Kto tu jest ofiarą?

Udaliśmy się do Kiełcza, żeby z bliska przyjrzeć się sprawie. Pan Grzegorz opowiedział nam, że odkąd pamięta, jego sąsiad wylewał nieczystości do biegnącego pomiędzy ich domami rowu melioracyjnego.

– Interweniowałem w tej sprawie w ochronie środowiska w starostwie powiatowym, a stamtąd skierowano mnie do urzędu gminy. Były komendant straży gminnej wydał wówczas nakaz mojemu sąsiadowi, że ma usunąć rurę wychodzącą ze ściany jego domu. Rura zniknęła, a sąsiad wybudował bezodpływowe szambo – opowiada pan Grzegorz.

Wydawać by się mogło, że sprawa na tym się zakończy, jednak nasz zgłaszający postanowił nie odpuszczać tak łatwo. – Nie widziałem, żeby kiedykolwiek przyjeżdżał do niego beczkowóz. Tę sprawę zgłosiłem do nadzoru budowlanego, bo przypuszczam, że to szambo jest dziurawe. Podjęli temat dopiero, jak powiedziałem, że zgłoszę sprawę na policji. Po jakimś czasie przyjechali na kontrolę i akurat tego samego dnia do sąsiada przyjechała beczka – opowiada pan Grzegorz.

Jego frustracji nie osłabiła nawet orzeczona przez sąd kara grzywny dla sąsiada. – Mimo tej kary on dalej się nie podłączył. Kolejny raz poszedłem do urzędu, bo sprawdziłem w przepisach, że obowiązek podłączenia takiego kogoś spoczywa na gminie. Już dwa lata walczę, ale przypuszczam, że ten sąsiad ma takie znajomości, że wszystko mu ciągle uchodzi płazem – opowiada pan Grzegorz. Dodaje, że jeśli jego sąsiad się nie podłączy, to on odłączy się od kanalizy. – Skoro to jest bezkarne, dlaczego ja mam być podłączony? – pyta mężczyzna.

Postanowiliśmy sprawdzić, jak to jest z tym „nieznośnym” sąsiadem. Udaliśmy się ponownie do Kiełcza i spotkaliśmy sąsiada – starszego pana Henryka przed jego domem.

Zapytaliśmy go o to, dlaczego, pomimo orzeczonej wobec niego kary grzywny, nie podłączył się do kanalizacji. – Mnie na to nie stać. Mam szczelne szambo, z którego regularnie wybierane są nieczystości, a dowody na to pokazywałem w sądzie, który ostatecznie umorzył moją karę – odpowiedział.

Pan Henryk opowiedział nam jednak o nieprzyjemnych zajściach, jakie mają miejsce w jego życiu w ostatnich latach. – Jestem przez mojego sąsiada nękany. Co chwilę muszę jeździć rowerem do Nowej Soli, żeby składać zeznania, bo on ciągle wydzwania na policję i twierdzi, że ja mu coś robię, że biegam za nim z siekierą. To są kłamstwa. Co więcej, w tej chwili toczy się sprawa w sądzie, bo popchnął mnie, przewróciłem się i złamałem nogę. Będę prosił sąd o wydanie dla tego mężczyzny zakazu zbliżania się do mnie, bo się po prostu go boję – mówi pan Henryk.

Dodaje też, że ma już dość ciągłych ataków, plucia na niego, biegania za nim z kamerą, robienia mu zdjęć, prowokowania go i zgłaszania do wszelkich możliwych instytucji rzekomych braków zezwoleń, np. na remont dachu, który w rzeczywistości nie był robiony od jakichś… 30 lat. – Nikt jednak nie chce potwierdzić tego, czego doświadczam, bo wszyscy sąsiedzi się go boją, a on na swoje brednie zawsze ma świadka w postaci swojej dziewczyny – mówi pan Henryk.

W gminie zapytaliśmy o kwestię podłączenia do kanalizacji. Okazuje się, że gmina przygląda się tej sprawie.

– Pan Grzegorz napisał do nas pismo i domaga się, żeby jego sąsiad się podłączył, bo przez nieszczelne szambo zanieczyszcza środowisko. Gmina może ponownie domagać się podłączenia. Pan Henryk odpowiada, że nie ma pieniędzy. Gmina może go, co prawda, przyłączyć na własny koszt, a następnie obciążyć, ale skoro jest niewypłacalny, to sprawa będzie się toczyć bez końca. Sytuacja jest patowa. Jeśli jednak będzie dochodziło do takiego precedensu, że inni mieszkańcy też się odłączą, to wówczas każdy będzie osobno ścigany przez sąd, ponieważ każdy ma własną odpowiedzialność – puentuje Krzysztof Stefański, kierownik wydziału promocji w gminie Nowa Sól.

Anna Karasiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content