Odra daje w kość

– Mam misję do wykonania – muszę dopłynąć do Czech i odkręcić kurek z wodą, bo tej wyraźnie w Odrze brakuje – mówi Robert Tomalski, kajakarz, który pokonuje tysiące kilometrów rzekami płynąc pod prąd

Przystanek w Nowej Soli przypadł Robertowi Tomalskiemu w siódmy dzień kajakowej podróży Odrą pod prąd, która zaczęła się od Morza Bałtyckiego w Świnoujściu. – Wpłynąłem w Odrę, dalej w Zalew Szczeciński i kolejne kilometry w górę rzeki. Liczyłem, że w połowie trasy, który to punkt przypada zaraz za Nową Solą, będę dwa dni wcześniej, ale przez bardzo niski stan wody nawet kajakiem trudno jest płynąć – mówił w piątkowe popołudnie R. Tomalski po tym, jak zameldował się na pierwszy dłuższy odpoczynek w nowosolskiej przystani kajakowej.

Podczas spływów płynie się środkiem, gdzie wody więcej i nurt mocniejszy. Nietypowe pokonywanie rzek pod prąd polega na tym, że płynie się bliżej brzegu, cały czas wybierając dogodniejsze odcinki. A tych obecnie bardzo brakuje.

– Cały czas muszę wypatrywać kamieni i piaszczystych łach. A że wszystkiego nie da się zobaczyć, to wiele razy w coś uderzam i muszę się wycofywać. Gdyby nie to, byłbym już dużo dalej, bo potrafię płynąć kilkanaście, a nawet do 20 godzin na dobę. Niestety, przy tak niskich stanach wody pływanie nocą jest niemożliwe, bo jeszcze trudniej wymijać przeszkody – ubolewa pan Robert, na którego kajaku widać bardzo wiele śladów zderzeń z odrzańskimi kamieniami.

Przygoda z ekstremalnym kajakarstwem w wykonaniu R. Tomalskiego zaczęła się dwa lata temu, gdy jako druga osoba – po Piotrze Kuryło, przepłynął pod prąd najdłuższą rzekę Polski – Wisłę. W kolejnym roku zrobił już coś bez precedensu – pod prąd pokonał 3690 kilometrów Wołgi, najdłuższej rzeki Europy. – Mało kto wierzył, że mi się uda, bo nawet z prądem nikt tego nie dokonał – mówi R. Tomalski.

W pierwotnym planie podróżnika na ten rok nie było pływania w Polsce. Miał być kolejny rekord w postaci przepłynięcia pod prąd najdłuższej rzeki w Azji – Jangcy. – Okazało się, że Chińczycy nie pozwalają nią pływać kajakiem. To wyłącznie rzeka transportowa. Długo negocjowałem z ambasadą zorganizowanie mi jakiegoś zezwolenia, ganiałem się ze strażą wodną i policją, robiłem, co mogłem, ale w końcu musiałem odpuścić – mówi Tomalski.

– Wróciłem z Chin i zacząłem myśleć o przepłynięciu jednej z rosyjskich rzek – Irtysz, a najlepiej Leny, bo jest w tym kraju najdłuższa. Jednak skoro wizę miałem otrzymać dopiero w lipcu, to uznałem, że będzie już za późno. Musiałbym wypłynąć z Morza Arktycznego i zanim dopłynąłbym do Bajkału, to rzeka byłaby już skuta lodem. Wrócę do tego planu w przyszłym roku, a może zmienię cel na Amazonkę – zapowiada.

R. Tomalski gościł w naszym mieście podczas wizyty kilkudziesięciu uczestników międzynarodowego spływu i to właśnie podczas tego spotkania wpadł na pomysł pokonania drugiej co do długości polskiej rzeki. – Dodatkowo mamy teraz Rok Odry, więc jak oni ruszyli dalej w dół, to ja pojechałem do Świnoujścia i ruszyłem pod prąd. Tak żeby nie zardzewieć. I muszę powiedzieć, że przez ten brak wody Odra naprawdę daje mi w kość – uśmiecha się pan Robert.

Po spędzeniu piątkowego popołudnia i nocy w nowosolskim porcie, w sobotę rano podróżnik ruszył dalej.

– Nie ma mowy, żebym nie ukończył tego zadania, ponieważ mam misję do wykonania. Muszę… odkręcić kurek w Czechach i spuścić trochę wody – śmieje się R. Tomalski.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content