Walentynkowo w Kaflowym
Czerwiński nie jest u nas osobą nieznaną, dwukrotnie w ubiegłym roku swoim występem uświetnił gale MFC Tomka Makowskiego, potem dał również kameralny koncert w zielonogórskim Kawonie.
Do Nowej Soli na nieco inny koncert zaprosiła Marcina Czerwińskiego Marta Omachel, debiutująca jako organizatorka koncertu. Wraz z koleżankami zadbała o to, by był to wieczór wyjątkowy, nieczęsto zdarza się, żeby koncert w Kaflu okraszony był takim zaangażowaniem, choćby w wystrój sali, tu została wykonana ogromna praca, a wszystko po to, by słuchaczy uwieść klimatem imprezy: czerwone balony, mnóstwo świeczek, obrusy na stołach, poczęstunek – takie rzeczy nie dzieją się na koncertach codziennie.
Czerwiński ma bardzo fajny kontakt z publicznością, wielokrotnie schodził ze sceny w publikę, zachęcał do pląsania, do klaskania i udało mu się słuchaczy za sobą do zabawy pociągnąć. Zagrał koncert akustyczny, z muzykami na gitarę i pianino, co chwilami jeszcze bardziej uwydatniło jego liryczny sznyt, ale bywało, że jak tercet odpalił jakiś szlagier, ludzie rwali się do tańca.
Koncert udany, w sobotę sala w Kaflowym była wypełniona, a sam artysta nieustannie był blisko ludzi, nie wpadł do Nowej Soli na sztukę, tylko robił wszystko, żeby tym, którzy kupili bilety, umilić ten wyjątkowy wieczór.
– Ludzie niesamowici, ciepli, energia, udało się nam stworzyć wspólną interakcję. A co do koncertu, to był specjalnie przygotowany koncert walentynkowy, mający poruszyć każdą wrazliwość – podsumował swój występ Marcin Czerwiński.
Jak ten swój organizacyjny debiut ocenia Marta Omachel?- Myślę, że nie poszło mi najgorzej, ale uważam, że jeszcze wiele muszę się w życiu nauczyć. Atmosfera była naprawdę cudowna. Ludzie wyszli zachwyceni i miło mi było, więc śmiem powiedzieć, że choć ostatecznie bilans finansowy był taki sobie, to miła satysfakcja zostanie na zawsze – podsumowuje organizatorka sobotniej imprezy. Czy planuje organizować w przyszłości podobne eventy? -Jeśli chodzi o przyszłość, nie mówię tak, nie mówię nie, ale na pewno potrzebny będzie sponsor. Chciałabym podziękować bardzo Michałowi Półtorakowi i jego pracownikom za przemiłą współpracę i wszystkim ludziom, którzy mi zaufali i przyszli – dodaje.
Gratulujemy udanego koncertu.
Marek Grzelka
- Historia Nowej Soli: Muszę odejść, ale wrócę - 18 kwietnia 2024
- Nowa Sól: Historia z szyldu - 6 kwietnia 2024
- Marek Grzelka: Póki my, żyjemy [REPORTAŻ Z GRANICY POLSKO-UKRAIŃSKIEJ] - 26 marca 2022