Róża D. w koszmarach małego Krzysia

– Dwa razy mu się przyśniła. Obudził się w nocy i opowiadał, że zamknęła go na strychu. Płakał i pamiętam, że w tym okresie bał się sam zostawać w pokoju – mówiła mama chłopca i jednocześnie oskarżycielka posiłkowa w sprawie przedszkolanki Róży D., która miała znęcać się nad jej synem

Proces w tej sprawie ruszył jesienią ub. roku. Oskarżoną jest Róża D., nauczycielka przedszkolna z ok. 30-letnim stażem. Śledczy zarzucają jej, że „od bliżej nieustalonej daty 2016 r.” do września 2018 w przedszkolu w Lubięcinie, poprzez szarpanie i popychanie, wielokrotnie naruszała nietykalność cielesną małoletnich dzieci, wychowanków placówki.

Jednym z nich miał być Krzyś*.

Chłopiec cierpi na zaburzenia integracji sensorycznej, na co rodzice przedstawili w przedszkolu stosowne opinie, w tym tę z Centrum Terapii Dziecięcej Integra w Zielonej Górze.

Akt oskarżenia zawiera także zdarzenie z 28 listopada 2017, kiedy Róża D. miała popchnąć chłopca tak, że dziecko uderzyło się plecami – tu cytat z aktu oskarżenia – „o bliżej nieokreślone twarde podłoże lub inny twardy przedmiot”. To spowodowało u niego dużego sińca na tułowiu.

W piątek w sądzie odbyła się kolejna rozprawa.

Tak mówiąc moimi słowami, to był lincz”

Jako pierwsza w sali sądowej zeznawała mama chłopca. – Syn nie tyle był dzieckiem agresywnym, co impulsywnym. Różne rzeczy go denerwowały. Kiedy w otoczeniu było więcej ludzi, było widać, że jest bardziej pobudzony. Dlatego zasygnalizowałam w przedszkolu metody wyciszające go, które w domu były skuteczne. Nalegałam, żeby do grupy przyjechał psycholog, który mógłby poobserwować syna, ale to nie spotkało się z pozytywnym odbiorem po stronie przedszkola – zeznawała kobieta.

Sąd zapytał ją o filmik, który wrzucono do mediów społecznościowych po obchodach Wielkanocy w marcu 2018 r. Róża D. była przebrana za zajączka. Sytuacja wyglądała tak, że Krzyś miał być upokorzony przy całej grupie. Filmik został ostatecznie skasowany z Facebooka przez oskarżoną, która miała dostęp do konta na FB.

– Widziałam ten filmik. I tak naprawdę po jego obejrzeniu uświadomiłam sonie, że chcę przenieść syna do innej placówki – stwierdziła mama chłopca.

Jej mąż i ojciec Krzysia, który zeznawał jako następny, był bardziej dosadny w zdefiniowaniu tego, co wydarzyło się podczas tamtej Wielkanocy: – Tak mówiąc moimi słowami, to był lincz. Syn nic wtedy nie zrobił, a miał przepraszać panią i grupę. Tylko pytam: za co? Kazał mu to zrobić zajączek, którym była pani Róża.

Oboje rodziców opowiadało przed sądem, że chłopiec wracał z przedszkola z zasinieniem ciała. – Była taka sytuacja, że podczas kąpieli odkryliśmy zadrapanie i siniaka na plecach. Syn nie potrafił powiedzieć, kto mu to zrobił. Po tym fakcie chorował, a kiedy wrócił do przedszkola, pytaliśmy o tego siniaka, ale ta sprawa tak naprawdę nie została wyjaśniona. Po czasie dopiero dowiedziałam się od syna, że któregoś razu pani Róża np. zbiła go w łazience – powiedziała mama Krzysia.

Zeznała przed sądem, że chłopiec miał koszmary związane z oskarżoną. – Dwa razy pani Różna mu się przyśniła. Obudził się w nocy i opowiadał, że zamknęła go na strychu. Płakał i pamiętam, że w tym okresie bał się sam zostawać w pokoju – mówiła mama chłopca i jednocześnie oskarżycielka posiłkowa. To samo potwierdził ojciec Krzysia.

Mamo, to ta pani”

Matka wspomniała także sytuację z ubiegłorocznych wakacji nad morzem – jej syn miał zobaczyć Różę D. wśród wczasowiczów. Wtedy go sparaliżowało. – Szedł z moją kuzynką i nagle krzyknął: mamo, to ta pani! Ta kobieta, stojąc do nas tyłem, sylwetką przypominała panią Różę. Wtedy syn mocno złapał mnie za rękę i nie chciał puścić – opowiadała mama chłopca.

Ważnym świadkiem podczas piątkowej rozprawy okazała się Magdalena Daszkiewicz-Pęczkowska, właścicielka Centrum Terapii Dziecięcej Integra, która diagnozowała Krzysia. To stamtąd pochodzi opinia, na którą podczas zadawania pytań świadkowi powoływał się obrońca Róży D. Michał Sienkiewicz.

W opinii z Integry było stwierdzenie „unikać lekkiego dotyku”. Obrońca chciał dowieść, że mocniejszy dotyk był wskazany w kontakcie z chłopcem.

Ale świadek kategorycznie zaprzeczył interpretacji, którą starał się przeforsować obrońca oskarżonej. Doszło między nimi do ostrej wymiany zdań. – Jeżeli nie rozróżnia pan złego dotyku od mocniejszego, który nie ma nic wspólnego z przemocą, to chyba musimy wrócić do jakichś podstaw. Trzymanie na siłę dziecka czy choćby ściskanie to nic innego jak przemoc, a nie mocniejszy dotyk – kategorycznie stwierdziła Daszkiewicz-Pęczkowska.

Róża D. nie przyznaje się do winy. Kolejna rozprawa pod koniec kwietnia.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content