Życie pod schodami. „Lekarza!” – błagał chory mężczyzna [REPORTAŻ]

Bezdomny od kilku miesięcy koczuje pod schodami opuszczonego budynku. Ma chorobę skóry i drapie się do krwi. – Nieraz wyje nocą z bólu – mówi mieszkanka Nowej Soli, która poprosiła nas o pomoc. Po naszej interwencji obejrzał go lekarz

Pan Zdzisław* jest po sześćdziesiątce. Ubrany w długi brązowy płaszcz, z czapką z pomponem na głowie koczuje pod schodami opuszczonego budynku przy ul. Bema. Wokół leży jego nieduży dobytek: jakieś reklamówki, kubły, trochę jedzenia.

Na ścianach pustostanu jest ostrzeżenie: budynek jest w złym stanie i grozi zawaleniem. Nie wchodzić.

O panu Zdzisławie opowiedziała mi nowosolanka, która mieszka niedaleko. – Ten bezdomny siedzi całymi dniami pod schodami tego pustostanu, gorzej od psa. Był na leczeniu, ma chorobę alkoholową – mówi kobieta. – Pomagam mu, regularnie wynoszę jedzenie, herbatę, dałam też ubranie – bieliznę, dwie pary kaleson i spodnie, do tego jakąś kołdrę. Oddałam mu też takie płyty, którymi zasłania się od wiatru i deszczu. Jakieś dwa tygodnie temu zapytał mnie, czy może się u mnie przebrać. Zgodziłam się, zaniosłam mu nową koszulę, on zdjął stare ubrania i po prostu tragedia: ten człowiek miał całą koszulę we krwi. Całe ciało miał w krostach, to pewnie jest świerzb. Rozmawiałam z lekarzem, to choroba zaraźliwa i wymaga natychmiastowego leczenia. Zdzisław strasznie się drapie i te rany się otwierają. Nieraz wyje nocą z bólu. Ten człowiek potrzebuje opieki medycznej. Proponowałam mu, żeby poszukał pomocy w noclegowni, ale on nie chce tam iść i tak się kręci zaniedbany. Proszę mu jakoś pomóc. To jest chory człowiek.

Czasem przyjeżdża tam policja, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim okej. Kiedy w piątek poszedłem do pana Zdzisława, na miejscu była akurat straż miejska, która też sprawdza miejsca, w których przebywają bezdomni. Strażnicy go znają. – Ten pan nie chce pomocy socjalnej – mówi Roman Chorążyk ze straży miejskiej. – Mówi, że daje sobie radę sam, nie jest ubezwłasnowolniony. Jest komunikatywny, może się przemieszczać. Z naszej strony wysłaliśmy notatkę do MOPS. Mężczyzna niestety nie chce przebywać w noclegowni, a miałby tam dużo lepsze warunki.

Strażnik Dariusz Niczyporowski dodaje: – Przyjeżdżamy w takie miejsca codziennie dwukrotnie – rano i wieczorem. Pytamy, czy osoba bezdomna chce jakąś herbatę, jakieś kanapki. Ale nie możemy ich zmusić do przyjęcia naszej pomocy.

Rany

Pan Zdzisław na co dzień zbiera puszki, butelki, złom i z tego żyje. – Nieraz zarobię 30-40 zł dziennie, inny razem 5 zł – opowiada mi.

– Potrzebuję teraz pomocy, bo całe ciało mnie swędzi i tworzą się małe ranki – dodaje.

Sąsiadkę, która zgłosiła nam temat, nazywa swoim aniołem: – Pomaga mi, daje jedzenie. Dzielę się nim też czasem z psem. Przykro mi tutaj siedzieć, a siedzę już od pół roku. Żona wzięła ze mną rozwód i wyrzuciła mnie z domu, wymeldowała mnie. Ale to moja wina, bo troszkę za dużo sobie popijałem. Czy jest mi zimno? Mam na noc dwie kołdry i się nimi nakrywam, to wtedy nie jest najgorzej. Chciałbym, żeby ktoś mi pomógł z tym swędzeniem, potrzebuję lekarza.

Po chwili pan Zdzisław mocniej się drapie i krzyczy: – Lekarza, lekarza!

Odmieniony

Zadzwoniłem po karetkę, ratownicy przyjechali szybko. Zachowali się profesjonalnie i empatycznie. Wstępnie przebadali pana Zdzisława, zrobili mu też test na koronawirusa. Wynik był negatywny.

Bezdomny pojechał do szpitala.

Gdy karetka odjeżdżała, spotkałem kobietę, która dobrze zna sytuację pana Zdzisława. – Nikt mu nie pomoże, jeśli sam nie będzie chciał sobie pomóc. A on nie chce – powiedziała.

W sobotę zadzwoniła do mnie sąsiadka pana Zdzisława: – Wrócił odmieniony! Wykąpał się, był ogolony. Mówił, że pielęgniarz dobrze się nim zajął. I że dostał specyfik na jego problemy skórne.

MOPS

– Każda osoba bezdomna ma możliwość praktycznie natychmiastowego znalezienia miejsca schronienia w nowosolskiej noclegowni – tłumaczy Adam Kałuski, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowej Soli. – Noclegownia ma aneks kuchenny, pełen węzeł sanitarny, gdzie są środki czystości i można wziąć prysznic czy wyprać swoją odzież. Ludzie bezdomni mogą liczyć również na otrzymanie czystej odzieży na zmianę. W noclegowni jest także stołówka, w której dostaną ciepły posiłek. W dniach, kiedy są niskie temperatury, przy noclegowni działa też ogrzewalnia dla osób bezdomnych.

Jedynym warunkiem pobytu w noclegowni jest to, że trzeba być trzeźwym.

– Wszystkie osoby bezdomne są automatycznie objęte przez nas pełnym pakietem pomocy. Nie są zostawione same sobie – zapewnia Kałuski. – Ale czasem, jak w tym przypadku, nie pozwalają sobie pomóc, nie chcą skorzystać z tej pomocy, którą oferują im MOPS i miasto. Trzeba chcieć. Jestem przekonany, że nasi pracownicy wszystko wyjaśniają potrzebującym.

Żeby pan Zdzisław dostał ubezpieczenie zdrowotne, musiałby się zapisać w urzędzie pracy. – Wtedy nabędzie prawo do leczenia za darmo – mówi wiceszef MOPS. – Jednak jeżeli jest taka sytuacja, że stan osoby bezdomnej zagraża jej zdrowiu lub życiu, to służby medyczne mają obowiązek udzielenia pomocy. I jak taka pomoc zostanie udzielona, to mimo że ktoś nie jest objęty ubezpieczeniem zdrowotnym, my obejmujemy taką osobę bezpłatnymi świadczeniami ze środków publicznych, dzięki którym to leczenie jest dla niej bezpłatne – dodaje Adam Kałuski.

*imię zmienione

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content