Szpilki zamieniły na korki!

– Z jednej strony myślałam, że to jest dyscyplina tylko dla chłopaków, a z drugiej, jak już zaczęłam grać, okazało się, że to sport bardzo wciągający. Mimo że chodziłam na treningi kilku dyscyplin, to właśnie piłka nożna podoba mi się najbardziej – ekscytuje się Maja Kuchcik, najmłodsza zawodniczka kobiecego zespołu Lejdis. Te panie pokazują, że piłka nożna to sport nie tylko dla facetów

Po raz pierwszy wybiegły na boisko w lecie podczas turnieju charytatywnego „Wrażliwi na potrzeby innych”, który zorganizowali Błękitni Wierzbnica i Fundacja Rozwoju Aktywności Lokalnej FALA. Wtedy w meczu charytatywnym spotkały się ze sobą dwa zespoły – pierwszemu liderowała Marta Telega, a drugiemu dziewczyny związane z bytomską restauracją Corleone Bistro & Pizza. Wynik? 3:1 dla tych drugich.

– Po tym naszym pierwszym spotkaniu w takiej pomeczowej rozmowie wyszło, że może warto byłoby się spotykać regularnie i trenować piłkę nożną. Niedługo potem założyłam grupę na Facebooku, którą nazwałam Kobiecy Klub Piłkarski Lejdis – uśmiecha się Marta Telega, jedna z liderek bytomskiej piłki nożnej w wydaniu kobiecym.

Zadziorna, nieustępliwa i skuteczna pod bramką

Z damską drużyną Lejdis spotkałem się podczas rozgrzewki przed jednym z treningów. Od samego początku z drużyną jest Anna Gas-Zwolińska z Wierzbnicy. Ona także była jedną z prowodyrek tego, żeby kobiece szpilki zamienić na buty piłkarskie.

– Skontaktowałam się z Robertem i Radkiem Chuchrami i podpowiedziałam, że skoro jest organizowany coroczny turniej charytatywny w Bytomiu Odrzańskim, to my chętnie też byśmy pograły. Taki pomysł był już w zeszłym roku, ale nikt się nie zgłosił. Ale w tym roku już dużo wcześniej były sygnały, że dziewczyny do grania faktycznie się znajdą. Z inicjatywy m.in. Marty Telegi jakoś miesiąc przed tym turniejem zrobiłyśmy pierwszy trening i tak już trenujemy do dziś – wspomina A. Gas-Zwolińska.

We wspomnianym meczu zagrała w ataku, strzeliła nawet gola. Jej smykałka do bramek nie jest przypadkowa, bo w piłkę nożną bardzo dobrze grał jej brat – Paweł Gas, przez długi czas czołowy zawodnik czwartoligowej Odry Bytom Odrzański.

– Ja jestem taka sama jak on. Zadziorna, nieustępliwa i skuteczna pod bramką – śmieje się zawodniczka, która piłkarza ma także w domu, bo grał również jej mąż.

– Wzór piłkarski? Oczywiście oni dwaj. Ale jeśli chodzi o piłkarzy znanych z ekranów telewizji, to jestem z tych czasów, że pamiętam takich zawodników, jak Zinedine Zidane, który czarował piłką – opowiada A. Gas-Zwolińska.

Dla niej udział w treningach to superodskocznia od trudów dnia codziennego. – Jest czas na wysiłek, ale także na żarty. Śmiejemy się, jest naprawdę fajnie i co najważniejsze – to półtorej godziny jest tylko dla nas. Bez mężczyzn – mówi piłkarka, która zwraca uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz o wymiarze integracyjnym: – Dziewczyny z Corleone, z którymi przegrałyśmy, dołączyły do nas i teraz trenujemy razem.

W jedności siła. Gra w piłkę jest trudna, upadamy, podnosimy się. Zamówiłyśmy sobie koszulki, buty. Idziemy do przodu. Rozwijamy się i o to też chodzi.

Być jak Lewandowski

Najmłodszą zawodniczką na treningu była Maja Kuchcik: – Z jednej strony myślałam, że to jest dyscyplina tylko dla chłopaków, a z drugiej, jak już zaczęłam grać, okazało się, że jest to sport bardzo wciągający. Mimo że chodziłam na treningi kilku dyscyplin, to właśnie piłka nożna podoba mi się najbardziej – uśmiecha się młoda bytomianka, która wzoruje się na Robercie Lewandowskim.

– To najlepszy polski zawodnik. Gra na pozycji napastnika, a ja też dobrze czuję się w ataku i na tej pozycji próbuję być coraz lepsza. Samemu Lewandowskiemu bardzo kibicuję, a jego mecze oglądam bardzo często. Jak się uczyć, to od najlepszych – uśmiecha się M. Kuchcik.
Młoda zawodniczka chwali sobie treningi wśród kobiet.

– Jak gra się z chłopakami w piłkę, to nie ma co ukrywać, oni w grze są bardzo agresywni, a my tu gramy ostro, ale mimo to jest fajna atmosfera. Dobrze się ze sobą rozumiemy i ze sobą dogadujemy. Naprawdę jesteśmy jedną wielką rodziną pod nazwą Lejdis – zaznacza M. Kuchcik.

Do wspólnych treningów została wciągnięta także Justyna Domińczak, siostra M. Telegi.

– Zaczęło się od biegania, ale że siostra była jedną z prowodyrek powołania do życia grupy piłkarek, to nie mogłam do tej grupy nie dołączyć, bo przecież siostrze się nie odmawia – uśmiecha się J. Domińczak, która nie kryje, że dla niej piłka nożna to nie jest łatwa dyscyplina.

– To trudna gra, ja dopiero zaczęłam się jej uczyć. Żartobliwie powiem, że czasem udaje mi się kopnąć piłkę prosto. Zresztą piłka nożna to jedno, ale ważniejsze jest to, że te treningi to taki antystres na trudy codzienności. Można przyjść, wybiegać się, pośmiać z koleżankami, a do tego wszystkiego po takim treningu później lepiej się śpi – mówi J. Domińczak.

Warto wspomnieć, że zarówno ona, jak i jej siostra piłkę nożną wyssały z mlekiem matki, bo w przeszłości bramki bytomskiej Odry bronili zarówno ich ojciec Stanisław, jak i brat Michał, który przygodę z futbolem kontynuuje do dziś. Jest bramkarzem GKS Siedlisko.

– Niektóre kopanie piłki mają we krwi, inne nie. Ja mam piłkarzy w rodzinie, więc mi przyszło to łatwo. Ale u nas nie chodzi o rywalizację, ale przede wszystkim o to, żeby dobrze ze sobą spędzać czas – przyznaje M. Telega.

Trener: Dziewczyny uczą się naprawdę szybko

Zajęcia z piłkarkami prowadzi jej mąż Arkadiusz, w przeszłości także zawodnik Odry. – W zajęciach uczestniczy za każdym razem kilkanaście dziewczyn, rekordowo było ich aż 21. Ostatnio trochę frekwencja spadła, bo zimą dzień jest krótszy, a dziewczyny mają swoje obowiązki, pracę. Do tego mamy kilka kontuzji, ale można powiedzieć, że wymiennie przychodzi zawsze 15-16 osób – podkreśla trener Kobiecego Klubu Piłkarskiego Lejdis.

– Jak z poziomem zaangażowania dziewczyn? – zapytałem A. Telegę.

– Muszę powiedzieć, że wynosi sto procent! To jest niesamowite. Poziom? Naprawdę na początku były dziewczyny, które nie potrafiły piłki kopnąć. A już teraz praktycznie nie ma problemu z przyjęciem, z kiwnięciem rywalki. One uczą się naprawdę szybko. Generalnie chodzi też o to, że one chcą, że to jest dla nich coś przyjemnego, taka trampolina od codziennych zajęć – odpowiada coach bytomskich piłkarek, które trenują dwa razy w tygodniu: we wtorek i w piątek.

Co ważne, grupa nie zamyka się przed innymi paniami, które chciałyby zacząć trenować.

– Grupa jest otwarta, chętnie widzielibyśmy u siebie nowe dziewczyny. Zachęcamy panie, które chciałyby spróbować swoich sił. To naprawdę nie jest sport tylko dla mężczyzn – zauważa A. Telega.

Może kolejnym krokiem będzie mecz międzymiastowy? – zapytałem M. Telegę.

– Zobaczymy, ile nas będzie na wiosnę. Wtedy będzie pogoda i ruszymy na stadion, tam zaczniemy trenować. Jeżeli będzie dalej duża, stała grupa, spróbujemy w przyszłości zorganizować mecz z innym miastem. Dziś mogę powiedzieć, że wybieramy się całą grupą na bieg charytatywny do Nowej Soli. Całą grupą będziemy truchtać i podawać sobie piłkę (zapowiedź biegu w tekście poniżej – dop. red.) – mówi M. Telega.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content