Kradzież na marinie. Zniknęły silniki za 50 tysięcy

Burzowa noc z czwartku na piątek była dogodną dla złodziei porą. – Wybrali ją, by ograniczyć możliwość nakrycia przez dyżurującego pracownika przystani, czy choćby przepłoszenia przez osoby postronne. Wiedzieli, jak się poruszać po obiekcie, by nie dać się złapać kamerom monitoringu. Całkiem niedawno montowaliśmy dodatkowe oświetlenie i stacjonarną kamerę, jednak i to okazało się niewystarczające na złodziei – mówi Grzegorz Rogula, dyrektor MOSiRu – jednostki administrującej ten teren.

– Przód jest oświetlony i każdy, kto się na tym zna, to wie, że kamery idą za światłem. Tu, gdzie doszło do kradzieży, było ciemno. W tej sytuacji można było równie dobrze powiesić tabliczkę z napisem „uwaga monitoring” – mówi Andrzej Dela, który od lat pływa galarem – jedną z okradzionych łodzi, która służy mieszkańcom, a w której A. Dela zamontował swój własny silnik, by zwiększyć jej mobilność.

– Od lat starałem się by zwiększono silnik w galarze, bo ma on służyć nie tylko do celów turystycznych, ale też w sytuacjach kryzysowych do przewozu ludzi czy piasku. Ma wyporność 4 ton, to jest jak barka. Przy silniku „dziesiątce”, jaki został zakupiony do celów turystycznych, łódź stała w miejscu. Starałem się, żeby starostwo kupiło lepszy silnik, ale brakowało na to funduszy. Kupiłem go więc sam i zamontowałem z myślą, że jak silnik się „dotrze”, to kupie sobie łódkę. Na dziś mogę o tym zapomnieć – załamuje się A. Dela.

Zaplanowana kradzież

Przypuszcza się, że złodzieje działali w większej, zorganizowanej grupie. Najprawdopodobniej do mariny przypłynęli pontonem. Musiało to być między północą a trzecią nad ranem. Najpierw wymontowali silnik z pawęży prywatnej łodzi Megi wart 7 tys. zł, później z galara, tu wartość silnika opiewa na 12 tys. zł. Oba zabezpieczone były śrubami. Złodziejom demontaż zajął około pół godziny. Następnie podpłynęli na drugą stronę do łodzi straży rybackiej – Kaśki, w której zamontowany był nowy silnik warty 30 tys. zł.

– Prosiliśmy o ten silnik co najmniej 10 lat. On był praktycznie nowy. Zrobione miał 200 km. Na dziś nie wiem, co będzie dalej. Łódź służyła nam do partoli z policją i WOPR. Teraz wzmożemy patrole z lądu – mówi Henryk Budziński, szef Społecznej Straży Rybackiej w Nowej Soli. Złodzieje odwiązali jedną cumę, drugą przecięli i popłynęli z Kaśką w górę rzeki, do oddalonej o około 100 metrów od przystani zatoki, by tam pod osłoną nocy i krzaków, w zaciszu i zupełnie niezauważonym, zdemontować mechanicznie silnik przecinając kable. Przy demontażu tego silnika złodzieje musieli się mocno napracować. Jak przypuszcza A. Dela musiały to być co najmniej trzy – cztery osoby, bo inaczej nie dałoby się wymontować i przenieść ważącego ok. 40 kg silnika. Kaśkę znaleziono następnego dnia. Sytuacja wyszła na jaw dopiero ok. 9.30 rano.

– Myślę, że nie przyszedł tu nikt z przypadku. Musiał mieć skrzynkę narzędziową, była to grupa zorganizowana. Dwóch musiało być na wodzie i dwóch na brzegu. Ktoś musiał przyjechać samochodem, żeby to zapakować. Jako poszkodowany pojechałem tam na drugi dzień. Widziałem ślady wyciąganego na brzeg pontonu, widziałem ślady położonego na piasku silnika, a może były to ślady, które tylko chciałem widzieć – zastanawia się A. Dela.

Zgodnie z regulaminem przystań jachtowa jest obiektem niestrzeżonym, z zapewnieniem 24-godzinnej obsługi użytkowników. Za jednostki pływające, wyposażenie i mienie, obsługa przystani jachtowej nie ponosi odpowiedzialności.

– Pracownik ani w nocy na monitoringu, ani rano po otwarciu mariny, niestety nie zauważył nic podejrzanego. Nie zauważył też braków w wyposażeniu łódek, których sprawdzania nie ma obowiązku. Dyżur feralnej nocy pełnił gospodarz przystani, jeden z najbardziej solidnych i zaufanych pracowników MOSiR – podkreśla G. Rogula.

Cios w samo serce

Andrzej Dela przyznaje, że kradzież silnika z galara to dla niego cios w serce.

Galar – łódź powiatowa – od wielu lat służyła mieszkańcom. Rocznie A. Dela przewoził nią 800 pasażerów. W ramach akcji wakacyjnej zorganizowane grupy dzieci pływały we wtorki, środy i czwartki. Obłożenie było zawsze. – Opowiadałem dzieciom różne historie i bajki związane z Odrą. Ale galar służył też starszym mieszkańcom, którzy od kilkudziesięciu lat mieszkają w Nowej Soli, a nigdy nie pływali po rzece – mówi A. Dela. Dowodem wdzięczności pasażerów galara są podziękowania, zdjęcia i prace dzieci, które zdobią ściany pomieszczenia gospodarczego na marinie.

A. Dela przyznaje, że kradzież dla niego była ciosem w samo serce. – Ja również poniosłem osobistą stratę, ale niezależnie od tego, czy silnik był mój, czy byłby własnością powiatu, to cios jest tak samo bolesny, bo człowiek się stara, robi coś dla ludzi, a tu przychodzi drugi człowiek i wbija nóż w samo serce – mówi pan Andrzej. Dodaje, że w tej chwili „liże rany”, że ma nadzieje, że był to tylko incydent.

Okradziony właściciel prywatnej łodzi Megi to nowosolanin. Sam budował łódź od podstaw. Poniósł niepowetowaną stratę finansową i psychiczną.
G. Rogula podkreśla z kolei, że pierwszy raz w 9-letniej historii nowosolskiej mariny doszło do skutecznej i tak zuchwałej kradzieży. – To bardzo przykre wydarzenie, po którym podobnie jak poszkodowani nie możemy się otrząsnąć. Tym bardziej, że dotknęło to naszych bliskich partnerów i przyjaciół. Kradzież była doskonale zaplanowana i odnoszę wrażenie, że zrobiły to osoby dobrze orientujące się nie tylko w zasadach funkcjonowania, ale także niestety w „słabych punktach” naszej mariny. Na pewno musimy podjąć dodatkowe działania w kwestii jej zabezpieczenia: nowe oświetlenie i kamery. Będę również rozmawiał z władzami o ewentualnych dodatkowych etatach – zapewnia G. Rogula.

Działania podjęła również nowosolska policja. – Policjanci zgrali monitoring, rozpytali świadków na powyższą okoliczność. Rozpytanych zostało też czterech mężczyzn, którzy tej nocy nocowali na jednym z jachtów. W tej chwili prowadzone jest postępowanie zmierzające do ujęcia sprawców kradzieży – podkreśla J. Sęczkowska.
Anna Karasiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content