Pogorzelcy proszą o pomoc!

– Ze starym kominem, który kazano mi zlikwidować, nigdy nie było żadnych problemów. Po latach odkładania zakupiłam wreszcie nowy, wynajęłam firmę do jego zamontowania. Już trzecie przepalenie w piecu skończyło się pożarem… – opowiada Kamila Maciejewska, która w imieniu swoim i pozostałych lokatorów z ul. Chrobrego 12 prosi o pomoc w odbudowie spalonego dachu

Pożar w budynku przy ulicy Chrobrego wybuchł w poprzednim tygodniu w poniedziałek. W starej kamienicy mieszka w sumie pięć rodzin – na górze, na piętrze przed strychem, Kamila Maciejewska, która zaczynając odpowiadać o tragicznym zdarzeniu musi cofnąć się ponad 10 lat.

– Dostałam z Zakładu Usług Mieszkaniowych pozwolenie na demontaż pieców kaflowych i zastąpienie ich ogrzewaniem centralnym. Gdy już to zrobiłam, okazało się, a nie wiedziałam tego wcześniej, że konieczny jest odbiór prac podpisany przez kominiarza. Ten instalacji nie odebrał, ponieważ ogrzewanie centralne wpięłam do starego komina – wspomina pani Kamila.Nadzór budowlany nakazał demontaż starego komina i wymianę na nowy – metalowy. Mijały lata, pod adres K. Maciejewskiej przychodziły ponaglenia nadzoru, a kobieta tymczasem odkładała złotówkę do złotówki na zakup komina.

– Po około 10 latach oszczędzania w tym roku w sierpniu wreszcie mogłam przymierzyć się do wymiany. Wynajęłam firmę z Żar, która postawiła komin odpowiadający wytycznym nadzoru. Wszystko zostało sprawdzone, odbyło się próbne palenie i komin został odebrany pozytywnie. Kosztowało mnie to 7 tys. zł za sam komin oraz 2,5 tys. zł za podłączenie ogrzewania do instalacji wodnej – wylicza mieszkanka budynku przy ul. Chrobrego.

Od momentu wymiany do nadejścia chłodnych dni minęło wiele tygodni. Pierwsze dłuższe przepalanie w piecu miało więc miejsce dopiero w sobotę 20 października. Pani Kamila paliła w ciągu dnia, a temperatura na piecu nie przekraczała 40 stopni. Podobnie było w niedzielę i tak samo miało być w poniedziałek.

– Rozpaliłam rano, a równo w południe dach stanął w ogniu. Suche poddasze szybko zajęło się ogniem. Na szczęście w tych pierwszych dniach nie było potrzeby zostawiania pełnego pieca na noc, bo pożar mógł nas zastać we śnie… – mówi K. Maciejewska. – Ze starym tyle lat nic się nie działo, a z tym już na trzeci dzień… – dodaje, nie kończąc zdania.

Kobieta nie ma wątpliwości, że ogień rozprzestrzenił się z winy komina, który zabrali już rzeczoznawcy. Eksperci sprawdzą czy się rozszczelnił, czy był źle zamontowany, czy przyczyną była wada producenta.

Poza dachem przez zalanie wodą najbardziej ucierpiało mieszkanie pani Kamili. Wydano zakaz przebywania w nim, dlatego kobieta jako jedyna lokatorka budynku musi być u znajomych.

Sytuacja kamienicy jest o tyle utrudniona, że pięć mieszkających w nim rodzin nie ma wybranego zarządcy budynku, który nie jest ubezpieczony. W takiej małej wspólnocie w każdej sprawie potrzebne jest pełne poparcie, a akurat jeden z lokatorów na nic się nie zgadza. W budynku mieszkają samotne matki z dziećmi oraz osoby niepełnosprawne.

Po akcji strażaków dach został zabezpieczony folią, jednak jest to rozwiązanie ledwie doraźne, co widać już po pierwszych podmuchach wiatru. Elektryk warunkowo włączył w budynku prąd, ponieważ jedna z mieszkających w nim osób potrzebuje zasilać respirator. Obecnie obowiązuje zakaz korzystania z drugiego z kominów kamienicy, więc budynek nie jest ogrzewany.

– Z firmą, która montowała komin, spodziewam się, że będę walczyć długo, bo pewnie nie będą się poczuwać do odpowiedzialności, ale dziś o tym nie myślę, dziś musimy doprowadzić budynek do stanu używalności. Jeśli szybko nie naprawimy dachu, to mogę nie mieć do czego wracać. A jak moje mieszkanie nasiąknie za mocno, to istnieje ryzyko, że zawali się podłoga i ci pode mną też stracą swoje – mówi K. Maciejewska.

Pomoc zadeklarował już Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Bez dodatkowej się jednak nie obejdzie. – MOPS nie sfinansuje wszystkiego, dlatego apelujemy zarówno o wsparcie w formie pieniędzy, ale też poprzez materiały, jak deski, łaty, legary, a do tego ręce do pracy – najpierw porządkowania, a następnie odbudowy dachu – wymienia K. Maciejewska.

– Dziś wychodzi na to, że lepiej było zapłacić nadzorowi mandat, a nie odkładać na nowy komin. Stary był zadbany i nie było z nim żadnych problemów. Regularnie, co dwa tygodnie sprawdzał go kominiarz, za co ponosiłam koszty, i było dobrze. Aż do wymiany… – kończy załamana.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content