Kot podróżnik uwięziony w nadkolu. Uratowali go policjanci

Na parkingu policyjnym przeraźliwym miauczeniem pomocy wzywał mały kotek, który wszedł pod maskę samochodu jednego z policjantów i zaklinował się między reflektorem a nadkolem. Asp. Krzysztof Fidler i st. sierż. Joanna Rudnicka, by wydobyć kotka, musieli odkręcić koło i rozebrać nadkole w samochodzie

W czwartek przed godz. 6.00 asp. Krzysztof Fidler przyjechał do pracy i jak zawsze zaparkował samochód na parkingu przed nowosolską komendą. Kiedy wysiadł ze swojego prywatnego samochodu, usłyszał… głośne miauczenie.

– Zaczął sprawdzać, skąd może dobiegać dźwięk i w pewnym momencie zorientował się, że wydobywa się z jego pojazdu – mówi sierż. szt. Renata Dąbrowicz-Kozłowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nowej Soli.
Na parking podjechała też st. sierż. Joanna Rudnicka, która widząc nietypowe zachowanie swojego kolegi zainteresowała się, czego partner ze służby tak

energicznie szuka. Po chwili i ona usłyszała miauczenie. Położyła się pod samochodem i sprawdziła podwozie. Niczego nie zobaczyła.

Kot musiał więc ukryć się gdzieś głębiej.

Z uwagi na nadchodzący upał zapadła decyzja o akcji pod kryptonimem „Ratujemy kota”. Policjanci ustalili, że zwierzak jest pod lewym reflektorem na nadkolu. – Żeby go wydostać, odkręcili koło i nadkole i z tyłu, za reflektorem dojrzeli maleńkiego czarnego kotka, który ma dwa miesiące – opowiada o szczegółach sierż. sztab. Dąbrowicz-Kozłowska.

Policjant ustalił, że maluch może należeć do jego sąsiadki. Napoił go wodą i odstawił do szczęśliwej właścicielki.

To jednak nie był koniec tej historii. Asp. Fidler podczas służby otrzymał telefon od sąsiadki, która dopiero po jego odejściu zorientowała się, że to nie jest jej kot… Ta sąsiadka ma pięć kotków, a ten był szósty. Nastąpiła pomyłka.

Ale i tak postanowiła go przygarnąć. Mimo że kobieta zaoferowała przygarnięcie małego podróżnika, czarny kotek znowu wybrał się na przechadzkę, tym razem w kierunku pobliskiego lasku.

Policjant po powrocie z pracy poszedł ze swoim synem na spacer, chcąc znaleźć uciekiniera. Nie musiał go szukać zbyt długo, dostrzegł go pod drzewem.
– Kot podróżnik, którego nazwano „Sierżantem”, wrócił na rękach swojego dwukrotnego wybawiciela do domu, gdzie dostał miskę i przytulne legowisko – puentuje rzeczniczka nowosolskiej policji.

Czyż nie piękna historia?

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content