Spacerkiem po Czasie: Przystań kajakowa [HISTORIA]

Nie da się ukryć: albo ma gdzieś tam zakopany pod fundamentami jakiś prastary magnes, albo jakiś przedziwny, kosmiczny kamień, który dawno temu spadł z nieba w te okolice. Tu wszystko dzieje się jakoś inaczej, w innych rejestrach, jest płynne i zmienne, a jednocześnie nieustannie wręcz takie same

Na początku była wyspa. Kiedy pierwsze, proste drewniane budynki przycupnęły przy dzisiejszym kanale portowym, mniej więcej na wysokości siedziby starostwa powiatowego, nowi mieszkańcy nowej mieściny mieli przed sobą właśnie całkiem sporą, zalesioną wyspę, którą opływał niezbadany nurt dzikiej Odry.

Mamy połowę XVI wieku. Pierwsi mieszkańcy wyrywają naturze kawałek po kawałku, tną, karczują, wypalają, patroszą grząską ziemię z kamieni, korzeni. Raz postawione budynki zabrała powódź. Odbudowali. Wtedy wszystko zmiótł huragan. Ale postawili je raz jeszcze. W krainie błota, dymu z ognisk, nieustannej wilgoci i brudu, z nieustannym poczuciem zagrożenia. W sporej części typy spod ciemnej gwiazdy, wyrzutki, uciekinierzy, rozmaitej maści miglance i ananasy, którzy załapali w miarę pewne zajęcie na dłuższy czas, dach nad głową, codzienną ciepłą miskę.

JEŚLI CHCESZ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE „TYGODNIKA KRĄG”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content