Ponad 20 lat z hip-hopem. Szczypta współpracuje z raperem ze Śląska

Jakub Szczypczyk, znany jako Szczypta Smaku, nagrał płytę z raperem Błaszczem. Odpowiada na niej za warstwę muzyczną. – Ludzie, którzy przyczynili się do powstania tej płyty, to pierwszoligowi specjaliści – mówi nowosolanin

Mateusz Pojnar: „Holokaust” – skąd nazwa tego krążka? Wiem, że nie odnosi się do wydarzeń z II wojny światowej.

Jakub Szczypczyk: Hip-hopowa kultura jest zbudowana na pewnych wartościach, a tą główną jest szacunek – przede wszystkim do ludzi, którzy ją tworzą, którzy tym po prostu żyją. Taki hip-hop poznałem w 1998 r. i takiemu poświęciłem ponad 20 lat swojego życia.

Przez ostatnie kilkanaście lat rap zaczął przypominać disco, stracił jakikolwiek smak, a wierna wartościom pozostała tak naprawdę mała garstka ludzi. Pionierzy polskiego rapu są wręcz opluwani przez młodych raperów i słuchaczy. Słowo „Holokaust” pada tylko raz w całym albumie i odnosi się do zjawiska unicestwiania hip-hopu. Rzeczywiście w tym kontekście nie ma związku z wydarzeniami II wojny światowej.

Jak w ogóle doszło do twojej współpracy z Błaszczem? Jak się poznaliście?

Kilka lat temu z moim kolegą Dawidem „Dawem” Ogonowskim zaczęliśmy współpracę jako duet producencki pod nazwą Quadeloope. Znaleźliśmy informację o konkursie na remix utworu Błaszcza, który szukał podkładów na swój kolejny solowy album. Zrobiliśmy ten remix, ale tylko dlatego, że nam akurat ciekawiej robi się instrumental pod już nagrany wokal. Wykonaliśmy go dla siebie, ale wyszedł na tyle dobrze, że go wysłaliśmy i wygraliśmy konkurs. Tak rozpoczęła się współpraca z Rafałem.

Wyprodukowaliśmy mu parę bitów na dwa-trzy albumy, aż w końcu zaproponowałem mu zrobienie wspólnej EP-ki (z maksymalnie pięcioma-sześcioma utworami) i puszczenie jej po prosto do sieci.

Z małej EP-ki zrodziło się coś więcej.

Błaszczu mówi, że to płyta o „zjawisku coraz większego upodlenia tej może wulgarnej i bezkompromisowej, ale jednak szlachetnej i prawdziwej u swoich podstaw kultury”, jaką jest hip-hop. Z tego, co mówiłeś wcześniej, podzielasz jego pogląd.

Podam przykład. Nasz pierwszy klip został opublikowany na fanpejdżu bardzo znanego portalu hiphopowego. Pierwsze 50 komentarzy to sam hejt – i to wyłącznie dla hejtu. A takie przykłady można mnożyć.

Kiedy w Polsce tworzył się hip-hop, wszyscy się wspierali. Wszyscy wymieniali się doświadczeniami. Oczywiście były beefy, konflikty, ale takie można policzyć na palcach jednej ręki. Teraz to jest podstawa tej muzyki. To przykre.

Scena była budowana ciężką pracą wielu ludzi i jest po prostu deptana przez niedojrzałych, mało świadomych – niechętnie, ale użyję takiego zwrotu – gówniarzy, którzy przez to, że mają wszystko podstawione pod nos, nie szanują niczego.

Ciekawi mnie twoja współpraca z Błaszczem. Przebiegała harmonijnie czy zdarzały się mocniejsze wymiany zdań?

Oczywiście, że wszystko przebiegało harmonijnie… do czasu [śmiech]. Np. jeden z utworów mieliśmy gotowy, zatwierdzony, był super. Perełka i w ogóle. Ale w pewnym momencie Rafał stwierdził, że po prostu za bardzo się osłuchał i trzeba zrobić inny podkład. A ja, gdy mam coś skończone, to już do tego nie wracam. Tylko że współpraca właśnie na tym polega, żeby uwzględniać również postulaty drugiej strony. Zrobiłem więc kolejną wersję. Potem następną i… skończyło się na 16.! Tak, dopiero 16. wersja zadowoliła Jaśnie Wielmożnego Pana Rapera [śmiech]. Dziś mu za to dziękuję, bo to jest na pewno top 3 moich bitów w życiu.

Takie numery ze zmianą bitów zrobił mi jeszcze dwa. Na około tydzień przed zamknięciem płyty. Gotowałem się – i to bardzo. Rafał to „chop ze Ślunska”, a ja Koziorożec, więc zgrzyty musiały być. Sam też święty nie byłem.

Ile trwały prace nad płytą? I ile kawałków przygotowaliście?

Płyta powstawała ok. 2,5 roku – mówimy tutaj o warstwie muzycznej i tekstowej. Kolejne miesiące to był miks, mastering, skrecze, klipy i wszystko, co z nimi związane, czyli ujęcia i montaż.

Ludzie, którzy przyczynili się do powstania tej płyty, to pierwszoligowi specjaliści. Miks i master to dzieło Eproma, człowieka, którego w polskim środowisku hiphopowym nie trzeba nikomu przedstawiać. Odpowiada za brzmienie płyt Natalii Przybysz, Grubsona, Taco Hemingwaya, czy duetu Fisz/Emade. Z kolei DJ. Te udzielał się ze swoimi skreczami w utworach Bonsona czy Eldo. Jacek Tomczak realizował teledyski Kuby Knapa.

Album składa się z dziewięciu utworów. Nagranych zostało bodajże 12, ale wybraliśmy tylko dziewięć, w naszym odczuciu naprawdę konkretnych.

Jaki klimat, jeśli chodzi o bity, nadałeś tej płycie?

Na pewno to nie są typowe, rapowe tempa. Weszła elektronika, może trochę w ambientowym klimacie, na mocnych bębnach. 99 proc. muzyki jest skomponowana przeze mnie, jeden procent to wstawki wokalne, ewentualnie instrumentalne, ale to są tylko takie smaczki.

Zdecydowanie mocną stroną tej płyty jest fakt, że jej klimat nie jest określony. Jest na pewno oryginalny, jest nasz.

Za granicą nagraliście teledysk do singla „Taipei”.

Już śmiga na YouTubie. Początkowo ten klip miał być kręcony w stolicy Tajwanu. Niestety, sytuacja z pandemią pokrzyżowała plany i chłopaki – Błaszczu i Jacek Tomczak, realizator – musieli odwołać lot. Ostatecznie zdjęcia zrealizowali w Paryżu.

Przed nami jeszcze dwa klipy, do których zdjęcia były robione w Stambule. Moje ujęcia kręciliśmy z Jackiem w Warszawie.

Dawno nie rozmawialiśmy na łamach gazety. Opowiedz, co działo się u ciebie muzycznie w ciągu ostatnich dwóch lat? Z kim współpracowałeś?

W tym czasie urodziło się dwóch moich synków, którym bardzo dużo śpiewam [śmiech]. Starszy już próbuje z tatą produkować bity.

Teraz oni są na pierwszym miejscu, więc nie za bardzo mam czas na muzykę. Ostatnie dwa lata to płyta z Błaszczem, ewentualnie jakieś pojedyncze kawałki z moim przyjacielem z Warszawy – Warszawskim.

Już nie rapujesz, tylko tworzysz muzykę. Dlaczego? Nie tęsknisz za mikrofonem?

Nigdy nie czułem się raperem i może dlatego właśnie nie rapuję i nie tęsknię za tym. Zawsze bardziej interesowała mnie produkcja bitów, a rap był po prostu jakimś dodatkowym elementem. Nagrałem jedną solową płytę i kilkadziesiąt utworów, z których trzy czwarte już nawet nie pamiętam.

A pracujesz już nad jakimś kolejnym materiałem?

Rozpocząłem prace nad albumem z Rafałem Warszawskim, którego wspomniałem wcześniej. Teraz są zawieszone, bo Rafałowi urodziły się bliźniaki i jakoś też nie ma na nic czasu [śmiech]. Sam mam dwóch malutkich chłopców, którym poświęcam cały swój czas, tak że na razie nic z tego nie będzie. Ale znając Rafała, to jak powiedział A, to i B powie prędzej czy później.

Już na koniec: kiedy premiera płyty „Holokaust” i jak zachęcisz, żeby ją sprawdzić?

Premiera już 30 stycznia. Album jest dostępny na stronie www.albumholokaust.pl, można już go zamawiać w preorderze.

Nie będę jakoś szczególnie zachęcał. Sprawdźcie klip do utworu „Taipei” – jeżeli to jest wasz klimat, zapraszam do kupna.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

One thought on “Ponad 20 lat z hip-hopem. Szczypta współpracuje z raperem ze Śląska

  • 27 stycznia 2021 at 10:04
    Permalink

    Dzięki za podpis mnie jako autora foty, ale to co się stało z tym zdjęciem tu to jakaś masakra. Te cienie były w oryginale czarne i przede wszystkim całość była znacznie ciemniejsza. Jak chcecie edytować czyjeś foty to spytajcie czy można 😉 Pozdro Kuba!

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content