Po prostu lubię ludzi

Monika Owczarek – wieloletnia dziennikarka „Tygodnika Krąg” i redaktor naczelna, osoba której problemy i potrzeby mieszkańców są bardzo bliskie. Zawsze zaangażowana w pracę, jednocześnie skromna i otwarta na otaczający ją świat. Przede wszystkim jednak nasza redakcyjna koleżanka postanowiła wystartować w uzupełniających wyborach do rady miasta, które odbędą się już 19 listopada. W rozmowie z nami opowiada m.in. o tym, dlaczego zdecydowała się na ten krok i jak zamierza wykorzystać zdobywane latami doświadczenie dziennikarskie

Anna Karasiewicz: Przez wiele lat uczyłaś mnie, jak przeprowadza się wywiady. Nie przypuszczałam, że kiedyś przyjdzie taki moment, że będę przeprowadzała wywiad z Tobą. Jesteś osobą, która jak mało kto zna się na samorządzie, która była łącznikiem pomiędzy urzędnikami, a ludźmi, bo taka jest rola dziennikarza. Twoja decyzja o starcie w wyborach niejednego jednak zaskoczyła. Dlaczego zdecydowałaś się na ten krok?

Monika Owczarek: Przez ostatnie 15 lat przyglądałam się pracy samorządu. Siedziałam za plecami radnych kolejnych kadencji obserwując ich pracę, robiąc z niej notatki i przekazując wiedzę mieszkańcom. Radni się zmieniali, przychodzili nowi, a ja wciąż słuchałam, robiłam zdjęcia i relacjonowałam. Z czasem na wielu sprawach zaczęłam się dobrze znać. Lubiłam pracę z radnymi i zawsze fascynował mnie samorząd. Uczestniczyłam w sesjach w mieście, gminach ościennych i w posiedzeniach powiatowych. Można chyba powiedzieć, że byłam najbardziej zorientowanym samorządowo człowiekiem w regionie (śmiech). Muszę przyznać, że zdarzały się sytuacje, kiedy korciło mnie, żeby zabrać głos w dyskusji. Niestety, bywały też chwile, że będąc świadkiem jakiegoś słabego przedstawienia radnego byłam zażenowana. A działo się tak, gdy górę brały partyjne interesy i chęć zaistnienia nawet kosztem mieszkańców. Będąc dziennikarzem mogłam być jednak tylko obserwatorem i nie miałam wpływu na to, co się dzieje. Ale zawsze bardzo lubiłam swoją pracę.

W lipcu podjęłaś decyzję o zmianie w życiu zawodowym.

Życie potrafi zaskakiwać i w pewnym sensie zadecydowało za mnie. Dostałam możliwość nauczenia się czegoś innego, nowego. Skusiła mnie perspektywa wielkiego wyzwania, jakim jest przekwalifikowanie, zdobycie nowych umiejętności w zupełnie innej branży i podjęłam pracę w nowosolskim szpitalu. Nie ukrywam, że miałam obawy przed zmianą, ale wiem też, że jak się lubi pracować, robi to z pasją i sumiennie, to nie ma rzeczy niemożliwych. Moim nowym koleżankom z pracy powiedziałam po kilku tygodniach: jest mi z wami dobrze, jesteście fantastyczne, uczę się i poznaję tematykę, ale nie biegnę jeszcze do was z taką radością jak do „Kręgu”. Uśmiechnęły się i odpowiedziały, że to przyjdzie z czasem. Rzeczywiście przyszło (śmiech). Skoro jednak nie jestem już dziennikarzem, ze swoją wiedzą i umiejętnościami mogę przydać się mieszkańcom w radzie. Prezydent Wadim Tyszkiewicz dał mi tę szansę i zgodził się, żebym reprezentowała jego Komitet w tych wyborach uzupełniających. To zaufanie i wiara we mnie wiele dla mnie znaczą. Nie ukrywam, że kandydowanie do rady to wielkie wyzwanie i podchodzę do tego z dużym respektem. Jestem z tej grupy ludzi, która wyznaje zasadę „stój w kącie, znajdą cię”. Uważam, że sukces osiąga się pracą, odpowiedzialnością, konsekwencją i pokorą do życia. Pracując dla nowosolan chciałabym przekazać swoją wiedzę, energię i zaangażowanie.

W jaki sposób zdobyte przez lata doświadczenie chcesz wykorzystać w radzie miasta?

Znam chyba wszystkie, nawet najkrótsze ulice w mieście, na każdej byłam, widziałam, jak powstaje kanalizacja, chodniki, jezdnia. Byłam przy nowych nasadzeniach drzew i ustawianiu kolejnych kwietników. Uczestniczyłam w oddawaniu do użytku ulic, o których nikomu się nie śniło, że kiedykolwiek powstaną. Za każdym razem rozmawiałam z mieszkańcami, którzy zgłaszali swoje uwagi lub propozycje. Wiem, gdzie wciąż czegoś brakuje. Śródmieście jest mi bliskie, bo to w centrum spędzałam najwięcej czasu. Przez lata pracy w „Tygodniku Krąg” zapukałam do nieskończonej ilości mieszkań i domów. Dobrze wiem, czego potrzebują mieszkańcy, bo przez lata mi to opowiadali. Po prostu bardzo lubię ludzi. W radzie będę mogła nadal być blisko nowosolan. Jestem pewna, że będę dobrą radną, a mieszkańcy będą ze mnie zadowoleni.
Praca dziennikarza sprawiła, że rozumiem problemy mieszkańców. I nie chodzi tylko o kłopot z powodu braku kostki w chodniku czy o kapiącą rynnę. Wiem też o tych sprawach, które mają w sercu. Przez lata opisywałam najtrudniejsze sytuacje. Często po wysłuchaniu najtrudniejszych historii nie mogłam długo dojść do siebie. Zawsze starałam się wspierać ludzi, a już na pewno ich wysłuchać. Wrażliwość na innych, przekazywanie z serca pozytywnej energii i umiejętność słuchania to coś, co nadal chcę dawać mieszkańcom, tylko teraz jako radna. Zdobytą wiedzę na temat samorządu, prowadzonych inwestycji i planów miasta z pewnością dobrze wykorzystam w radzie.

Jeśli uda Ci się wygrać wybory, nie będziesz już siedziała za plecami radnych, a raczej ramię w ramię z nimi. Jak wyobrażasz sobie taką perspektywę?

Zdaję sobie sprawę, że jeżeli mieszkańcy mojego okręgu dadzą mi szansę, to jestem do ich dyspozycji. Wybory, w których startuję, są wyborami uzupełniającymi, więc wchodzę w rozpędzoną machinę, sprawnie działającą od trzech lat. Radni z Komitetu Wadima Tyszkiewicza, obok których przyjdzie mi usiąść, jeżeli otrzymam mandat zaufania, to fachowcy, wielu pracuje na rzecz Nowej Soli czwartą, a nawet piątą kadencję. Znam ich i bardzo ich cenię. Wiem, że interes miasta jest dla nich najważniejszy. Identyfikuję się z ich bezpartyjnością, rozsądkiem i zaangażowaniem w miejskie tematy. Też tego chcę, dlatego z pewnością odnajdę się w nowej roli. Jestem bardzo wdzięczna radnym z komitetu Wadima Tyszkiewicza – miejskim i powiatowym
– za wsparcie, jakiego udzielają mi w trakcie kampanii. Zawsze wiedziałam, że to dobrze rozumiejąca się drużyna, ale wiedzieć a doświadczyć osobiście, to coś zupełnie innego.

Praca w radzie będzie się wiązała z nowymi dodatkowymi obowiązkami. Nie żal ci porzucenia zawodu dziennikarza?

Trzeba wiedzieć, kiedy przekazać pałeczkę komuś następnemu, a samemu podjąć się czegoś nowego. Oczywiście, że kocham „Krąg”. Przecież to moja ukochana gazeta. Prawie wszystkich tam pracujących osobiście zatrudniałam. Ciebie nawet dwa razy (śmiech). Nie mam w Nowej Soli rodziny, dlatego to wy nią jesteście. Nie wyobrażam sobie nie wpaść do was, choć na chwilę, żeby się z wami zobaczyć. Cieszę się, że sobie radzicie. Na szczęście pozwalacie mi jeszcze pojechać czasami na jakiś festyn do Kolska w weekend, żebym zupełnie nie zwariowała bez kontaktu z ludźmi. Zresztą sama wiesz, że stale z czymś dzwonię, bo wpadł mi do głowy jakiś temat. 15 lat to szmat czasu. Gdybyśmy tak zaczęły wspominać wszystkie zabawne sytuacje, których byłyśmy świadkami, to chyba zabrakłoby szpalt w gazecie. Podobnie, gdyby zrelacjonować mrożące krew w żyłach chwile. Jak zamknę oczy, to wciąż widzę, jak zmieniał się „Krąg”, jak odchodzili i przychodzili kolejni dziennikarze, jak budowaliśmy nową siedzibę przy ul. Parafialnej. Wiele rzeczy wydarzyło się przez ten czas w moim życiu zawodowym i osobistym. Czuję jednak, jak powoli szala przechyla się na nowe sprawy. Uwielbiam pracować dla ludzi, mogę to teraz robić w szpitalu i mam nadzieję, że mieszkańcy zechcą mnie w radzie. „Krąg” zawsze jednak będzie moim drugim domem, nawet gdy na dobre przestanę pisać.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content