Czy biogazownia w końcu powstanie?

OTYŃ Wszystko wskazuje na to, że nie dojdzie do budowy biogazowni rolniczej ani w Modrzycy ani w Otyniu. Gmina podpierając się informacją z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, nie wydała decyzji o warunkach zabudowy

W ubiegłym tygodniu w sali konferencyjnej urzędu gminy w Otyniu odbyło się burzliwe spotkanie mieszkańców, inwestora oraz przedstawicieli urzędu i rady gminy w sprawie planowanej budowy biogazowni. Na sali we wtorek przed tygodniem zebrało się koło 30 osób. Pod listem protestacyjnym w sprawie budowy obiektu, który wcześniej wpłynął do urzędu, podpisało się 80 osób. Na spotkanie przyszli głównie mieszkańcy Otynia oraz Modrzycy – dwóch lokalizacji, które inwestor wybrał na budowę biogazowni. Jednak już na kilka godzin przed sprawa była przesądzona.

Część mieszkańców wyraziła pogląd, że spotkanie jest bezcelowe. Gmina w odpowiedzi na maila z dnia poprzedniego otrzymała bowiem informację od Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, w którym czytamy, że „działki, na których planowana jest lokalizacja biogazowni (tj. dz. nr 325/1 w Modrzycy oraz na dz. nr 95/4 i 96/3 w Otyniu), znajdują się w zasięgu zalewu wodą o prawdopodobieństwie przewyższenia 1 procenta, wyznaczonym na mapach zagrożenia powodziowego (…) Na obszarze szczególnego zagrożenia powodzią, zgodnie z Prawem wodnym, zabrania się wykonywania robót lub czynności utrudniających ochronę przed powodzią, zwiększających zagrożenie powodziowe lub zanieczyszczających wody”.

– Chciałoby się, bo wiadomo, że im większe podatki, tym więcej w gminie można zrobić. Staram się rozmawiać z inwestorem na temat innych lokalizacji – terenów, na których postawienie biogazowni wiązałoby się z mniejszą uciążliwością – argumentowała podczas spotkania wójt Otynia Barbara Wróblewska.
Lokalizacją, na którą szefowa gminy spogląda łaskawszym okiem, jest dawna mydlarnia na terenie Bobrownik.

– To teren oddalony od miejscowości, który gmina otrzymała około 15 lat temu w spadku. Wskazałam jeszcze jedną lokalizację za przejazdem kolejowym, jak się jedzie na Zieloną Górę. Tam gmina posiada również grunty – wyliczała B. Wróblewska. Wójt dodała, że nie chce blokować inwestycji, szczególnie że inwestor jest mieszkańcem gminy, ale w związku z obawami mieszkańców nie może postąpić inaczej.

Przypomnijmy, że inwestorem jest Łukasz Pietrzak, hodowca drobiu, który ma kurniki m.in. w Otyniu oraz w sąsiedztwie miejsca, które wskazał jako teren pod planowaną inwestycję.

Jest on przekonany, że uciążliwość, której tak obawiają się mieszkańcy, jest praktycznie żadna, choć oczywiście ich rozumie, dlatego na zorganizowanym przez gminę spotkaniu odpowiadał na wszystkie zadawane pytania.

Ł. Pietrzak starał się rozwiać obawy mieszkańców i radnych. I w dużym stopniu mu się to udało.

– Mój obornik będzie jeździł kilka metrów. Zielonka z kukurydzy będzie pochodziła z okolicznych pól. Żadnego transportu zewnętrznego nie będzie. Nie będzie przywożona żadna padlina, odpady medyczne, nic toksycznego i trującego. Wszystko oparte będzie na zielonce z kukurydzy bądź sorgu i oborniku kurzym. To dwa podstawowe składniki – pożywka biogazowni – przekonywał pan Łukasz. Zaznaczył też, że korzyść dla mieszkańców byłaby taka, że mógłby praktycznie za darmo zaopatrzyć w ciepło kilkadziesiąt domów w sąsiedztwie biogazowni. Na swój koszt pociągnąłby nić ciepłowniczą. Mieszkańcom pozostałoby postawienie wymiennika ciepła za ok. 1500 zł.

Biogazownia rolnicza, bo taką planuje postawić, byłaby monitorowana przez urząd regulacji energetyki. – Taka biogazownia może korzystać tylko z produktów pochodzenia rolniczego- płodów rolnych i obornika, który powstaje w gospodarstwie. Obornik ten dziś jest wykorzystywany na polach w formie surowej. Po przetworzeniu w biogazowni będzie trafiał na pola i nie będzie już posiadał uciążliwości zapachowych. Przefermentowane produkty posiadają ewentualnie słaby zapach zbliżony do ziemi torfowej – przekonywał Karol Jarzyna, projektant z Dynamic Biogas Development z Poznania.

Mieszkańcy i radni, mimo zapewnień inwestora i projektanta, nadal nie byli do końca przekonani. Duże wątpliwości budziła kwestia transportu, który na dziś odbywa się ich zdaniem przez rynek.

– Transport odbywałby się raz na dobę z Modrzycy do Otynia tylnymi drogami. Tonaż to ok. 15 ton w przyczepie z plandeką otwieraną hydraulicznie, z której nie ma prawa nic się wydostać – zapewniał Ł. Pietrzak.

Ostatecznie podczas spotkania nic konkretnego nie dało się ustalić. Ł. Pietrzak już po spotkaniu wyraził niezadowolenie z faktu, że gmina nie wypełniła procedury administracyjnej.

– Ta inwestycja nie stanowi zagrożenia dla środowiska. Wiele innych decyzji zostało wydanych na terenach zalewowych – mówił Ł. Pietrzak. K. Jarzyna podkreślił z kolei, że pierwszym etapem jest wydanie decyzji przez gminę o warunkach zabudowy inwestycji. Następnie inwestor składa wniosek w starostwie i w PINB. – Co więcej, gmina posiada studium uwarunkowań i ten teren jest przeznaczony na przemysł. Gmina do piątku (17 listopada) według kodeksu postępowania administracyjnego ma obowiązek wydać jakąkolwiek decyzję.

A postępowanie tak naprawdę w ogóle nie zostało wszczęte. Tutaj od początku nic nie dzieje się tak, jak powinno. Składa się wniosek o warunki zabudowy, następnie gmina wszczyna postępowanie i ma na to siedem dni. My złożyliśmy wniosek 16 października, a pierwszy na Modrzycę 26 lipca, a gmina dopiero wczoraj wysłała maila do RZGW. Powinni wystąpić z oficjalnym pismem, informując, że poszły pisma do RZGW, ochrony środowiska i innych organów. Z tego tworzy się pełna korespondencja i wszystkie strony są informowane, co się dzieje. Dopiero taki RZGW oficjalnie odpowiada i gmina może się na to powołać – tłumaczy K. Jarzyna.

Do piątku gmina nie wydała decyzji o warunkach. – Wiem, że inwestor poszukuje innej lokalizacji, bo ta w Bobrownikach raczej mu nie odpowiada. Pod uwagę brany jest Niedoradz – powiedziała nam w piątek B. Wróblewska.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content