyśmy, na co nas stać po dwóch tygodniach cięższych treningów. I fajnie wyszło.

W drugim secie nie bałaś się, że gospodarze odwrócą ten mecz?

Bo punktach widać, że pewnie był trudniejszy niż pierwszy i trzeci, ale na boisku jakoś szczególnie tego nie odczuwałyśmy. Nie zauważyłam takiego momentu, w którym mogłybyśmy stracić kontrolę nad tym meczem. Powoli zmierzałyśmy do wyniku 3:0, nie czułyśmy się zagrożone.

Co było kluczem do wygranej?

Dobrze postawiłyśmy blok, dziewczyny ze Złotoryi miały problem, żeby się przebić na naszą stronę. I przeważyły też nasze skuteczne kończące ataki.

To jest dobry sezon w waszym wykonaniu. Jesteście na trzecim miejscu z potencjałem, by za niedługo wyprzedzić Ren But.

Wydaje mi się jednak, że cały czas jesteśmy zespołem, który się dociera, zgrywa. Na początku były te wszystkie zawirowania związane z pandemią, do tego doszła rotacja, bo niektóre dziewczyny z powodu pandemii przestały grać. Teraz, jak widzisz, mamy bardziej seniorską obsadę. Możemy trenować, bo w innym przypadku byłybyśmy w rozjazdach na studiach.

Myślę, że w Złotoryi pokazałyśmy wyższy poziom naszej gry i z biegiem czasu, jak będziemy nadal solidnie trenować, zacznie to wyglądać jeszcze lepiej.

Wśród lubuskich zespołów jesteście liderem, co oznacza, że możecie awansować. Tobie marzy się, żeby wróciła do Nowej Soli II liga siatkówki kobiet?

Na pewno jeszcze nie teraz, nie jesteśmy na to gotowe. Rzeczywiście te dwie tabele – lubuska i dolnośląska – są niejako osobno, ale fajnie byłoby jednak uzyskać awans po prostu z pierwszego miejsca w III lidze.

Czyli chciałabyś jeszcze dać zespołowi czas i wtedy pomyśleć poważniej o awansie?

Tak. Na dziś nie jesteśmy gotowe. Musimy jeszcze pokazać się z bardzo dobrej strony w III lidze.

Ostatnio spełniasz się też jako trenerka, pomagasz trenerowi Rafałowi Snochowi w młodszych grupach Aresa. To ci sprawia frajdę? Chcesz związać z trenowaniem swoją przyszłość?

Widzę się w tej roli, może kiedyś tak się stanie? Na razie jeszcze dużo się uczę. Trenowanie sprawia mi dużo radości.

Studiuję wychowanie fizyczne i już formalnie jestem trenerem siatkówki [uśmiech]. Teraz zaczęłam studia magisterskie.

Od lat piszę o Aresie i wydaje mi się, że ty w nim grasz od zawsze. Pamiętasz swoje początki?

Pierwszy trening zaliczyłam chyba w trzeciej klasie podstawówki. Moim pierwszym trenerem była trenerka Katarzyna Gosk. Dobrze wspominam tamte lata, trenowałyśmy jeszcze na starej, niewyremontowanej hali „Elektryka”.

Z kolejnymi sezonami twoja miłość do siatkówki nie słabnie?

Być może jest tak, że czasem słabnie pasja do konkretnej odmiany siatkówki – mam na myśli siatkówkę halową i plażową. Co jakiś czas bardziej ciągnie mnie w stronę plaży albo hali. W zależności od tego, na jakim etapie sezonu jesteśmy. Zawsze jednak bardziej ciągnęło mnie do plażówki.

Z wiekiem widzę, jaki progres zaliczyłam i jednocześnie zauważam, co muszę jeszcze poprawić, co zrobić lepiej.

Teraz z kolei jest mi bliżej do hali, ale jak zrobi się ciepło, to plażówka na nowo zagości w sercu [uśmiech].

Z czego, co do tej pory osiągnęłaś w siatkówce, jesteś najbardziej dumna?

Myślę, że cały czas czekam na większe sukcesy.

Ale mistrzostwa województwa już zdobywałaś.

No tak, ale nie jestem cały czas zadowolona. Zawsze może być lepiej i trzeba patrzeć do przodu.

Dobra postawa. Jaki może być wasz następny mecz ze Zbąszynkiem?

Z pewnością będzie napięta atmosfera na boisku, bo zawsze ze Zbąszynkiem chcemy powalczyć. Myślę, że rywalki też mocno się na nas szykują. Na pewno to będzie mecz pełen emocji. Oba zespoły bardzo chcą wygrać i nie będzie łatwo.

Jak sądzisz, które miejsce na koniec tego sezonu jest w waszym zasięgu?

Patrząc realnie, takie mocne drugie miejsce jest do wywalczenia. Do pierwszego może nam jednak zabraknąć punktów. Oczywiście byłabym bardzo zadowolona, gdybyśmy wygrały tę ligę, ale bardziej realny jest scenariusz z drugim miejscem.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content