Niezwykła podróż po willi Gruschwitza, czyli miły wieczór w muzeum

Tegoroczna Noc w Muzeum odbyła się pod znakiem pandemii. Mimo obostrzeń i reżimu sanitarnego, który musiał być przestrzegany podczas zwiedzania, nowosolanie chętnie ruszyli w podróż po dziejach Nowej Soli

Wydarzenie odbyło się w formie kuratorskiego oprowadzania po wystawach, a kulminacją wieczoru było zwiedzanie willi Gruschwitza. Okazja do tego była wyjątkowa, bo budynek został opuszczony przez dotychczasowego głównego użytkownika. Willa była głównym tematem nowosolskiej Nocy w Muzeum.

Budynek z wyjątkową historią

Program został nieco zmodyfikowany, bo uczestnicy zebrali się w sali, która miała być omawiana na końcu. A w niej znajdowała się wyjątkowa wystawa poświęcona właśnie willi Gruschwitza. – W historii muzeum nie było jeszcze takiej wystawy, która dotyczyłaby jednego obiektu – przyznał dr Tomasz Andrzejewski, dyrektor nowosolskiego muzeum.

Opowiedział historię willi założycieli fabryki nici. Podkreślał: – Willa jest wyjątkowa m.in. dlatego, że stoi tam, gdzie stać nie powinna, bo w pobliżu fabryki. W XIX w. właściciel wybudował swoją siedzibę i z okna mógł doglądać, jak biznes się kręci.

Trudno znaleźć opisy budynku w jakichkolwiek przewodnikach turystycznych i opracowaniach architektów sztuki. Nie wiadomo, dlaczego obiekt był pomijany. – Znawcy tematu mogą przyznać, że willa jest niezbyt wykwintnej architektury. Ale to wynikało z tego, że właściciel też nie był elegancki. Dziś można by o nim powiedzieć, że był mało celebrycki – uśmiecha się Andrzejewski. Siedziba była zbudowana tak, by nie raziła bogactwem. Ciekawe jest też to, że nie wiadomo dokładnie, kiedy została wybudowana. Można domniemywać, że około 1858 r. i powstawała etapami.

Do grudnia ub. roku nie było żadnych informacji o przeszłości willi. Wtedy muzeum pozyskało unikatowe zdjęcia z wnętrza budynku, które w piątek zostały wystawione dla nowosolan. Wnętrza zostały w dużym stopniu rozpoznane i porównane ze stanem obecnym. – Te zdjęcia są interesujące, bo nie ma na nich ludzi. Wygląda na to, że ktoś specjalnie zrobił dokumentację – zwraca uwagę dyrektor muzeum.

Za rok powrót do starej formuły?

Tomasz Andrzejewski przypomniał także historię rodziny założycieli, ich losy podczas wojny i już po niej. – Przeglądając fotografie, dokonaliśmy fascynującego odkrycia, bo znaleźliśmy na nich zabytek, który w muzeum jest od zawsze i nigdy nie wiedzieliśmy, skąd pochodzi. Mam na myśli drewnianą ławę z motywem myśliwskim – mówi Tomasz Andrzejewski.

Piątkowy wieczór był początkiem szerszego powrotu muzealników do spotkań z ludźmi, za czym bardzo tęsknili. – Noc w naszym muzeum odbyła się w innym terminie niż zwykle, do tego w innych warunkach i okolicznościach, które cały czas determinuje pandemia. Dlatego niezwykle cieszymy się, że pojawiła się dość duża grupa nowosolan, którzy chcieli choćby zwiedzić willę Gruschwitza, co była kulminacją mile spędzonego wieczoru – podsumowuje dyrektor Andrzejewski.

Dużym zainteresowaniem ze strony najmłodszych cieszyły się warsztaty czerpania papieru. – Zdajemy sobie sprawę, że powrót do normalności będzie trochę trwał. Ale może już w przyszłym roku wrócimy do nocy prowadzonych z większym rozmachem, tak jak to miało miejsce przed pandemią – mówi z nadzieję dyrektor Andrzejewski.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content