„Niechciana” lokatorka dostanie drugą szansę?

Sąsiedzi lokatorki z bloku nr 14 na os. Konstytucji, z której mieszkania wyniesiono niedawno trzy 120-litrowe worki ze zgniłym mięsem i robactwem, mają dość swojej sąsiadki. Boją się, że kobieta może doprowadzić do katastrofy ekologicznej albo odkręcić w mieszkaniu gaz. – Jeśli sytuacja w tym mieszkaniu nie ulegnie poprawie, a będziemy ją regularnie monitorować, to doprowadzimy do eksmisji – zapowiada Mariusz Smolarczyk, prezes ZUM-u.

W ostatnim numerze „TK” w artykule pt. „Zgniłe mięso i pełzająca plama” informowaliśmy o zaniedbanym mieszkaniu w bloku nr 14 na os. Konstytucji, które zostało komisyjnie otwarte przez Zakład Usług Mieszkaniowych przy udziale pracownika wydziału nieruchomości.

Z mieszkania wyniesiono trzy 120-litrowe worki ze zgniłym mięsem, warzywami i innymi produktami spożywczymi. Lokatorka mieszkania przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym, gdzie odbywa leczenie. Jak udało nam się ustalić, wrócić do mieszkania ma za około dwa tygodnie. To jednak jest informacja mocno niepokojąca dla jej sąsiadów.

– Mieszkam bezpośrednio obok niej. Tam zawsze śmierdziało, ale ostatnio zapach był tak intensywny, że nie dało się wytrzymać – wspomina jedna z sąsiadek, która wraz z kilkoma innymi osobami o całej sprawie poinformowała ZUM. Mieszkańcy rozmawiali również z przedstawicielami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, byli w Sanepidzie i wydziale nieruchomości przy urzędzie miasta. Sygnały od nich o niewłaściwym użytkowaniu lokalu zgłaszane były jednak na długo przed przykrym zajściem. Kobieta wysyłana była przez MOPS na leczenie.

– Zamykała się w swoim mieszkaniu i waliła w drzwi. Ja jeszcze żył jej mąż, to co chwilę do nich pukałam, bo woda się lała strumieniami. Nie mogliśmy w nocy spać. Wstawałam i prosiłam o spokój, obydwoje zdziwieni i pijani patrzyli na mnie. Tam zawsze był problem, a od jakiegoś czasu ściągała do tego mieszkania różne typy i odbywały się libacje – wspomina sąsiadka.

Teraz mieszkańcy boją się powrotu „niewygodnej” lokatorki. – Jeśli ona miała myśli samobójcze, to może być teraz niebezpieczna. Może odkręcić gaz i nas wszystkich wysadzić – obawia się kolejny nasz rozmówca.

Pomimo ostatniej interwencji służb, opróżnienia lokalu ze zgniłego mięsa i dezynfekcji, sąsiedzi nadal narzekają na nieprzyjemny zapach. – Mamy problem, ona niedługo wróci i z pewnością tego nie sprzątnie, a tam jeszcze to robactwo, które padło od dezynfekcji. Lodówka, która była czarna, też została, nikt jej nie mył. Spec od deratyzacji i dezynfekcji zamknął drzwi i poszedł. Od tamtego czasu nikt tam nie był. Balkon został zamknięty, a przecież wystarczy, że go otworzy, to padniemy – niepokoi się kolejna sąsiadka.

Nie można się dziwić, że mieszkańcy „14” chcą się definitywnie pozbyć „niewygodnej” sąsiadki. Boją się o siebie i swoje dzieci, które niejednokrotnie były świadkami przykrych zajść z jej udziałem. Tak naprawdę jednak problem stanowi fakt, że brakuje instytucji, która mogłaby pomóc kobiecie. W jej sprawie rozmawialiśmy z MOPSem, ZUMem, wydziałem nieruchomości oraz komisją ds. rozwiązywania problemów alkoholowych działającą przy urzędzie miasta.

– Nie możemy podjąć żadnej decyzji do czasu, kiedy kobieta opuści szpital – podkreśla Andrzej Żuberek, naczelnik wydziału nieruchomości w urzędzie miasta w Nowej Soli.

I dodaje, że pozbawienie prawa do lokalu może nastąpić w dwóch przypadkach: z tytułu zaległości w opłatach za mieszkanie, które przekraczają dwumiesięczną zaległość oraz w przypadku łamania porządku domowego (dewastacja lokalu, zakłócanie ciszy nocnej). – Wszystko jednak musi być udokumentowane. O każdej niewłaściwej sytuacji mieszkańcy powinni powiadamiać ZUM. Skargi mieszkańców są następnie przedstawione sądowi, który podejmuje decyzję o pozbawieniu lub nie prawa do lokalu – tłumaczy A. Żuberek.

Sytuacja kobiety, która zaniedbała mieszkanie, jest znana również pracownikom MOPSu. – Wspomagaliśmy tą panią już wcześniej w formie pomocy finansowej. Została jej również przyznana pod koniec lipca opiekunka – mówi Adam Kałuski, wicedyrektor MOPS. Ośrodek jest również w stałym kontakcie ze szpitalem, w którym kobieta obecnie przebywa. Po jej powrocie jest w stanie zapewnić opiekunkę. MOPS skierował również pismo do komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych. Gabriela Juncewicz pełnomocnik prezydenta ds. rozwiązywania problemów alkoholowych, nie chce mówić o tej konkretnej sytuacji. Tłumaczy jednak, że w tego typu przypadkach komisja ma pewne narzędzia.

– Możemy podjąć takie działania, jak wezwanie na posiedzenie komisji i rozmowa motywacyjna. Możemy postarać się o skierowanie takiej osoby na badania psychiatryczno-psychologiczne w przedmiocie uzależnienia od alkoholu i zwrócić się do sądu o zobowiązanie do leczenia odwykowego – tłumaczy G. Juncewicz.

Wygląda na to, że mieszkańcy „14” będą musieli uzbroić się jeszcze w cierpliwość, a „niewygodna” sąsiadka dostanie jeszcze jedną szansę.

W tej chwili klucze do jej mieszkanie posiada ZUM, który trzyma rękę na pulsie. – Dziś (poniedziałek) podpisywałem w związku z tą sprawą dokumenty. Na adres zamieszkania oraz do szpitala wysłaliśmy informacje o stanie lokalu i ewentualnych krokach, które mogą zostać podjęte – mówi Mariusz Smolarczyk, prezes ZUM. Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, a będziemy ją regularnie monitorować, to doprowadzimy do eksmisji – zapowiada M. Smolarczyk.

Prezes zaznacza jednak, że trudno dziś określić, ile czasu na poprawę dostanie lokatorka. – Trzeba dokładnie sprawdzić jej sytuację, może ma rodzinę, która ją wesprze i jej sytuacja diametralnie się zmieni. To delikatna sprawa, która wymaga ostrożności – dodaje M. Smolarczyk.
Anna Karasiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content